Patrycja miała swoją tajemnicę związaną z wujkiem, a Marysia swoją. W Wielkanoc zorientowały się, że ich tajemnica jest identyczna. Wtedy ją ujawniły rodzicom.
O Jacku znajomi, rodzina i koledzy z firmy mówili w superlatywach. Życzliwy, sympatyczny, kompetentny manager, z wykształcenia inżynier po Akademii Górniczo-Hutniczej. Nigdy nie wszedł w konflikt z prawem. W pracy pomógł koledze, gdy nastąpiło zatrzymanie akcji serca i wtedy bez oporów przystąpił do czynności ratunkowych i sztucznego oddychania. Bez dwóch zdań w ten sposób uratował chłopu życie. Nie każdego stać na taki gest.
Sukcesy na niwie zawodowej łączył z udanym życiem rodzinnym, jedno dziecko już odeszło z domu, młodszy syn miał 10 lat.
Jako mężczyzna około 40-stki Jacek był postrzegany jednoznacznie: wzorowy mąż i znakomity ojciec.
Rodzinne biesiady
Jego żona utrzymywała bliskie relacje z dwiema siostrami i bratem, wszyscy się odwiedzali w Krakowie lub w niewielkich miejscowościach, gdzie rodzeństwo miało swoje domy. Jacek jako szwagier był mile widzianym gościem.
Podczas tych wizyt nie zachowywał się nietypowo, ot zwyczajnie sprawdzał, co dzieci robią w pokoju, do którego poszedł i jego syn. Czasem, choć dorosły, przyłączał się do zabawy, a wszystko dobywało się w atmosferze śmiechu i radości.
Dzieci go bardzo lubiły. Tylko wprawne oko mogło zauważyć, że Jacek nieco dłużej zatrzymywał wzrok na niespełna 10-letniej Marysi, dziecku jednego szwagra oraz na 13-letniej Patrycji, która była oczkiem w głowie drugiego szwagra.
Z dalszej części tekstu dowiesz się:
- Co działo się za zamkniętymi drzwiami?
- Jaki los spotkał Jacka J.?
- W jaki sposób przerażająca prawda wyszła na jaw?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień