Szukanie winnych tragedii trwa [oś czasu]
Pani Kamila nie odpowie za śmierć dzieci. Z mężem chcą, by odpowiedzialni ponieśli konsekwencje.
- Do nas jeszcze nie dotarło żadne oficjalne pismo - mówił wczoraj pan Filip, mąż Kamili O. Po ponad roku wnikliwego sprawdzania wszelkich okoliczności tragicznego w skutkach zdarzenia prokurator Witold Preis zdecydował się umorzyć sprawę. W poniedziałek po południu skierował do Kamili O. informujące o tym pismo.
Rok temu to właśnie Kamili O. zostały postawione zarzuty. Jednak już wtedy chełmiński oskarżyciel zaznaczał, iż to nie przesądza o tym, że 31-latka zostanie oskarżona.
Po czym powołał wielu biegłych i specjalistów od badania wypadków w ruchu lądowym. Jeden z biegłych stwierdził, że volkswagen sharan, którym podróżowała rodzina, w chwili wypadku był sprawny.
Raport specjalistów z Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych był bezwzględny dla PKP PLK. Wskazywali na niedopatrzenia na przejeździe kolejowym w Pniewitem - zły stan techniczny przejazdu, drogi dojazdowej do niego, jego niewłaściwe oznakowanie i ograniczoną widoczność zbliżającego się pociągu. Kontrolerzy podkreślali niewłaściwe nachylenie drogi, które mogło powodować brak przyczepności kół podczas ruszania sprzed znaku „stop”. W odpowiedzi - od obowiązków odsunięci zostali czterej pracownicy Zakładu Linii Kolejowych w Bydgoszczy: zastępca dyrektora zakładu ds. technicznych, a w Centrum Realizacji Inwestycji Region Północny - zastępca dyrektora i kierownik kontraktu. Ostatnia do prokuratury dotarła ekspertyza specjalistów od rekonstrukcji wypadków kolejowych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna.
- Ekspertyza jest niekorzystna dla pani O. - przyznaje Witold Preis. - Specjaliści uważają, że mogła uniknąć zderzenia, gdyby zachowała szczególną ostrożność przy wjeżdżaniu i opuszczaniu przejazdu. Znała go. Postanowiłem mimo to umorzyć sprawę, kierując się niską szkodliwością czynu. Najbardziej pokrzywdzona jest bowiem matka, która straciła dzieci, czyli pani O. Poniosła największą stratę.
Filip O. twierdzi, że dla niego umorzenie sprawy dotyczącej jego żony to jeszcze nie koniec.
- Jest ulga, ale niewielka - przyznaje nadal z wielkim bólem w sercu. - Zdjęli zarzuty z żony i co dalej? Wobec osób odpowiedzialnych za to, co się stało, za stan tego przejazdu kolejowego, powinny zostać wyciągnięte konsekwencje. Nie słuchali nas, gdy żona wysyłała pisma, że tu jest niebezpiecznie. Nie ma takiej kary, która by była dla nas, jako rodziców, którzy stracili dzieci, satysfakcjonująca, jednak jakąś ponieść muszą.
W chełmińskiej prokuraturze prowadzone jest oddzielne postępowanie przygotowawcze dotyczące odpowiedzialności za sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy komunikacyjnej.
Państwo O. próbują ponownie ułożyć sobie swój mały świat. Na początku zimy ich rodzina - od chwili tragedii dwuosobowa - powiększy się.
- To prawda, już niedługo zostaniemy rodzicami - potwierdza z optymizmem pan Filip. - Jest ciężko, ale próbujemy jakoś żyć. Nie uciekamy od tego, co się wydarzyło, od miejsca tragedii [jest widoczne z okien ich domu - dop. red.]. Dobrze nigdy nie będzie, ale najważniejsze, by się nie zatrzymywać. Czujemy wsparcie od ludzi, dziękujemy.