Ta łapanka to ciągła zabawa w ciuciubabkę
Komendant Sebastian Pastucha, odnosząc się do opinii mieszkańców, że w gminie nie jest bezpiecznie, powiedział, że policja stara się być jeszcze bardziej aktywna, a przez to i widoczna dla mieszkańców.
Komendant Sebastian Pastucha, odnosząc się do opinii mieszkańców, że w gminie nie jest bezpiecznie, powiedział, że policja stara się być jeszcze bardziej aktywna, a przez to i widoczna dla mieszkańców.
Średnio miesięcznie legitymują 590 osób i kierują do sądów więcej wniosków do sądu o ukaranie. Z danych statystycznych wynika, że policjanci są coraz bardziej skuteczni i wykrywają coraz więcej przestępstw.
W porównaniu październik 2014 i październik 2015 przestępstw było mniej (aż o 100). Za to mundurowi dostali „w spadku” po straży miejskiej 618 zdjęć z fotoradaru. Postępowania zostały w części umorzone ( właściciele aut przebywali poza krajem), ale policjanci i tak karali, np. nakładali mandaty za niewskazanie sprawcy.
W 2015 r. był spadek przestępstw, tylko w dwóch miesiącach w porównaniu do poprzedniego roku był wzrost. W marcu o jeden - okazało się, że wszystkie 11 przestępstw popełniła wtedy ta sama osoba, a w sierpniu był wzrost z 12 do 15. Powód? - W gminie Czersk jest kilka takich osób doskonale nam znanych - mówił komendant. - Po wyjściu z aresztu wracają na nasz teren i, mówiąc kolokwialnie, grandzą, kradną, biją i robią różne inne rzeczy. My ich łapiemy, sąd skazuje ich na dwa, trzy lata i potem ten cykl zaczyna się od początku. Jeżeli chodzi o ten sierpień, to ten jeden sprawca usłyszał od nas jedenaście zarzutów i przebywa w areszcie w Chojnicach.
Pastucha odniósł się do zebrań osiedlowych, kiedy to po raz pierwszy pojawiły się uwagi, że nie jest bezpiecznie. Stwierdził, że przy przystanku PKS na ul. Tucholskiej nie było wprost incydentów z zakłócaniem porządku. Tak, interwencje były, ale nie było podstaw, by komukolwiek postawić zarzuty. - Prawo jest tak skonstruowane, że nawet jeżeli tam przebywają jakieś osoby, a my podjeżdżamy i kontrolujemy, co mają w kieszeniach pod kątem posiadania narkotyków, to jeżeli ich nie mają, nic nie możemy zrobić - mówił komendant. - Czasami zachowują się głośniej, czasami - nie, rozmawiają, śmieją się. To są młodzi ludzie, a my nie mamy żadnych narzędzi, by powiedzieć, proszę sobie stąd pójść. Żyjemy w wolnym państwie. Nikomu nie możemy nakazać, że ma iść do domu. Jeżeli nic się nie dzieje, to interwencja się kończy.
Pastucha zdaje sobie sprawę, że komentarze mogą być takie, że policja nic nie robi.
- Takich sytuacji jest wiele, gdy ktoś czuje się zagrożony, bo stoi grupa młodych ludzi - mówił. - Patrol podjeżdża, legitymuje i odjeżdża, bo nie możemy powiedzieć - rozejdźcie się!
Policjanci potwierdzają, że na ul. Starego Urzędu mają co robić, szczególnie w okolicy ronda. Kierowcy za nic mają ograniczenia prędkości. Mundurowi często tam zaglądają i zatrzymują sporą liczbę łamiących przepisy. Pastucha podkreśla jednak, że prewencja jest skuteczna, bo, odpukać, w tym roku nie było śmiertelnego wypadku, zmniejszyła się też liczba poważnych. - Oczywiście niezadowolonych jest wielu - mówił komendant. - Przychodzą do mnie często petenci. Są niezadowoleni z pracy policji, kiedy dostają mandat. Wtedy policjanci są niemili, aroganccy, źle się do nich odnosili.
Podobno policja nie może odwieźć pijanego nieletniego. A „głusi rodzice” po latach boją się własnych dzieci. Jak w Rytlu.