Tajemniczy drapieżnik atakuje nocą, w deszczu
Pod Kożuchowem giną kury i koty. Nawet w mieście widziano dziwne zwierzę.
Sołtys Podbrzezia Dolnego Jan Skotarek widział tajemnicze zwierzę z odległości dziesięciu metrów. - Kiedy zaatakował kury, to krzyknąłem. Stworzenie powoli oddaliło się, jakby chcąc pokazać, że nie boi się ludzi. Było ciemno. Ono było szare, wielkością jak kot. Przypominało norkę. Myśliwi mają różne zdania o tej sprawie, bo zwierzaka nie udało się złapać. Podejrzewam, że ktoś przywiózł jakieś dziadostwo, które uciekło albo ktoś je wyrzucił. Pierun wie, co to jest – mówi sołtys. Dorota Czerniak z tej samej wsi o trzebienie drobiu podejrzewa lisy. Jednak sęk w tym, że od czasu pojawienia się nieznanego drapieżnika, nie widziano też lisów. - Gdyby sprawcą była kuna, to psy zrobiłyby z nią porządek - uważa pani Dorota, która wiosną widziała, jak po ul. Zygmuntowskiej biegała łasica lub kuna. Bronisław Wartecki z Nadleśnictwa Nowa Sól, widział zabite jednej nocy przez kunę 200-300 bażantów, jednak o te zabójstwa podejrzewa inne zwierzę.
Zdaniem B. Warteckiego, inżyniera nadzoru w Nadleśnictwie Nowa Sól to raczej nie są kuny, chociaż są one także podobne do kota i charakteryzują się wybitnym instynktem zabijania.
- Kuna upoluje więcej niż zje, aby go zaspokoić. Widziałem kiedyś w bażantarni zabitych 200-300 ptaków w ciągu jednej nocy - wyjaśnia B. Wartecki. Z opisu zwierzęcia widzianego pod Kożuchowem i opinii leśnika prawdopodobne są dwie opcje. Atakuje albo jenot, albo szop pracz. - Choć nie słyszałem, aby one atakowały zwierzęta domowe. Obydwa stworzenia są bardziej skryte niż lis. Jenot przybył do nas z hodowli ze wschodu i zasiedlił Europę. Natomiast szop pracz przywędrował z Ameryki Północnej, jako zwierzę hodowlane. Potrafi zabić wszystko, co się rusza - opowiada leśnik. Na obwodnicy Nowej Soli miesiąc temu pod kołami jakiegoś pojazdu zginął jeden szop pracz.
Bronisław Wartecki przekonuje, że z pewnością sprawcą ataków nie jest wilk, gdyż tak blisko do ludzkich siedzib teraz nie podchodzi, a chcąc zapolować wybiera dużą ofiarę. Fakt pojawiania się zwierzęcia podczas deszczu lub burzy jest zrozumiały. Czuje się ono wtedy bardziej bezpiecznie, bo nic mu nie zagraża. Drapieżniki polują nocą – wyjaśnia B. Wartecki.
Kazimierz Sadowski z Podbrzezia Dolnego stracił dziesięć kur. Zagryzł je tajemniczy drapieżnik, który atakuje nocą lub w czasie deszczu. Sołtys wsi Jan Skotarek stracił aż 16 sztuk drobiu.
– Ustawiliśmy klatki i czekamy, żeby zwierzę się złapało. Myślę, że sprawcą jest szop pracz. Janek widział go. Mówił, że był krótszy od lisa. Już dwa lata temu coś nam kury zagryzało, od tego czasu był spokój, teraz znów się zaczęło - narzeka pan Kazimierz.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że w Podbrzeziu Dolnym zaczynają biegać młode lisy. - Chyba z nowego miotu. Przypuszczam, że zwierzę wcześniej oprócz kur i kotów tępiło także lisy. Może drapieżnik zmienił rewir? – zastanawia się z nadzieją w głosie sołtys J. Skotarek.
Dziennikarz Gazety Lubuskiej Tomasz Rusek z Gorzowa Wielkopolskiego między Skwierzyną, a Międzyrzeczem, jadąc pod wieczór podczas deszczu starą „trójką”, zobaczył niezwykłe zwierzę. - Jadąc powoli, pod drzewem zobaczyliśmy stworzenie przypominające połączenie małpy i pumy. Mały pysk, duże ciało, większe od kota, bardzo długi puszysty ogon i było chyba czarnego koloru. Zwierzę siedziało nieruchomo w pozycji charakterystycznej dla kota. Mogło mieć około 1,2 metra długości. Nie było to nic, co kiedykolwiek wcześniej widziałem w lubuskich lasach. Kiedy cofnęliśmy auto, zwierzęcia już nie było – relacjonuje T. Rusek.
Sprawca ataków pozostaje nieuchwytny.