Taki jest nowy rynek w Katowicach AKTYWNE ZDJĘCIE
Takiej przebudowy centrum, jaką zafundowały sobie Katowice, nie było w ostatniej dekadzie w żadnym śląskim mieście. Kosztowny i trwający sześć lat wielki remont dobiegł końca. Nie obyło się bez wpadek, są i sukcesy.
Po ponad sześciu latach remontów i modernizacji, przebudowa centrum Katowic na osi rondo - rynek ostatecznie dobiegła końca. Jej ostatni element - pawilon gastronomiczny - jest gotowy. Nadal nie wiadomo, kiedy wewnątrz zostaną otwarte restauracje, ale już czynna jest kolorowa toaleta miejska na jego parterze. Przebudowa kosztowała ponad 263 mln złotych. Za te pieniądze wymieniono i przebudowano torowiska tramwajowe, koryto Rawy, odnowiono ulice w centrum, aleję Korfantego oraz wybudowano nowy rynek. Ten ostatni jednym się podoba, innym nie, choć chyba wszyscy zgodzą się, że wygląda o wiele lepiej niż przed przebudową.
Rynek, wcześniej dość chaotyczny, częściowo dostępny dla ruchu kołowego, dziś składa się z kilku placów. Kwiatowy jest między dawnym Domem Prasy (dziś budynkiem Urzędu Miasta) a Domem Handlowym Zenit. Teatralny jest przed Teatrem Śląskim. Mamy też plac Centralny oraz tzw. rekreacyjny z fontanną Sztuczna Rawa. Oba oddziela pawilon gastronomiczny, którego budowa kosztowała około 4,5 mln zł. A sam koszt publicznej toalety w nim to prawie 1,2 mln zł. Pawilon jest jednym z najczęściej krytykowanych elementów nowego rynku, ale nie jedynym. Na ulicach wyremontowanych w pierwszym etapie widać zniszczone granitowe płyty. Miejscami są już zapadnięte albo pokruszone. Ciągły jest też problem z utrzymaniem ich w czystości.
Część przy Sztucznej Rawie jest najbardziej lubianym fragmentem nowego rynku. To ze względu na fontanny, palmy i leżaki przy nich, efektowną zieleń (szumiące trawy) obok i napis „ I love Katowice”, który ustawiono tu zimą i który był ulubionym tłem do zdjęć selfie. Dobrze prezentuje się też część przy urzędzie, z fontanną i ławkami wmontowanymi w podświetlane schody. Trudno jeszcze ocenić minipark koło pawilonu, a powód jest prosty - drzewka w nim są jeszcze niewielkie, więc placyk parku na razie nie przypo-mina.
Katowiczanie nie pokochali natomiast wiat nad przystankami tramwajowymi przy rynku i ulicy Warszawskiej. Kosztowały około miliona złotych i sięgają pierwszego piętra kamienic. Miały pasować do industrialnego charakteru miasta. Trzeba je było poprawiać, bo daszki na wiatach były zbyt wąskie. Trzeba też było ogłosić kolejny przetarg na zaprojektowanie i dobudowę bliźniaczych „daszków” za ponad 430 tys. zł. A kolorowe lampki LED za 1,5 mln zł na torowiskach tramwajowych teoretycznie - świecąc na czerwono lub zielono - powinny ostrzegać pieszych o nadjeżdżającym tramwaju. W praktyce psują się i świecą jak chcą, albo w ogóle. Z kolei część placu centralnego, ta pozbawiona ozdób, ławek, zieleni, to zdaje się najbrzydszy fragment rynku: pusty, wyłożony granitowymi płytami, latem z braku cienia skwar jest tu nie do wytrzymania, jesienią i zimą - hula wiatr. Okazjonalnie w miejscu tym pojawiają się jarmarki albo urządzane są imprezy, jednak po ich zakończeniu przestrzeń jest pusta. Tuż obok, przy torach tramwajowych, znajdziemy budkę tramwajową. Poprzednią, która przez wiele lat była na środku rynku, rozebrano. W miejsce zielonego blaszaka pojawiła się nowa; też brzydka. Między rynkiem a aleją Korfantego jest z kolei jedyna z kilku planowanych „zielonych ścian”. Wertykalne ogrody miały nas oddzielać od hałasu ulicy. Został tylko jeden, z budowy kolejnych wycofano się po fali krytyki.