Szybko, niebezpiecznie, bo klient czeka na dowóz jedzenia
W niedzielę na skrzyżowaniu w Kobylnicy obok Auchan doszło do groźnie wyglądającej kolizji. 20-latka, dostarczająca zamówienie z KFC, wymusiła pierwszeństwo, skręcając w lewo. Ostatnio zaroiło się w Słupsku od kolizji powodowanych przez dostarczających jedzenie na dowóz.
Niedzielne zdarzenie wyglądało groźnie. Z pierwszych doniesień wynikało, że był to wypadek. Na szczęście obrażenia uczestników nie były na tyle poważne. Poważny jest stan porsche, które padło ofiarą pośpiechu kierującej skodą, dostarczającej jedzenie z KFC.
- Z naszych ustaleń wynika, że 20-letnia kierująca nie zachowała ostrożności i wymusiła pierwszenstwo nad prawidłowo jadącym porsche. Doszło do zderzenia. Była na miejscu karetka, ale na szczęście to tylko kolizja. Policjanci sprawczynię ukarali 500-złotowym mandatem - relacjonuje Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.
I pewnie na tym zakończylibyśmy temat, gdyby nie to, że ostatnio mamy wysyp w mieście kolizji spowodowanych przez kierowców dostarczających jedzienie. A wielu słupszczan skarży się na ich jazdę, szczególnie tych z jedzeniem z KFC.
- Warto pochylić się nad tematem. Bo firma wymaga dostarczenia zamówienia do klienta w 30 minut. W tym jest czas na przygotowanie jedzenia, spakowanie i faktycznie kierowca musi rozwieźć np. trzy takie zamówienia - tłumaczy nam były pracownik KFC. - Nawet jeśli adresy są blisko, to trzeba wejść po schodach i rozliczyć się z klientem. Na jazdę zostaje tylko kilka minut. Ot, cała tajemnica.
Zapytaliśmy o to w polskiej centrali firmy. - Pragnę zapewnić, iż wszelkie aspekty bezpieczeństwa związane z wykonaniem usługi dostawy traktujemy bardzo poważnie. Współpracujemy wyłącznie z firmami, których kierowcy posiadają stosowne uprawnienia oraz przechodzą odpowiednie szkolenia w tym zakresie.
Od kierowców wymagamy rygorystycznego przestrzegania przepisów oraz zasad bezpieczeństwa. Obszar jak i czas dostawy ustalane są więc tak, by usługa mogła zostać realizowana w sposób bezpieczny dla wszystkich użytkowników ruchu drogowego - tłumaczy Adrian Wnęk z biura prasowego.
Co znamienne, 4 czerwca tego roku miały zmienić się przepisy ruchu drogowego, m.in. ograniczając możliwość zatrudniania do pracy dostarczycieli młodych kierowców. Wejście w życie przesunięto, nie wiadomo do kiedy.
- To jest rzeczywisty problem na słupskich ulicach. Nie wrzucałbym wszystkich do jednego worka, ale dostawcy to zwykle młodzi ludzie i jeżdżą za szybko i niebezpiecznie dla innych. Widzę to, ale rozumiem, że sytuację wymuszają właściciele firm, bo klient chce dostać ciepłą pizzę i stąd ta presja na młodych ludzi, a oni szarżują za kółkiem - uważa Zbigniew Wiczkowski, dyrektor słupskiego WORD.