Tatuaż nie jest już przeszkodą w polskiej armii

Czytaj dalej
Fot. pixabay
Sławomir Skomra

Tatuaż nie jest już przeszkodą w polskiej armii

Sławomir Skomra

Ważniejsze są umiejętności żołnierzy, ich predyspozycje, niż ich wygląd zewnętrzny - mówi uczestnik misji zagranicznych.

Tatuaż przestał być już wiązany wyłącznie ze światem przestępczym i wyrokami kryminalnymi. Obecnie każdy lczłowiek potrafi na pierwszy rzut oka odróżnić tatuaż więzienny od tego powstałego z chęci ozdobienia ciała i wyrażenia siebie - mówi tatuażysta o pseudonimie Florian Applevine z lubelskiego studia Valhalla.

Mimo tego tatuaż nadal zamyka ludziom wiele dróg. Zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. „szpecące” tatuaże - na przedramionach, szyi, twarzy, wierzchni dłoni. To jest piętnowane zwłaszcza w służbach mundurowych.

- W policji nie ma zakazu robienia tatuaży - mówi Andrzej Fijołek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, ale od razu zastrzega: - Oczywiście nie ma możliwości, by policjant miał wytatuowaną twarz, ale żadnych obostrzeń, co do tego, co funkcjonariusz nosi pod mundurem, po prostu nie ma.

Przepisy MON

Do niedawna restrykcyjne przepisy dotyczące tatuaży obowiązywały w wojsku. Komisje patrzyły na wytatuowanych kandydatów niechętnie. Choć formalnie te restrykcje nie miały długiej tradycji, bo wprowadził je w 2015 roku, ówczesny szef MON w rządzie PO - PSL, Tomasz Siemoniak. Podpisał stosowne rozporządzenie i zdecydował, że do armii nie zostanie przyjęty nikt kto ma „szpecący” tatuaż. Czyli w szerokim pojęciu - wystający spod mudnuru.

- Podjąłem taką decyzję na podstawie rekomendacji dowódców i sztabu generalnego. Uważam i podzieliłem tę argumentację, że służba w wojsku zobowiązuje i tak jak inni funkcjonariusze państwowi - powinni dbać o swój wygląd - tłumaczył w mediach Siemoniak.

Tyle, że z interpretacją tych przepisów było różnie.

- Co to oznacza „szpecący”? - zastanawia się Florian Applevine. - Miałem takie przypadki, że do wojska został przyjęty człowiek z wytatuowanymi przedramionami, a na tej samej komisji wojskowej odrzucono osobę, która w miejscu zakrywanym przez mundur miał Myszkę Miki. To było widzi mi się komisji - opowiada.

Patryk ponad dekadę temu bronił się przed powołaniem do wojska, jak tylko potrafił. Miał pracę w stolarni i dziewczynę. Obowiązkowa służba nie była mu do szczęścia potrzebna.

- Byłem zdrowy, wysportowany, w książęce wojskowej wpisana kategorię „A“. Pola do manewru miałem niewiele - przyznaje. - Dowiedziałem się, że mogą mnie do wojska nie przyjąć, jeśli mam tatuaż, który będzie wystawał spod munduru. Miałem już kilka dziar i zrobienie kolejnej nie było problemem - wspomina.

Patryk wytatuował sobie tribal - abstrakcyjny wzór. Tatuaż ma na szyi, wychodzi spod ubrania koło lewego ucha. To miało go uchronić przed kamaszami.

- Nie udało się. Służyłem w podwarszawskiej jednostce w wojskach pancernych. Potem powiedzieli mi, że takich jak ja dają właśnie do tych wojsk, bo jest się umundurowanym od stóp po głowę, chustka pod szyją zakryje każdy tatuaż - mówi Patryk.

Niedawno sprawą tatuaży w wojsku zainteresowali się posłowie, a szczególnie Paweł Szramka z klubu Kukiz’15.

Armia potrzebuję wszystkich

- Wielu żołnierzy pisało do mnie wiadomości, że ma z tym problem, że nie może wstąpić do służby zawodowej przez taki mały paradoks, jakim jest tatuaż na ręku. W żadnym stopniu nie ogranicza on zdolności fizycznych, psychicznych do służby ojczyźnie - przekonywał w mediach poseł z Brodnicy.

I tak „konserwatywny” Antoni Macierewicz, obecny minister obrony narodowej poszedł za głosem Szramka i niedawno wydał odpowiednie rozporządzenie anulujące decyzję „liberalnego” Siemoniaka.

- W aktualnym brzmieniu rozporządzenia tatuaż twarzy, szyi i przedramion automatycznie uznawany był za szpecący i powodował niezdolność do zawodowej służby wojskowej osób ubiegających się o powołanie do niej. Praktyka orzecznicza pokazała, że taka kwalifikacja nie pozostawiała orzecznikom pola do interpretacji indywidualnych przypadków - informował jeszcze w kwietniu tego roku Szramka, wiceszef MON, Bartosz Kownacki.

- To bardzo dobra wiadomość dla wielu moich klientów - mówi Florian Applevine. - Niedawno robiłem dziarę człowiekowi, który chciał wstąpić do wojska. Wytatuowałem mu na ramieniu wzór wychodzący na szyję. Zapłacił za to 1,2 tys. zł. Niestety do wojska go nie przyjęli. Co gorsza nie przez wzór na szyi, ale przez niewielki napis na przedramieniu. Przyszedł do mnie z pytaniem, ile kosztowałoby usunięcie tatuażu - dodaje.

