Tatuś w kinie na ostrym wirażu
23 czerwca obchodzimy Dzień Ojca. Społeczna rola ojca w rodzinie, ale też w kulturze i sztuce to w świecie współczesnym problem, który znalazł się na ostrym wirażu obyczajów. Jak to postrzegają filmowcy?
Przez sto lat kina uzbierało się w filmie portretów tatusiowych bez liku. Można tylko pytać, kiedy zaczęła się chwiać dawna pomnikowa pozycja patriarchy. Świrował już inżynier Młodziak w „Ferdydurke”, kiedy roztaczał przed córeczką uroki obyczajów nowoczesnych.
Katalog prywatny
Prezentując mój prywatny katalog znanych z ekranu postaci ojców, odstępuję od nawiązania do kinowych wersji mitu Edypa czy Szekspirowskiego ducha ojca Hamleta, albo zgubnych ojcowskich dylematów zacnego króla Leara. Nie będę się też zajmował panatadeuszowym Jackiem Soplicą czy despotycznym Rejentem z „Zemsty” w adaptacjach filmowych Andrzeja Wajdy.
Urzeczenie „Brzdącem”
Skromny ten katalogowy wybór zacznę od arcydzieła z epoki kina niemego „Brzdąc” Charliego Chaplina. Genialny komik wcielił się w tym filmie w postać przybranego ojca, który jako włóczęga natrafia na podrzucone niemowlę i w pierwszym odruchu usiłuje oseska się pozbyć. A jednak otacza go troską iście matczyną.
Godzi się wspomnieć, że w życiu prywatnym 54-letni Chaplin poślubił 18-letnią pannę Oonę O’Neill i to ona sprawiła, że aktor odrzucił maskę i stał się ojcem rzeczywistym. Oona urodziła mu siedmioro dzieci, córki trzy i czterech synów.
Klęska patriarchy
Najwięcej ojcowskich oryginałów, niekiedy co prawda niewiarygodnie pokrętnych figur ojca, wnieśli do kina (i wnoszą nadal) filmowcy amerykańscy. Przeważnie pokazują gangsterów i amatorów zawrotnych fortun, choć nie pomijają również wysoko postawionych person, ojczulków wykręcających się od alimentów, jak i tatusiów domniemanych, niebieskich ptaków wędrujących po kosmicznym labiryncie uczuć i namiętności.
Marlon Brando i Al Pacino
Od blisko półwiecza na czele piramidy kinowych gigantów sytuuje się monumentalna saga gangsterska „Ojciec chrzestny” Francisa Forda Coppoli, z rewelacyjną rolą Marlona Brando jako założyciela i szefa mafijnego klanu. Kontynuacja dziejów mafii w „Ojcu chrzestnym II” zgarnęła sześć statuetek Oscara, zaś Al Pacino jako następca Marlona Brando okazał się artystą kongenialnym.
Paręnaście lat później Sidney Lumet w „Rodzinnym interesie” zajął się podstarzałym złodziejem, który wraz z synem, ale do tego z wnuczkiem przystępuje do skoku na stumilionową kasę dolarów.
Natomiast sfery upadku obyczajów dotknął Mendes w filmie „American Beauty” (1999). Oto znudzony żoną czterdziestolatek podrywa koleżankę własnej sfrustrowanej córki, a znów chłopak flirtujący z tą ostatnią poddawany jest brutalnej drakońskiej tresurze przez swojego ojczulka homofoba.
Zgorzknienie i samotność
W naszym stuleciu nowym na ekranach za oceanem zaczęły się pojawiać sylwetki tatusiów także innego pokroju.
W „Genialnym klanie” (2001) Wesa Andersona srogi, wymagający tata trojga odchowanych potomków nagle rodzinę opuszcza. Gdy po latach wraca, by się z dziećmi i żoną pojednać, starszy syn ma kłopoty z własnymi dziećmi, córka wyszła za mąż, ale męża zdradza, postępuje dezintegracja uczuć, triumfują zgorzknienie i samotność.
Bywa też całkiem zabawnie. W komedii „Dzień ojca” (1997) znika nastolatek. Zaniepokojona jego zniknięciem mamusia zwraca się o pomoc w jego odnalezieniu do dwóch swoich byłych kochanków. Chcąc zmobilizować ich do poszukiwań, wyznaje każdemu, że to właśnie on jest ojcem.
Inaczej w musicalu „Mamma mia!”. Meryl Streep szykuje córce ślub, ale nie chce wyjawić, kto jest ojcem. Córka snuje podejrzenia wokół trzech przyjaciół domu mamy.
Jeszcze inna historia przydarza się zdeklarowanemu singlowi z komedii „Broken Flowers” (2005) Jima Jarmuscha. Bohater czyta zaskakującą wiadomość. Ma, o czym nie miał pojęcia, dorosłego potomka. Nie ma jednak również pojęcia, która z niegdysiejszych partnerek może być jego matką. Odwiedza więc wszystkie po kolei, spędzając z jedną z nich słodką księżycową noc.
