Tysiące zatańczonych polonezów i oberków. Kilkadziesiąt ślubów. Występy w ciężkich strojach przy 40-stopniowych upałach. Zespół Pieśni i Tańca Bytów obchodzi 75. urodziny.
Kaszubski Zespół Pieśni i Tańca Bytów to chluba miasta. Jeden z najstarszych kaszubskich zespołów folklorystycznych w Polsce. Został założony w 1946 roku przez Stanisława Kaweckiego, który tuż po wojnie przybył do miasta nad Borują z Wilna.
Taniec z dziurą w stopie
Przez 75 lat działalności przewinęły się przez zespół setki młodych ludzi, Kaszubów, ale także osiadłych tu mieszkańców z różnych stron kraju. Członkowie zespołu są jak jedna wielka rodzina. Wiedzą o sobie niemal wszystko. Tu też znaleźli swoje drugie połowy: zawarli przynajmniej kilkadziesiąt małżeństw. Jak widać, taniec zbliża…
Zespół działa przy Bytowskim Centrum Kultury. Od wielu lat jego kierownikiem jest Jan Stec, a choreografem Joanna Jeśmontowicz.
- Przyjechałem do Bytowa w 1968 roku i niemal od razu zostałem wciągnięty do zespołu, a najpierw na etat do Miejskiego Domu Kultury - mówi Jan Stec.
Joanna Jeśmontowicz, zanim zastąpiła Eugeniusza Kaniukę, wieloletniego choreografa, sama występowała na scenie.
- Miałam 14 lat, gdy wstąpiłam do zespołu - mówi. - Tańczyłam z moim przyszłym szwagrem i to był mój najlepszy tancerz, przeze mnie wyszkolony. Te lata były piękne, ale zdarzało się też dużo trudnych sytuacji. Kiedyś podczas występu na Dniach Bytowa na zamku w stopę wbił mi się gwóźdź. Krew sikała, ale taniec trzeba było dokończyć. Sam występ, szczególnie w upalne dni, także jest niezwykłym wyzwaniem, stroje są ciężkie i grube. Wyobraża sobie pani taniec w Turcji przy 40-stopniowym upale?
A tych strojów zespół ma już kilkadziesiąt. Są kaszubskie, krakowskie, krzczonowskie. - Są na wagę złota - zaznacza pani Joanna. - Niektóre same naprawiamy, ale mamy też zaprzyjaźnioną z zespołem krawcową. W zespole od lat tańczą córki pani Joanny: Agnieszka i Małgorzata. Widać taniec i śpiew mają we krwi.
Zespół uratował jej życie
Bożena Mruk jest weteranką. W zespole jest najstarsza wiekowo i stażem.
- Występuję już od 33 lat, z małymi przerwami na trzy ciąże, chociaż jak byłam w ostatniej, 15 lat temu, w szóstym miesiącu też byłam na wyjeździe w Szwecji - wspomina pani Bożena. - Kontuzja kolana, z którą walczę od ośmiu lat, również mi nie przeszkadza w występach. Kondycję jeszcze mam - uśmiecha się tancerka i żartuje: - Niejednego młodego zatańczę do utraty sił.
Można powiedzieć, że zespół uratował jej życie. Panią Bożenkę los mocno doświadczył, ale dzięki zespołowi stanęła na nogi.
- Gdy 17 lat temu zginął mój najstarszy syn, nie widziałam sensu życia - wspomnienie nadal jest bolesne. - Wtedy przyszedł do mnie ówczesny choreograf, już nieżyjący Eugeniusz Kaniuka, i powiedział, żebym wróciła do zespołu. Dzisiaj wiem, że ta decyzja była najlepsza, zespół okazał się najlepszym lekiem na depresję, na to, aby nadal cieszyć się życiem. Bardzo jestem z nimi wszystkimi zżyta. Jeżeli pojawia się jakiś problem u kogokolwiek z grupy, to ludzie potrafią pomóc, wesprzeć i podrzucić rozwiązanie. Od 2017 roku w zespole jest również mój syn Piotrek, cieszę się bardzo, że nie musiałam go namawiać, sam chciał. Ja, będąc w zespole, nauczyłam się przede wszystkim, że ludzi trzeba kochać, szanować i rozumieć, niezależnie od tego, kim są, jakie mają wyznanie czy orientację.
Pani Bożena przywołuje pewną anegdotkę. Choć nie jest przesądna, trudno jej nie wierzyć w przeznaczenie…
- Podczas obchodów 60-lecia zespołu znana bytowska hafciarka Inga Mach na moje ręce złożyła becik dziecięcy wyszyty wzorem kaszubskim. Po czterech miesiącach okazało się, że jestem w ciąży, i w tym beciku zaniosłam mojego syna do chrztu - wspomina kobieta.
Księgowy wycina hołubce
Niezwykle barwną postacią w zespole jest Marcin Gross. Kocha cyferki na równi z kaszubskim tańcem. Młody mężczyzna na co dzień jest księgowym. Gdy jego rówieśnicy nie rozstawali się z gierkami na telefonach i słuchali hip-hopu, on…
- Zakochałem się w tańcu ludowym - śmieje się młody mężczyzna. - Trochę patrzyli na mnie z niedowierzaniem, trochę z zazdrością. W tym roku minie dziesięć lat, jak dołączyłem do zespołu. Wcześniej zaczynałem w Zespole Fidżel przy Zespole Szkół w Borzytuchomiu, którego choreografem była Asia Jeśmontowicz, i takim oto sposobem trafiłem do bytowskiego zespołu. Interesuje mnie kultura Kaszub, ale też innych regionów Polski. Tym bardziej cieszę się, że nie ograniczamy się tylko i wyłącznie do kaszubszczyzny. Kocham zespół i zrobiłbym wszystko dla niego, jak i dla jego członków. Tu nie ma różnic wiekowych, zdarzało mi się, że tańczyłem i z najstarszą wiekowo dziewczyną, i z najmłodszą.
Nie ma też problemów z zamianą ról
- Gdy brakuje dziewczyn, to chłopcy je zastępują. Najczęściej ja! - śmieje się księgowy. - Jest też tradycją, że na chrzcie nowych członków, który odbywa się na pierwszym wyjeździe, chłopcy muszą się przebrać w stroje dziewczyn, a dziewczyny w stroje chłopaków. Podczas występów też zdarzają się różne wpadki. Na poprzednim jubileuszu jednej z tancerek spadła spódnica, a więc taniec musiała dokończyć… w halce.
W okresie swojej przeszło 75-letniej działalności zespół dał kilka tysięcy koncertów w kraju i poza jego granicami. Jest laureatem festiwali w Gdańsku, Koszalinie, Chojnicach, Szczecinie, Słupsku. Brał udział w prestiżowych festiwalach w Europie (Europeade): Frankenberg (Niemcy), Turyn (Włochy), ponadto koncertował w Bułgarii (Chabrowo), na Węgrzech, w Rosji (Archangielsk), na Ukrainie (Zaleszczyki, Tarnopol, Kremienczuk, Połtawa), Holandii (Vert, Celno), Niemczech (Templin, Neubrandenburg, Waldkraiburg, Erlangen, Łużyce, Monachium, Rinteln, Brema, Hamburg), na Litwie (Jurbarsk) oraz Turcji (Iskenderun, Kirikhan, Arsuz, Yayadaga, Samandag, Antakya). Wielokrotnie występował przed kamerami telewizji polskiej i niemieckiej, został uhonorowany wieloma dyplomami oraz odznaczony medalami: „Karwowskiego”, „Stolema” i Krzyżem Kawalerskim.