Edyta Litwiniuk

Tajemnice starej fotografii [ZDJĘCIA,WIDEO]

Tajemnice starej fotografii [ZDJĘCIA,WIDEO] Fot. Edyta Litwiniuk
Edyta Litwiniuk

Są unikatowe, jedyne w swoim rodzaju. Tutaj nie da się nic poprawić. Zdjęcia robione dawnymi technikami przez Krzysztofa Falcmana i Andrzeja Seweryńskiego za pomocą starego miechowego aparatu.

A kijek do selfie zabrałaś? - pyta młodsza. - No jak to? Selfie musi być i dzióbek obowiązkowo. A potem fotkę wstawiamy na fejsa. - Po co to wszystko? - pyta starsza. - Żeby znajomi widzieli, żeby się pokazać? - Ale po co ci tyle zdjęć, przecież one wszystkie są takie same? - dopytuje. - Wcale nie! - przekonuje młodsza. - Tu masz taki fajny program, co robi efekty. Zrobisz sobie fotkę z rogami renifera, czapką Mikołaja czy czym tam chcesz. To tak w klimacie świąt. A po świętach możesz sobie zrobić sweet focię z koroną na głowie albo w okularach. I patrz tutaj. Ten program sam poprawia. Oczy powiększa. No full wypas po prostu... Co chwilę możesz robić nowe.

- A jak zgubisz telefon jak ostatnio? Przecież te wszystkie zdjęcia przepadną? - drąży starsza. - To sobie zrobię nowe, ładniejsze - mówi młodsza.

***

Fotografie w odcieniach szarości, lekko już poblakłe. Wszystkie ułożone pieczołowicie w albumie. Niektóre pożółkłe ze starości. Starte na rogach od częstego oglądania. Na kolejnych stronach całe drzewo genealogiczne. Wyprostowani sztywno dziadkowie. Na innych obrazkach trochę już młodsi rodzice. Na ostatnich stronach dzieci. Jedno z lekko rozmazaną twarzą. Widocznie nie starczyło mu cierpliwości, by siedzieć nieruchomo na tyle, żeby fotograf zdążył wykonać zdjęcie.

Na kolejnych ujęciach zwracają uwagę szczegóły. Zdjęcia są statyczne, więc jest czas, żeby się przyjrzeć, jak była ubrana babcia Halina czy ciocia Władzia. Skracają się spódnice i włosy. Rozluźniają spojrzenia. Cały czas jednak pełno tam powagi.

- Wykonanie takiego zdjęcia to było wielkie wydarzenie. Do fotografa szło się w odświętnym stroju. Z całą rodziną. To były szczególne przygotowania. Wszystko po to, żeby zdjęcie wyszło idealnie - opowiada Krzysztof Falcman, fotograf z Lęborka.

Z fotografii patrzą więc poważne, mądre oczy. Tło nie rozprasza obrazu. Jest czas, by zwrócić uwagę na detale. Kontemplować spojrzenie, które wwierca się w pamięć. Tak, w tych starych fotografiach drzemie czar i te stare, niepowtarzalne zdjęcia przechowuje się jak relikwie.

Zdecydowana większość ludzi robi zdjęcia telefonem - mówi Krzysztof Falcman. - Najczęściej zdjęcia w tym telefonie zostają albo składowane są na dyskach komputerowych. Na dobrą sprawę niewiele zdjęć można będzie obejrzeć za 50 czy 100 lat. Co będą oglądać następne pokolenia, kiedy dane z płyt CD poznikają, a twarde dyski padną?

***

Dwaj lęborczanie, Krzysztof Falcman i Andrzej Seweryński, od lat fascynują się dawną fotografią. Ta fascynacja nie polega jedynie na studiowaniu albumów czy pogłębianiu tajników wiedzy na temat tego, jak się kiedyś robiło zdjęcia, ale na wykonywaniu fotografii tak, jak to robiono kiedyś. Tym samym sprzętem, tymi samymi metodami. Kilka miesięcy temu w Lęborku stworzyli Pracownię Fotografii Dawnej. Wykonują w niej zdjęcia starym drewnianym aparatem na wielkoformatowych kliszach. Starymi aparatami, też na kliszach robili zdjęcia do swojego projektu, który realizowali jakiś czas temu. Na tych fotografiach utrwalali ginące rzemiosła na Kaszubach. Teraz zachowywać będą zwykłych ludzi.

