Tanie panienki, wódka, meliny i bandycka tradycja ul. Kamiennej - dziś ul. Włókienniczej [zdjęcia]
Fontanna kochanków - płaskorzeźba pary zakochanych wmurowana na kamienicy przy ulicy Włókienniczej wprowadza nas w romantyczny nastrój. Ale tak naprawdę spacerując tą ulicą musimy pamiętać, że zawsze cieszyła się złą sławą. Tutaj przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie bandycką i złodziejską tradycję. Prawda była taka, że większość mieszkańców dwu- i trzykondygnacyjnych kamienic przy ulicy Włókienniczej nigdy nie pracowała, nie tyle z braków w wykształceniu, które przechodziły z ojca na syna, ile z chęci łatwego i szybkiego zarobku. Tutaj przynoszono do paserów ,,fanty” po nocnych rozbojach.
W latach 60. były to najczęściej zegarki, biżuteria, drogie futra, palta i garnitury. Z biegiem lat piwnice, strychy i komórki dawnej ulicy Kamiennej, dziś Włókienniczej, zamieniały się w meliny, małe magazyny pełne wódki i wina. Milicyjne naloty nie przynosiły oczekiwanych efektów i zwykle kończyły się znalezieniem kilku drobiazgów. Handlarze byli sprytniejsi. Alkohol ukrywano w skrytkach pod podłogami, w toaletach i komórkach na podwórkach. Czasem handlarze dostawali „cynk” o planowanych wizytach milicji i wynosili trefny towar na dachy lub malowali podłogi mieszkań olejną farbą, uniemożliwiając przeszukanie. Żaden milicjant nie chciał ubrudzić sobie służbowych butów i munduru. Nie wszystkim jednak się udawało, dlatego alkohol był rekwirowany.
Taksówkarze dowozili tu nocą klientów, w tym także spragnionych uciech w damskim towarzystwie, bo panienki z ulicy Włókienniczej, podobnie jak spod dworca Łódź Fabryczna, były tanie. Panowie po paru głębszych, nie byli zbyt wymagający i bawili się do rana, zapominając o bożym świecie.
Ulicę tę znali kiedyś wszyscy w Polsce. Agnieszka Osiecka napisała piosenkę „Kochankowie z ulicy Kamiennej”, której zwrotka wyryta jest dziś na płaskorzeźbie wmurowanej tu z inicjatywy łódzkiej grupy artystycznej.