Co pod mundurem...

Robert Polak, były żołnierz, uczestnik misji zagranicznych sam ma dwa tatuaże i chociaż uważa, że tatuaż na twarzy wojskowego jest już przesadą, to zmiany Macierewicza popiera.

- Tatuaż jest osobistą sprawą i jeśli nikogo nie obraża, to nie powinien być zabraniany - mówi Polak i dodaje: - Przecież dużo ważniejsze są umiejętności żołnierzy, ich predyspozycje do pracy, niż ich wygląd zewnętrzny. Człowiek w wojsku powinien spełniać swoje zadania, robić to, co do niego należy, a jego tatuaż nie powinien być traktowany jako jakikolwiek problem - mówi i wspomina: - Brałem udział w wielu misjach międzynarodowych poza granicami naszego kraju i tam widywałem żołnierzy z tatuażami, nawet jeden wysoki oficer amerykańskiej armii miał tatuaż. W trakcie działań wojskowych w innych krajach zdarzało się też, że żołnierze robili sobie czy w Iraku, czy Afganistanie, okolicznościowe tatuaże z okazji pobytu na tej misji.

Polak przypomina wojskową zasadę: - Co pod mundurem, to twoje.

Gapa na ciele

Tatuaże u żołnierzy nie bulwersują też wojskowych starszej daty. Pułkownik Jerzy Gryz, były dowódca Garnizonu Lublin i wojskowy dyplomata nie widzi w nich nic złego.

- Tatuaż jest cechą szczególną, powodującą, że jesteśmy osobą rozpoznawalną. Sam nie jestem zwolennikiem tatuaży, szczególnie w miejscu pracy. Nie mam tatuażu, nie lubię ich, unikam wręcz. Ale przecież każdy powinien mieć prawo do wyrażania siebie. Nie można kogoś dyskryminować. Zakazywanie komuś robienia tatuażu jest wręcz niezgodne z prawem. Trzeba podchodzić do tego bardzo tolerancyjnie - uważa Gryz.

Florian Applevine ma wśród swoich klientów wielu żołnierzy. Zazwyczaj przychodzą wytatuować sobie tzw. gapę. To orzeł - odznaka pilota.

- Bo duża część z nich to spadochroniarze - wyjaśnia tatuażysta.

Wojskowi proszą też o naniesienie na ciało symboli jednostek, w których służyli z np. charakterystcznycm elementem - morzem czy czołgiem.

- Polska flaga i grupa krwi. To też są popularne wzory - wyjawia nam inny tatuażysta z Lublina. - Skończyły się czasy gołych bab i kotwic. Teraz nawet zwykły szeregowiec wie, że tatuaż to sztuka, a nie więzienne malowanie ciała - dodaje.

Michał Cholewa pracuje w jednej z lubelskich firm spedcyjnych. W wolnych chwilach udziela się w grupie rekonstrukcyjnej. Wynika to z jego zamiłowania do wojska. Pan Michał żołnierzem nie mógł zostać.

- Nawet nie próbowałem się dostać, bo mam tatuaże. To opaska na nadgarstku. Kolejny to piastowski orzeł na wewnętrznej stronie przedramienia i jeszcze litery na palcach. Składają się na obraźliwe słowo po angielsku na literę „F“ - opowiada.

Pierwszy tatuaż - ten na palcach - zrobił sobie jeszcze w szkole, w technikum samochodowym. Wtedy o karierze w armii nie myślał. A właśnie te „szpecące” tatuaże zamykały mu drogę do wojska, szczególnie ten z brzydkim słowem.

- Z wojskowymi planami już się pożeganałem. Może wstąpię do brygady obrony terotorialnej. Ale nie wiem, jak tam będą patrzeć na moje tatuaże. Mam nadzieję, że to nie będzie problemem - mówi pan Michał.

Są jednak zasady

Nowe przepisy uchylają osobom wytatuowanym furtkę do służby w wojsku, ale nie oznacza to, że każdy ze „szepcącymi” wzorami na ciele zostanie przyjęty do wojska.

Najnowsze rozporządzenie ma jednak także pewne zastrzeżenia.

„Osoby z rozległymi szpecącymi tatuażami należy kierować do PZP (w ramach badań komisyjnych).” - czytamy w rozporządzeniu.

PZP to nic innego jak Poradnia Zdrowia Psychicznego.

Psychiatra, profesor Andrzej Czerniekiewicz wyjaśnia jednak, że posiadanie tatuaży nie jest oznaką problemów psychicznych.

- Nie świadczy to o żadnych zaburzeniach, ani tym bardziej chorobach psychicznych. Te czasy, kiedy wiązało się tatuaże właśnie z zaburzeniami juz dawno, dawno mineły. Oczywiście nie mówimy w tym przypadku o tatuażach więziennych, ale i te nie wynikają z zaburzeń czy choroby. Nie spotkałem się z porzypadkiem, żeby tatuaż był wynikiem jakiś zaburzeń - mówi.

I wyjaśnijmy jeszcze jedno. Nie każda formacja wojskowa przyjmie osobę z widocznym tatuażem. Tacy żołnierze nie mogą też być np. w kompaniach jednostek reprezentacyjnych. Trudno się temu dziwić, skoro tam trafiają najlepiej wyglądający żołnierze.

Jednak zmiana powoduje to, że osoby z widocznymi wzorami na ciele nie są skreślane juz na starcie podczas kandydowania do szkół wojskowych.

Sławomir Skomra

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.