Horror z Pendereckim
W klasyfikowaniu ojcowskich perypetii nie zawsze łatwo o klarowność. Rzecz wikła się paskudnie w horrorach. W „Lśnieniu” Stanleya Kubricka (1980) uzdolniony telepatycznie synek bohatera odkrywa w opustoszałym górskim pensjonacie, że obiekt nawiedzają duchy. W konsekwencji ojczulek wpada w obłęd. Pułapką grozy z prozy Stephena Kinga mistrzowsko steruje reżyserski wirtuoz, wspierany w narracji frazami z „Sabatu czarownic” Berlioza i kompozycjami Krzysztofa Pendereckiego.
W gatunku fantasy, np. w „Imperium kontratakuje” Irvina Kershnera (1979), mroczny Darth Vader ujawnia heroicznemu Luke’owi Skywalkerowi, że jest jego ojcem, chociaż w odsłonie poprzedniej „Gwiezdnych wojen” usłyszał, że to Vader zamordował mu tatę.
Kamery neorealizmu
Zupełnie inną konwencję w wizerunku ojca odkrył po wojnie włoski neorealizm. Jednym ze statków flagowych tego nurtu byli „Złodzieje rowerów” Vittorio de Siki. Bezrobotny ojciec rodziny może dostać pracę, która wymaga posiadania roweru. Wypożycza wehikuł z lombardu, ale za chwilę porywa mu go złodziej. Goni (z przerażonym synkiem) drania przez pół miasta, lecz bez skutku. Aż popada w desperację i sam decyduje się na kradzież roweru, ale zostaje złapany na gorącym uczynku. De Sica perypetie bezrobotnego ojca oczywiście zainscenizował, ale zrobił to do złudzenia prawdziwie. Nagroda Oscara mówi sama za siebie (1949).
Artystyczną, a zarazem poznawczo bezcenną rewelacją okazał się późniejszy film braci Tavianich „We władzy ojca” (1977), nakręcony według autentycznej biografii Gavino Leddy, niepiśmiennego w młodości pastucha owiec z Sardynii. Jego ojciec bezapelacyjnie wykluczył jakąkolwiek formę kształcenia chłopaka. Gavino dorasta i otrzymuje wezwanie do wojska. Nie rozumie nawet języka włoskiego, ale kumpel z plutonu pomaga mu opanować sztukę pisania i Gavino rychło rozpoczyna studia wyższe. Wyrywa się z patriarchalnego uzależnienia i - wbrew ojcu - uzyskuje na uczelni tytuł profesora.
Unikatowy popis dwugodzinnego sporu familijnego zademonstrował w wielkim stylu Marcello Mastroianni (jako ojciec) w - nieznanym z polskich kin - filmie Ettore Scoli „Która godzina? (1989). Zażarty spór nad niejasną przyszłością syna (Massimo Troisi) wzniesiony zostaje na szczyty sztuki aktorskiej.
Kilka lat później Roberto Benigni w przejmującym dramacie wojennym „Życie jest piękne” (1997) gra rolę ojca, który w obozie koncentracyjnym pociesza swego małego synka, że okrutna rzeczywistość jest jedynie formą zabawy dla dorosłych. Kolejny Oscar dla Włochów.
Nasze tatusie rodzime
Jeszcze nie przebrzmiały echa cierpkich refleksji nad postawą Adasia Miauczyńskiego i jego latorośli w „Dniu świra” (2001) Marka Koterskiego, gdy tymczasem triumf w rodzimym kinie święci „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego. Debiutujący twórca pochylił się nad egzystencją i losem słynnego artysty malarza Zdzisława Beksińskiego i jego relacjami z ekscentrycznym, wiecznie zbuntowanym synem Tomkiem, fanem kultury pop.
Do filmów w omawianym kręgu ważkich zaliczam pierwszą, tragiczną odsłonę „Dekalogu” (1988) Krzysztofa Kieślowskiego, filmowca totalnie nieufnego, skłonnego powątpiewać nawet w sens niektórych „naukowych” procedur. Wykonane przez ojca komputerowe obliczenia wytrzymałości tafli lodowej na osiedlowym stawie w praktyce zawodzą. Lód pod ciężarem dziecka pęka.
Nie bez nuty sentymentu wspominam film obyczajowy Janusza Nasfetera „Mój stary”, z Adolfem Dymszą i gdańską aktorką Krystyną Łubieńską w rolach głównych. Dwunastoletniego chłopca fatalnie frustruje brak ojca, który przed laty wyjechał za granicę. Samopoczucie się poprawia, gdy chłopiec odkrywa, że tatuś był niegdyś słynnym zapaśnikiem. Wkrótce ojciec Pawła zapowiada swój powrót do kraju.
Komizm absurdu
Światową publiczność podbiła ostatnio niemiecko-austriacka komedia Maren Ade „Toni Erdmann” (2016). Troskliwy ojczulek ucieka się do kiczowatych błazeńskich sztuczek, aby uzmysłowić córce absurdalność korporacyjnego systemu działań, który dziewczyna dziarsko legitymuje.
Kino - nawet w portretowaniu postaci ojca, bierze kurs na absurd.