Na szczęście pan Piotr brał udział w szkoleniach prowadzonych przez naukowców. O znalezisku powiadomił konserwatora zabytków.
Piotr Rudnicki dogadał się z rolnikiem w okolicy Gubina, że uprzątnie jego pole z metalowych przedmiotów. Pełno było na nim drutów, a gospodarz terenu dodał, że „za Niemca” było tutaj śmietnisko. - Ruszyłem z wykrywaczem metalu i zacząłem zbierać rozmaite kawałki drutu, było tego już jakieś pół wiadra - opowiada pan Piotr.
Gdy kolejny raz wykrywacz zapiszczał, pod nim znajdował się jednak nie drut, chociaż na pierwszy rzut oka zielonkawe przedmioty można było wziąć za stare gwoździe.
Ale obok były fragmenty ceramiki. I wtedy w głowie pana Piotra otworzyła się klapka, brał udział w niedawnych szkoleniach, które odbywały się z inicjatywy lubuskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków oraz grupy eksploracyjnej Nadodrze. Zabezpieczył znalezisko, oznaczył teren, dokonał wstępnej dokumentacji, a gdy wokół zaczęli pojawiać się ciekawscy, zapakował znalezisko w bąbelkową folię... - Poszperałem w internecie i wyszło mi, że to zabytki z okresu halsztackiego - dodaje pan Piotr. I okazało się, że jego diagnoza była precyzyjna - potwierdzili ją archeolodzy.
Na miejsce znaleziska pojechała Ewa Garbacz, archeolog z wojewódzkiego urzędu ochrony zabytków.
- Odkrycie skarbu zostało nam zgłoszone, obejrzeliśmy, policzyliśmy. Wprawdzie na tym terenie wcześniej nie zarejestrowano stanowisk, ale to rejon bogaty archeologicznie - tłumaczy. - To typowy skarb i takie odnajdywane są zazwyczaj właśnie poza stanowiskami.
Lubuski wojewódzki konserwator zabytków Barbara Bielinis-Kopeć cieszy się, że spotkania z detektorystami przyniosły jakiś efekt, a Julia Orlicka- Jasnoch, archeolog z Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza, mówi, że znalezisko to perełki, mimo że ostatnio lubuscy badacze mogą czuć się odrobinę rozpuszczeni, gdyż zabytków kultury łużyckiej odnajdujemy sporo. - To ciekawy teren, w połowie drogi między dwoma łużyckimi grodziskami, Wiciną i Starosiedlem, a według ostatnich badań były one zamieszkałe przez dwie różne społeczności - tłumaczy. - Dotychczasowe znaleziska skarbów w okolicy wiązaliśmy zazwyczaj ze zniszczeniem Wiciny i ucieczką ocalałych. Ten skarb jest jednak inny, ale jeszcze za wcześnie na podobne spekulacje...
Na razie wiadomo, że jest to typowy skarb tazauryzacyjny, czyli skarbonka, schowek na kosztowności. Bardzo prawdopodobne, że była to płytka, może wyłożona słomą, jama, w której ktoś złożył swoje kosztowności. Drobniejsze przedmioty były w garnkach... I czekały na pana Piotra i archeologów.
A tak na marginesie. Lubuskie jest pierwszym regionem, w którym historycy i archeolodzy zakopali topór wojenny z detektorystami. Próbują współpracować.