Szyderstwa przedszkolaków. Wiele aspektów zatrzymania Władysława Frasyniuka
Pamiętam, kiedy jeden ze współpracowników Lecha Kaczyńskiego w momencie napięć na linii z Lechem Wałęsą nagadał na Wałęsę w telewizji. Był pewny, że zyska uznanie Lecha Kaczyńskiego, a dostał burę. Zdziwiony, usłyszał w nieparlamentarnych słowach, że towarzysze z podziemia mogą się pokłócić, ale jeśli ktoś w 1980 roku był co najwyżej w starszakach, powinien ważyć słowa.
Sprawa wczorajszego zatrzymania Władysława Frasyniuka ma wiele aspektów. Jeden, który mnie zainteresował, to morze drwin i szyderstw, jakie wylały się pod adresem jednego z bohaterów polskiej wolności. Jeśli mamy pomysł na pokazywanie Polski jako państwa, które zmieniło Europę i świat, stolicy Solidarności, to nie da się tego pogodzić z lekceważeniem symboli.
Może ktoś Frasyniuka lubić lub nie, może mieć taką czy inną opinię, jak powinien postępować wobec wezwań prokuratury i czy jest uzasadnienie przychodzić do niego już o 6 rano. Jedno jest jednak pewne: przypisywanie sobie prawa publicznej drwiny z osób o takim życiorysie jest drwiną z naszej historii.
W dyskusjach o II wojnie światowej im kto młodszy, tym ochotniej opowiada: „Myśmy ukrywali Żydów”, „Myśmy ryzykowali”. Rozumiem, że ktoś się chełpi odwagą rodziców, a może nawet dziadków. Chełpić się jednak pradziadkami w sytuacji, kiedy samemu jeszcze się dobrze studiów nie skończyło, i mieć przekonanie, że byłoby się bohaterem? Cholera wie.
Historia pokazuje, jak różnie ludzie zachowują się w sytuacjach naprawdę podbramkowych. Trzeba niezłej pychy, by zamiast swoich zasług zasłaniać się bohaterstwem pradziadków, tym bardziej w sytuacji kiedy tylu widzieliśmy w życiu porządnych ludzi nieporządnych rodziców i na odwrót.
Frasyniuk, Wujec, Janas, Staniszewska, Gil, Morawiecki i wielu innychto jednak symbole tamtego czasu. Warto w ich przy-padku powstrzymywać się od rozlewania morza codziennych pomyj, jakie zwykle ubarwiają polityczneżycie w Polsce.
Można powiedzieć: „Gość nie ma racji”, można się nie zgodzić w tym i owym, ale warto pamiętać, żeby mieć przede wszystkim trochę dystansu do siebie, gdy się nie było sprawdzonym w niczym poza kolokwium u groźnego profesora i staraniem o kredyt na mieszkanie.