Talibowie mają swoją tajną broń - nieletnich egzekutorów
Talibowie szczują miejscowych funkcjonariuszy i dowódców wojskowych przeszkolonymi przez nich chłopcami. Mają jeden cel - wymierzyć sprawiedliwość swoim wrogom.
Afgańscy talibowie wpadli na szatański pomysł, by się rozprawić z miejscowymi funkcjonariuszami administracji państwowej i dowódcami wojskowymi.
W roli egzekutorów występują nieletni chłopcy, którzy byli najpierw wykorzystywani seksualnie przez urzędników, a po przeszkoleniu u talibów odpłacają swoim oprawcom, dostarczając im narkotyki i zabijając.
Ten przerażający proceder rozpowszechnia się w całym Afganistanie, nigdzie nie wydaje się tak głęboko zakorzeniony jak na północy kraju, w prowincji Uruzgan.
Nadużycia seksualne, jakich dopuszczają się wobec chłopców funkcjonariusze państwowi, czynią z głodnych zemsty dzieciaków łatwy łup dla talibów, którzy organizują im specjalne przeszkolenia. Często nie ma dla nich innej drogi ucieczki. Wielu z nich wraca więc do afgańskich funkcjonariuszy, w tym do dowódców wojskowych tylko po to, aby zemścić się na swoich oprawcach. W ciągu niemal dwóch lat, kilkoro chłopców zdołało pozbyć się setki policjantów.
Talibowie wysyłają do punktów kontrolnych pięknych, przystojnych chłopców, a nieświadomi niczego policjanci łatwo dają im się omamić. Dzieciaki trują, narkotyzują, zabijają. To się dzieje niemal codziennie
- twierdzi Ghulam Sakhirogh Lewanai. Mężczyzna pełnił funkcję szefa policji w Uruzgan, do czasu, gdy nie zakomunikowano mu, że nie radzi sobie z rosnącą przestępczością w regionie. - Talibowie szybko zorientowali się, że te dzieciaki są największą słabością funkcjonariuszy - mówi agencji AFP Lewanai. To zbrodnia doskonała. Bojownicy doskonale zdają sobie sprawę, że wrogom łatwiej wytropić zamachowców - samobójców niewinnie wyglądającego, małego chłopca.
- Talibowie wykorzystują chłopców niczym lep na muchy - dodaje 21- letni Matiullah, policjant, który jako jedyny ocalał z ataku w dzielnicy Dehrawud, do którego doszło wiosną ubiegłego roku. Jak wspominał mężczyzna, napastnik - nastoletni Zabihullah udał się pewnej nocy do punktu kontrolnego i z zimną krwią zamordował we śnie siedmiu policjantów. - Po wszystkim przyszli tam talibowie, którzy sprawdzali, czy ktoś ocalał z tej rzezi. Udawałem, że nie żyję, dzięki temu jestem - wyznaje Matiullah wskazując na ranę na czole. Kiedy wspólnicy talibów zabrali broń i amunicję, Zabihullah oświadczył: „Wszyscy są martwi” - Cudem uszedłem z życiem - mówi drżącym jeszcze głosem 21- latek.
Talibowie wszystkiemu jednak zaprzeczają. - Do takich operacji, do wykonywania egzekucji na naszych wrogach mamy specjalną brygadę mężczyzn - podkreśla z naciskiem w rozmowie z dziennikarzem AFP ich rzecznik.
Organizacje zajmujące się prawami człowieka oraz afgański rząd mają jednak na ten temat inne zdanie. Urzędnicy nie raz podkreślali, że nieletni chłopcy nie tylko pełnią rolę sługusów seksualnych, ale także noszą za wieloma afgańskimi dowódcami broń. Praktycznie we wszystkich 370 lokalnych punktach kontrolnych w prowincji Uruzgan „zatrudnione” jest przynajmniej jedno dziecko.
Dowódcy mają prawdziwą obsesję na punkcie „swoich chłopców” i często o nich rywalizują. Kiedy jeden z nich oskarżył drugiego o „kradzież” nieletniego kochanka, wywiązała się między nimi ostra kłótnia. Doszło nawet do strzelaniny. - Jeśli zmusisz mnie do porzucenia mojego kochanka, opuszczę też punkt kontrolny -grozili. - Aby w regionie było bezpiecznie, najpierw trzeba uwolnić te dzieciaki z rąk policjantów - przyznaje jeden z urzędników z Kabnulu, który lustrował te okolice.
Wielu lokalnych afgańskich dowódców oraz urzędników traktuje swoich nieletnich kochanków jako trofeum. Niektórzy z nich chętnie dzielą się zdjęciami swoich „pięknych zdobyczy.”
- Niewolnictwo seksualne dzieci jest w wielu regionach Afganistanu powszechnie postrzegane jako praktyka kulturowych, a nie przestępstwo - mówi w rozmowie z AFP szef londyńskiej organizacji charytatywnej Child Soldiers International, Charu Lata Hogg i dodaje: - Ponieważ ten proceder to najczęściej praktykowany przez osoby zajmujące wysokie stanowiska- watażków, dowódców, polityków - trudno go wyeliminować.
Lokalni dowódcy grasują w wielu rejonach „polując” na młodych chłopców. Rodzice boją się o swoje pociechy.
Afgańskie rodziny coraz bardziej obawiają się o swoje męskie pociechy. - Lokalni dowódcy armii rządowej grasują w wielu rejonach „polując” na młodych chłopców. Doszło już do tego, że boimy się nawet ładniej ubierać nasze dzieci, żeby nie wydały im się atrakcyjne - mówi mieszkaniec Dehrawud Nader Khan.
13-letniego siostrzeńca Khana uprowadził na początku tego roku dowódca Naqibullah, kiedy rodzina wysłała malca do sklepu po chleb. Chłopca udało się uwolnić dopiero wówczas, gdy starszyzna plemienna obległa biuro gubernatora prowincji Mohammada Nazira Kharoti. Ludzie zapowiedzieli, że nie odpuszczą, groziło rozlaniem się konfliktu. Tym razem to zwykli ludzie byli gorą.
Gubernator przyznał AFP, że zdecydował się za porwanie aresztować Naqibullaha. Szybko jednak okazało się, że mężczyznę zwolniono zza krat i to w ciągu miesiąca. Urzędnicy gubernatora tłumaczyli to tym, że był on niezbędnie potrzebny do służby wojskowej. - Trudno respektować prawo, gdy mamy do czynienia z sytuacją wojenną, kiedy liczy się dosłownie każdy wojskowy - ucina krótko Kharoti. Nie zająknął się ani słowem o tym, co musiała przeżywać rodzina chłopca i on sam, gdy dostał się w łapy wojskowego.
Autor: Sylwia Arlak