Taksówkarz to zawód dużego ryzyka
Tajemnicza śmierć taksówkarza przypomniała, jak niebezpieczny jest ten zawód. Jeden ze słupskich taksówkarzy napadany był dwukrotnie.
Na 12 lat pozbawienia wolności został skazany 24-letni Marcin B., który dokonał rozboju i usiłował zabić słupskiego taksówkarza, raniąc go co najmniej siedmiokrotnie w głowę i szyję, okradając z pieniędzy i rzeczy na kwotę prawie 2,3 tysiąca złotych oraz dokumentów.
Do tego napadu doszło 4 września 2014 roku o godzinie pierwszej w nocy. Taksówkarz Tadeusz K. stał na postoju przy dworcu.
- Dostałem z centrali zlecenie na Grunwaldzką 8. Oskarżony stał na chodniku. Wsiadł. Chciał jechać w stronę kościoła. Mówił, że nie jest ze Słupska, tylko z Górki Białostockiej, że przyjechał do kuzynki. Jechaliśmy Grunwaldzką - opowiadał taksówkarz.
Jednak życzenia pasażera zmieniały się. Taksówkarz zawracał, kluczył ulicami. - To jedź pan w prawo, mówił, a na Mochnackiego na parkingu, żebym zawrócił - opowiadał pokrzywdzony. - Nie wiem, co się stało. Czy zostałem uderzony? Ocknąłem się dopiero, gdy jego ręce poczułem na szyi.
Oprócz duszenia było uderzanie w głowę pięścią , nożem. Sprawca wyrwał kluczyki ze stacyjki, gdy taksówkarz chciał odjechać.
- Wyskoczyłem z samochodu. On za mną. Przewrócił mnie na ziemię i naskoczył na mnie. Leżałem twarzą do ziemi. Wyrwał mi portfel z kieszeni. Gdzie masz kasę, pytał. Już zabrałeś, mówię. Leżałem cicho i usłyszałem, że się oddala - opowiadał taksówkarz.
Zakrwawiony Tadeusz K. doczołgał się do najbliższego domu. Bezskutecznie dzwonił domofonem. W ostatniej klatce na parterze paliło się światło. Taksówkarz zapukał do okna. Pomogła mu kobieta, która wezwała pomoc.
Tadeusz K. przeszedł operację oczu, miał złamaną podstawę czaszki, pozszywaną głowę, ucho i szyję. Stracił ponad 800 złotych i dokumenty.