Tanie linie lotnicze i... haczyki w umowach
Jan Łukaszewski pomylił się wpisując imię prawnuczki, przy kupnie biletów lotniczych. Teraz linie każą sobie słono zapłacić za zmianę danych. Pan Jan policzył, że taniej, niż opłata za zmianę danych, wyszłoby kupno nowego biletu. Tanie linie lotnicze mają w regulaminach wiele zapisów, które mogą obciążyć kosztami pasażerów.
- 26 maja mamy całą rodziną wylecieć na Korfu. Bilety kupiłem trzy miesiące wcześniej. Jedzie z nami moja 3-letnia prawnuczka. Za jej podróż każą nam dopłacić 580 zł
- tłumaczy Jan Łukaszewski, który zwrócił się po pomoc do redakcji „Głosu Wielkopolskiego”.
Bilety w dwie strony dla jednej osoby kosztowały nieco ponad 400 złotych. Połączenie lotnicze Poznań-Korfu obsługują tanie linie Ryanair. Dopłata przekraczająca znacznie cenę biletu jest spowodowana pomyłką w imieniu, która pojawiła się w zamówionych biletach.
- Moja wnuczka ma na imię Magdalena, a jej córka - Marta. Prawdopodobnie to ja popełniłem błąd i wpisałem dwa razy imię wnuczki. Wszystkie inne dane się jednak zgadzają - mówi Jan Łukaszewski, który po zauważeniu błędu zwrócił się o pomoc do firmy Fru.pl, za pośrednictwem której, kupił bilety. W przesłanej mu odpowiedzi czytamy, że za zmianę w danych pasażera od... trzech liter wzwyż trzeba zapłacić właśnie 580 zł, a jeżeli imię dziecka nie zostanie poprawione, to nie wsiądzie ono na pokład. Na decyzję i wpłatę firma czeka maksymalnie do jednego dnia przed podróżą.
- To jest pokaz pazerności. Dodatkowo absurd, bo według tego co sprawdziłem - gdybym teraz jeszcze raz kupił wnuczce bilety, to i tak kosztowałyby sporo mniej, niż liczą sobie za zmianę imienia - zauważa pan Jan.
Sam nie podjął jeszcze decyzji co zrobi. Sprawdziliśmy jednak, jak tę sytuację tłumaczą przedstawiciele firm.
W tanich liniach jest... drogo
- To jest praktyka linii lotniczej. Ryanair pobiera opłaty za wszelkie zmiany. Pasażer nieopatrznie musiał pomylić imię na stronie, ale my jesteśmy tylko pośrednikiem i nie możemy pokryć tego kosztu
- wyjaśnia Agata Widła z Fru.pl. I dodaje, że linie lotnicze są bardzo restrykcyjne i jeśli na biletach będą inne dane, to pasażer nie będzie mógł wsiąść. Opłatę za zmianę można uiścić także na lotnisku.
- Czasem są odstępstwa od reguły. Jeśli ktoś wziął ślub i nie zmienił nazwiska, można to zrobić na podstawie aktu małżeństwa. Sprawa wyglądałaby inaczej, gdyby litery w imieniu były przestawione. Ale ono jest całkowicie inne - podsumowuje Widła.
Z kolei Ryanair nie odpowiedział na nasze pytania m. in. o to czy sprawy pana Jana nie można potraktować indywidualnie, choćby z uwagi na wiek jego prawnuczki.
- Co do zasady pan Jan zgodził się na regulamin kupując bilet. Można się zastanawiać, czy nie jest to tzw. niedozwolone postanowienie umowne. Może się tym zająć Europejskie Centrum Konsumenckie i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta
- proponuje Marek Radwański, powiatowy rzecznik konsumentów w Poznaniu. Zaznacza jednak, że tanie linie lotnicze muszą na czymś zarabiać i często robią to w ten sposób.
Zwrócenie się do UOKiK proponuje także Marta Chylińska z biura prasowego Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
I tu koło się zamyka, bo wywołany do tablicy UOKiK po przedstawieniu sprawy skierował nas do... rzecznika konsumentów.
Uwaga na pułapki
- W pewnym momencie zwykle okazuje się, że tanie linie za nic nie odpowiadają, a wszystko leży po stronie pasażera. Podobne problemy dopłat są np. z nadbagażem
- komentuje Włodzimierz Kolat, prezes Wielkopolskiej Izby Turystycznej. Podobne problemy WIT ma z lotami czarterowymi, ale te coraz częściej regulują procedury biur podróży.
Kolat wymienia też inne problemy z wyjazdami:
- Są firmy gdzie można wynająć rezydencję np. w Hiszpanii, ale jak nagle zmienią się nasze plany, to firma nagle nie jest już stroną. Jeśli w kwaterze będą karaluchy lub żmije, trzeba samemu kontaktować się z rezydentem, a on ma dwie doby na reakcję. Mieliśmy takie sytuacje.