W lokalnych strukturach PiS coraz częściej zgrzyta. Centrala nie ma czasu kontrolować regionów, a tu z kolei brakuje silnych osobowości liderów.
Napięcia w lokalnych strukturach Prawa i Sprawiedliwości ciągną się nie od dzisiaj. Najpierw było usunięcie z partii Zbigniewa Girzyńskiego (afera z delegacjami), a później zawieszenie wiceprzewodniczącego Sejmiku Adama Banaszaka (za zbytnie zbliżenie do struktur PO). Notabene Banaszak został zawieszony na wniosek Łukasza Zbonikowskiego, który rok później sam, po spektaklu publicznego prania prywatnych brudów, musiał rozstać się z partią.
Stare grzechy
W okręgu bydgoskim w osłupienie wprawiła niektórych działaczy decyzja posła Tomasza Latosa o nominowaniu na pełnomocnika struktur inowrocławskich Katarzyny Śmiełowskiej, której zarzucono m.in. kilkakrotne złamanie prawa.
Podobne kontrowersje w okręgu toruńskim wzbudziło wyznaczenie przez premier Szydło na tymczasowego burmistrza Lubrańca Jacka Kowalewskiego. Chodzi o to, że kandydat zamieszany był niegdyś w sprawę brutalnego pobicia.
Nowe decyzje
Kilka dni temu Jarosław Kaczyński odebrał władzę w okręgu toruńskim Janowi Krzysztofowi Ardanowskiemu i powierzył ją Marzennie Drab. - Nie wiem, dlaczego teraz się to stało - przyznaje poseł Anna Sobecka. - Zastanawiam się, bo przecież niebawem są wybory. Może na spotkaniu ktoś mi to wyjaśni. Póki co, jest tyle ważnych spraw dotyczących Polski, że cały czas się tym zajmujemy, a sprawy partyjne odchodzą na drugi plan.
Łukasz Zbonikowski również upatruje źródła obecnych problemów w skupieniu się na polityce krajowej:
Przed PiS stanęły ambitne zadania. Ponieważ przyszło nam rządzić samodzielnie, władze centralne są całkowicie zajęte tą robotą i nie są w stanie w pełni kontrolować niższych struktur. To powoduje, że pojawia się wiele złych spraw.
Spowiednicy poszli w bój
W okręgach można usłyszeć, że kryzys pogłębił się od czasu, gdy odpowiedzialny za struktury partii Joachim Brudziński został marszałkiem.
- Zupełnie nie ma czasu na spotkania i rozmowy nie tylko z działaczami powiatowymi, ale nawet okręgowymi - mówi jeden z włocławskich działaczy, prosząc o anonimowość. - Do kogo przekazywać te żale? Jeden Jarosław Kaczyński nie jest w stanie przeczytać tygodniowo setek pism, bo ma przecież na głowie mnóstwo innych spraw.
Ponieważ Warszawa nie ma czasu rozsądzać lokalnych sporów, te znajdują inne ujścia. W rozgrywkach o względy centrali wygrywają ci, którzy lepiej potrafią się sprzedać.
Dla kierownictwa sprawa jest prosta: człowiek, który ma dobrą prasę jest wygodniejszy od tego, który ma złą. Nie ma czasu na wnikanie, z czego to wynika. Dlatego zamiata się brudy pod dywan. Niestety, one po pewnym czasie i tak wychodzą.
Siekierka na kijek
Odwołanie Jana Krzysztofa Ardanowskiego w okręgu toruńskim wzbudziło mieszane uczucia. Wiadomo było, że Ardanowski nie zapanuje nad okręgiem, bo nie jest typem gracza zespołowego. Tyle że zastępująca go Marzenna Drab również nie dała się poznać jako sprawny rozgrywający. Drab zdecydowanie lepiej czuje się na urzędowych posadach.
- Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, gdy Ardanowski ogłosił, że musiał odejść, bo był szefem na trudne czasy - denerwuje się jedna z powiatowych działaczek. - Przepraszam, ale PiS od 25 lat nie miał lepszego czasu! Sejm, rząd, wojewodowie, wszystko mamy.
Coraz poważniejszym problemem dla lokalnych struktur jest brak rezerw kadrowych. W ten sposób rekomendację posła Latosa do rady nadzorczej Polskiej Spółki Cukrowej otrzymał Adam Banaszak, który formalnie do PiS już nie należy. Niektórzy działacze przekonują jednak, że Banaszak nadal jest wpływową postacią wśród lokalnych elit PiS.
Według bydgoskiego radnego, Tomasza Regi, dziś już nikt nie myśli o ostatnich wpadkach: - Jesteśmy w stanie zawieszenia. Teraz wszystko jest ukierunkowane na wybory w PiS. Po nich będzie wiadomo, jaka jest hierarchia i nowy układ sił - mówi.