Ta zaraza bywa niewidoczna. Poznajemy ją po owocach
W słowniku „mentalność” ma proste tłumaczenie: sposób myślenia charakterystyczny dla jednostki, uwarunkowany biologicznie i społecznie. Biologię mamy chyba wciąż tę samą. Co się więc dzieje z warunkami społecznymi, że się tak niekorzystnie zmieniamy? Mówi się, że przykład idzie z góry - ale dlaczego tak szybko i w stronę zła? Czy nie mamy kręgosłupa? Busoli jakiejś? Musimy być tacy wściekli i szukający wrogów?
To nie tylko politycy pokazują, że zło jest atrakcyjniejsze. Media też… maczają łapy i rozogniają to, co im politycy „podają do wierzenia”, pewnie po to, żeby się „zasłużyć”.
A czemu tak szybko i bezwzględnie? Bo łatwiej! Mistrz od insynuacji, degradowania, oskarżania - jest mistrzem niedoścignionym, to widzimy.
Ale dlaczego dla niektórych jest wciąż tak atrakcyjny?
Oto np. nie tak dawno czworo aktorów wypowiedziało się na temat sytuacji politycznej w naszym kraju. Wolno im? Wolno, przecież są obywatelami. Tabloidy się na nich natychmiast rzuciły, ale w jakim stylu? Z komentarzem, że tu już nawet lekarz nie pomoże. Czyli co? Tylko odstrzelić? Albo jakąś inną formę eutanazji zastosować?
Ale pewnie zanim to nastąpi, to najpierw trzeba ich w opinii społecznej zdegradować.
Chociaż są to ze swojego pokolenia wybitni artyści, z teatru, jednego z najlepszych w Europie, to określa się ich słowem „celebryci”… Bo tacy to mogą mieć „pomieszane w głowie”.
O co się ich oskarża, na co nawet lekarz, przypuszczalnie psychiatra, nie pomoże?
A o to, że oni mówią, co myślą. Można się z tym nie zgadzać, można ich posądzać, że jako artyści są przewrażliwieni, nadwrażliwi. Ale żeby od razu zdyskredytować? Uznać za niewartych leczenia?
Jak popatrzeć na to wszystko z boku, to wychodzą nasze potworne wady. Polsko-słowiańskie niechlujstwo.
No, przepraszam bardzo, ale jeśli taki typ mentalności będzie się rozpowszechniał, to stopień demoralizacji będzie szybko postępował, a to może być najgroźniejsze z tego, co czeka tę społeczność. Gdyby nasz naród był mądry, to potrafiłby przynajmniej obśmiać te „odgórne kierunki demoralizacji”.
Ale jest gorzej: zaraza bywa niewidoczna. Dopiero „poznajemy po owocach”.
Ta demoralizacja wzmacnia też nasze tzw. wady narodowe.
Jedną z nich jest brak profesjonalizmu, niechlujstwo, bylejakość.
I to po każdej stronie. Okupacja w Sejmie, a lider jednej z partii, która tam ma być, jest właśnie z „partyjną koleżanką” na sylwestrze zagranicznym… Bo pewnie miał zapłacone, nie spodziewał się, że wszystko tak długo będzie trwało…
Oto poseł-prezes krzyczy o puczu, a prezydent w tym czasie na nartach sobie jeździ.
Bo może też nie przewidział, że się prezesowi coś skojarzy, albo że będzie miał jakieś problemy słownikowe. To jest to samo.
A jeśli puczem jest nawet śpiewanie pani Muchy?
Ja na to śpiewanie patrzę wyrozumiale. Pamiętam, jak była „Solidarność”, to związek dbał o to, żeby strajkującym dostarczyć rozrywki. Sam w tym brałem udział!
Ileż razy byłem w Stoczni, wtedy Lenina, recytując wiersze. Ileż razy na innych akcjach strajkowych byliśmy ze studentami i śpiewaliśmy piosenki kabaretowe. Bo presja zamknięcia jest taka, że oni muszą gdzieś rozładować emocje. I ci od psychologii tłumu o tym wiedzieli.
A teraz? To, co się dzieje dalej… to już działanie strachu! Postraszymy, prokuratura i policja pomogą, osądzimy - a potem się okaże, co z tego wyjdzie.
Jak popatrzeć na to wszystko z boku, to wychodzą nasze potworne wady. Polsko-słowiańskie niechlujstwo.
No to co, że nie doliczymy tam dwu czy trzech głosów, policzmy tak mniej więcej. To wszędzie tak jest. To mi zawsze tak strasznie przeszkadzało! Taka ogólna niedoróbka… w każdej dziedzinie.
Jeśli na tym tle pojawi się jakiś profesjonalista - znowu wszystko jedno w jakiej dziedzinie - to się go „ściąga”, żeby za wysoko nie wyrósł. Bo musi być „równo”. Oczywiście równanie jest zawsze w dół.
I dziwna ambicja, która nas zabija! Oczywiście ambicja sama w sobie bywa stanem dobrym. Może prowadzić do osiągnięć.
Ale nasza jest najczęściej negatywna, chora, jest raczej nadmiernie dobrym mniemaniem o sobie, bez pokrycia.
To jest tak, jak w tym dowcipie rysunkowym, już nie pamiętam kogo: na czym będzie polegać „dobra zmiana” w filharmonii? Ano na tym, że pani Dorotka już tak długo u nas sprząta, więc żeby było demokratycznie i sprawiedliwie, to od jutra pani Dorotka będzie dyrektorem, bo ona najlepiej zna filharmonię! Oby to nie było tak!