- Nie da się ukryć, że jest to umierająca sztuka. Jest niewiele osób, które w ten sposób wykonują fotografie - mówi Krzysztof Falcman i dodaje: - Takie zdjęcia zdecydowanie bardziej różnią się od tych współczesnych. Na pierwszy rzut oka widać, że są inne. Mają w sobie duszę.

Laboratorium działa krótko, ale na jego profilu facebookowym można obejrzeć kilka wykonanych starym aparatem fotografii. - Zgłaszają się do nas ludzie, którzy tęsknią za takimi fotografiami - opowiada. - Lubią je, chcą je mieć u siebie. Powiesić na ścianie, pokazać rodzinie, znajomym.

To nie jest oferta dla ludzi, którzy szukają zdjęć robionych jak najtaniej. Takie zdjęcia są dużo droższe od swoich cyfrowych kuzynów. Decyduje tu też dobór materiałów. Klisza, na jakiej wykonuje się zdjęcie, jest trudno dostępna. Kupić można tylko jakieś niewykorzystane wcześniej egzemplarze. - Fotografia dawna to oferta dla kogoś, kto szuka nietuzinkowych, niepowtarzalnych zdjęć.

W trakcie jednej sesji wykonywane są 2-3 zdjęcia. Za studio służy antykwariat, który prowadzi Andrzej Seweryński. - Zdjęcia wykonywane są na kliszy w rozmiarze 13x18 cm. Powiększenie z takiej kliszy daje zdecydowanie lepszą jakość. Jest też inna plastyka na tych fotografiach. Te z cyfrówki są płaskie. Tamte mają głębię. Wyglądają, jak zrobione sto lat temu. Nie są też obrabiane komputerowo. Jest tylko jedno podejście. Dlatego liczy się doświadczenie. Robisz zdjęcie i nie wiesz tak naprawdę, co zobaczysz, kiedy już będzie gotowe. Stąd pewnie nie ma następców, żeby robić takie zdjęcia, trzeba się naprawdę wiele nauczyć. To jest fotografia, w której nie ma miejsca na pomyłki, bo każda pomyłka kosztuje. Wszystko jest też wykonywane ręcznie. Nie robią tego maszyny - opowiadają.

***

Drewniany aparat stoi na środku pomieszczenia. Musi sporo ważyć, jest ogromny. Żeby ułatwić pracę fotografowi, wyposażono go w kółka. Można wtedy podjechać do przodu czy lekko się cofnąć.

- To stary skrzynkowy aparat wielkoformatowy, tzw. miechowy - mówi Krzysztof Falcman. - Z tyłu znajduje się tzw. matówka. A z przodu - jak w każdym aparacie - obiektyw, tyle że dużo większy. Żeby zobaczyć cokolwiek na matówce, fotograf potrzebuje specjalnej płachty, którą sobie zarzuca na głowę. Dopiero wtedy widzi niewyraźny obraz osoby, która siedzi przed nim. Obraz jest odwrócony.

Zanim fotograf zabierze się do zdjęcia, najpierw musi do drewnianej kasety w ciemni włożyć materiał światłoczuły. Na wprost aparatu siada modelka. Fotograf co chwilę podchodzi do aparatu, zarzuca sobie na plecy spory kawał ciemnego materiału i spogląda w matówkę. Ustawia kadr, ostrość. Jeśli już to zrobi, mierzy czas światłomierzem i ustala czas ekspozycji. Patrzy przez chwilę i niezadowolony podchodzi do modelki, poprawia. Przesuwa światło, żeby lepiej oświetlało twarz. I tak kilka razy.

Dopiero kiedy wszystko układa się po jego myśli, do aparatu wkłada kasetę z materiałem światłoczułym, odciąga tzw. szyberek, odsłaniając kliszę. Naświetlenie trwa około pół sekundy do sekundy. - Nie ruszaj się i nie mrugaj - pada tradycyjna komenda. Fotograf naciska spust migawki. Następnie kaseta z kliszą jest zamykana i wyjmowana. Fotograf wkłada drugą kliszę. - Dla pewności zrobimy drugie ujęcie - mówi. Następuje zmiana pozycji modelki i procedura się powtarza. - Ważne jest, żeby pamiętać, którą stronę się naświetla. W razie pomyłki można otrzymać tzw. podwójną ekspozycję. Czyli na jednej kliszy dwa zdjęcia. Co też czasem daje ciekawy efekt, choć niezamierzony.

Następnie zdjęcia są wywoływane przez fotografów w ciemni. Efekt zawsze sprawia niesamowite wrażenie. - Tego, co jest w tych zdjęciach, nie da się opisać w prosty sposób, zwykłymi słowami - mówi Andrzej Seweryński.

Stare zdjęcia aż się proszą o wykorzystanie dawno zapomnianych przedmiotów. Stąd kolejny pomysł fotografów - zdjęcia stylizowane na początki XX wieku. - Jesteśmy na etapie kompletowania akcesoriów - mówi Krzysztof Falcman. - Szczególnie do strojów kobiecych. Wtedy wykorzystywane były opaski na czoło, fifki, frędzle przy strojach. - Hiciorem będą zdjęcia stylizowane na zombie, bo taki też mamy plan - mówi jeden z fotografów.

***

Na profilu facebookowym Pracowni Fotografii Dawnej zamieszczono już kilka fotografii wykonanych starym miechowym aparatem. Jest Zespół Muzyki Dawnej Incantare, działający przy lęborskim Młodzieżowym Domu Kultury. Są zdjęcia lęborczan, którzy postanowili w ten unikatowy sposób utrwalić siebie na zawsze. Jest palący mężczyzna, wymalowana w dziwne barwy kobieta z rogami. Są dwie młode dziewczyny robiące sobie zdjęcia.

Uwagę przyciągają zdjęcia rodziny państwa Goitowskich z Lęborka. On w kapeluszu, ona z córką, syn w meloniku i z laseczką. Na koniec cała rodzina na wspólnym zdjęciu. Niby są zwykli, przeciętni, ot, jacyś tam lęborczanie. Ale przyglądając się dłużej takiej fotografii, nie trudno dostrzec, że każda z tych osób, która patrzy nam prosto w oczy, ma do opowiedzenia jakąś historię. I że żadna z tych opowieści nie będzie nudna.

- Od lat jestem miłośnikiem antyków. Od lat też znam się z Andrzejem i kupuję od niego starocie - opowiada Rafał Goitowski. - Wiedziałem też, że jego pasją jest fotografia, że wraz z Krzyśkiem robią zdjęcia niekonwencjonalnymi sposobami. Mają świetne pomysły na zdjęcia, coś w tych fotografiach jest takiego, że chce się na nie patrzeć. Kiedyś zaprosiłem ich na sesję do mojego mieszkania. Teraz zrobiliśmy zdjęcia w ich pracowni. Właśnie tym starym miechowym aparatem.

Pan Rafał mówi, że nie przygotowywali się szczególnie, kiedy wybierali się na swoją rodzinną sesję.

- Chcieliśmy być tacy jak na co dzień, naturalni - stwierdza. - Dlatego też nie było żadnego makijażu i wyjściowych strojów - śmieje się. - Chodziło nam o to, żeby oddać charakter naszej rodziny, i myślę, że się udało. Potraktowaliśmy to też trochę jak zabawę, zwłaszcza że w pracowni były dostępne rekwizyty.

Teraz te wywołane skrupulatnie przez fotografów odbitki zawisną na ścianach mieszkania państwa Goitowskich - a jakże by inaczej - oprawione w stare ramy. Tak żeby pasowały do pełnego starych mebli i bibelotów wnętrza.

- Mówi się, że stare rzeczy mają duszę - zastanawia się Rafał Goitowski. - I moim zdaniem coś w tym jest. Są osoby, które lubią nowoczesne wnętrza czy przedmioty, takie które można kupić w sklepie. Ja uwielbiam starocie. Te przedmioty są unikatowe, niepowtarzalne. Dokładnie jak te zdjęcia z Pracowni Fotografii Dawnej.


edyta.litwiniuk@polskapress.pl

Edyta Litwiniuk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.