Szuka skarbów w Tajnym Archiwum Watykanu. Wejść mogą tu wybrani
Kiedy szuka się jakiegoś dokumentu w Tajnym Archiwum Watykanu, nie ma wyjścia, trzeba liczyć na cud - mówi historyk dr Przemysław Stanko.
- Ja też prosiłem świętych o pomoc. Archivum Secretum to przecież przepastne, niezbadane do końca magazyny. 85 kilometrów półek z paczkami materiałów, które opisano zdawkowo. Zadanie, jakie dostałem, wydawało mi się niewykonalne - dodaje.
Do pracownika Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, znawcy dziejów pogranicza śląsko-małopolskiego, dzwoni sam metropolita katowicki, arcybiskup Wiktor Skworc. Martwi się, bo wkrótce 90. rocznica powołania diecezji katowickiej, a nadal nic nie wiadomo o oryginale bulli Piusa XI „Vixdum Poloniae unitas”, która ustanawiała diecezję w 1925 roku. Nikt nie ma pojęcia, gdzie bulla jest. Zaginęła w czasie wojny, podczas bombardowania nuncjatury, watykańskiej placówki dyplomatycznej w Warszawie, i odtąd o niej nie słyszał. A może jednak bulla ocalała? I trafiła do Watykanu?
- Nadzieja minimalna, ale nie mogłem jej wykluczyć. Obiecałem, że spróbuję bullę odszukać - mówi historyk.
Legendy głoszą, że w Tajnym Archiwum Watykanu są wszystkie ważne dla ludzkości dokumenty z dwunastu wieków, a może i starsze. Pisma leżą w ogromnych szafach, nie oglądają światła dziennego. Dostęp do nich jest bardzo ograniczony.
Magazyn pełen skarbów
Nie bez powodu metropolita katowicki zwraca się o pomoc właśnie do dr. Przemysława Stanko. Naukowiec co prawda nie zajmuje się XX wiekiem, jest znawcą średniowiecza, ale jako jeden z nielicznych historyków bywa w Tajnym Archiwum Watykanu. Bada tutaj sprawę kontaktów dyplomatycznych między Polską i Stolicą Apostolską w XV wieku.
Wstęp do tego archiwum to rzadki przywilej. Chętni są dokładnie sprawdzani: muszą budzić zaufanie, mieć wykształcenie i odpowiedni dorobek naukowy. Watykan nie ukrywa, że selekcja jest ostra. Kandydaci piszą prośby do prefekta, dołączają różne listy polecające, swoje prace, książki, ale prefekt często bywa niewzruszony. Żadnych szans na korzystanie z zasobów nie mają dziennikarze czy pasjonaci niezwiązani ze światem naukowym.
- Sama nazwa Tajne Archiwum Watykanu rozpala wyobraźnię, ale tak określano zbiory prywatnej korespondencji papieży - wyjaśnia dr Stanko. - Przez wieki gromadzono tutaj listy do nich skierowane, a są to źródła niezwykłe.
Pisze na przykład wnuk Czyngis-chana, aby papież czym prędzej przybył do Azji i złożył mu hołd. Co odpowiedział Innocenty IV, nie wiadomo. Jest też list amerykańskich Indian, pisany na brzozowej korze, do „wielkiego mistrza modlitwy”. Mikołaj Kopernik prosi papieża o przydzielenie mu oficjalnego pomocnika do zarządzania dóbr we Fromborku, a ma już na oku swojego 12-letniego siostrzeńca. Papież wyraża zgodę. Wiadomo o tych pamiątkach dzięki wystawie ze skarbami archiwum, którą otwarto trzy lata temu. Zrobiła wielkie wrażenie. Ale to zaledwie cząstka ujawnionych zbiorów.
- Sporo jest jeszcze do odkrycia - uważa historyk. - Wielu władców myślało, że papież ucieszy się, gdy dostanie jakiś ciekawy rękopis. Król Persji wysłał Ewangelię z II wieku, król Polski prace Jana Długosza. Takie listy z darami składano w czeluściach watykańskich archiwów.
Ciekawość budzą listy Lukrecji Borgii, córki papieża, do ojca i tym samym czasy upadku obyczajów kleru, co tak krytykował Luter. Zarządcom archiwum zależy jednak, żeby na takich tematach skupiać się tylko w celach ściśle naukowych.
Badacze, dopuszczeni w końcu do zbiorów, nadal są w stresie. Mają bardzo mało czasu na przeglądanie ogromu archiwaliów, około czterech godzin dziennie. Jedna zamówiona paczka to kilka tysięcy pism wszelkiego rodzaju. W której może być poszukiwany dokument?
- Postanowiłem szukać bulli metodą na chybił trafił - opowiada dr Stanko. - Nic innego mi nie pozostawało. Zamawiałem pakiety z danego okresu, ale nie wiedziałem, co w nich znajdę.
Czas się kończy, a w kolejnych pakunkach nie ma ani śladu bulli. Badacz musi pogodzić się z myślą, że jednak zaginęła, a jeśli gdzieś przetrwała, to nie w Tajnym Archiwum Watykanu. Robi kolejne zamówienia, już mocno zniechęcony.
- Pracowałem wtedy również nad swoim tematem - dodaje badacz. - To archiwista przypomniał mi, że mam jeszcze jedno zamówienie do odebrania. Ostatnia paczka, gdzie może być bulla. Zawahałem się. Czy to ma sens?
Wyciągnięta z gruzów
Bulla mogła wiele razy zaginąć bez śladu. Oryginału nigdy nie miała kuria w Katowicach, bo w 1925 roku otrzymała, zgodnie z tradycją, jedynie odpis, nawet nie kopię. Oryginał był jeden i trafił do warszawskiej nuncjatury, do pałacyku przy alei Szucha 12. Gdy zbliża się wojna, nuncjuszem jest abp Filippo Cortesi. Już 5 września 1939 roku opuszcza Warszawę. Spieszy się, ma złe przeczucia, nie zabiera archiwaliów, które mają dotrzeć później. Po kilku dniach aż sześć bomb spada wprost na opuszczony budynek nuncjatury, siedziba zamienia się w kompletną ruinę. Nie ocalało nic z wyposażenia, pozostały tylko gruzy. Wszystko wskazuje na to, że przepadło również archiwum.
- Znajdowało się jednak w podziemiach i to uchroniło je przed bombami - mówi dr Stanko. - Dwóch polskich salezjanów z narażeniem życia ratowało zbiory. Bali się, że przejmą je Niemcy.
Bulli groziło wtedy zniszczenie. Mogłaby też trafić do łupów Armii Czerwonej albo spłonąć. Wiele cennych papieskich dokumentów strawił pożar siedziby nuncjatury w Berlinie podczas zdobywania miasta w 1945 roku. A niektóre źródła podają, że część archiwum z Warszawy wywiózł właśnie do Berlina prałat Carlo Colli. Resztę tego, co ocalało, zabrał do Watykanu inny duchowny, gdy uzyskał zgodę Niemców na trzydniową wizytę w Warszawie. Gdzie w końcu trafiła bulla Piusa XI?
- Popatrzyłem na tę ostatnią paczkę, którą wybrałem losowo, i pomyślałem, że czeka mnie ciężka praca, ale sumienie każe mi ją przejrzeć. Zabrałem się do tego bez entuzjazmu - nie ukrywa dr Stanko.
Otwiera pudło. I od razu dostrzega piękny dokument: bullę „Vixdum Poloniae unitas”. Badacz nie wierzy własnym oczom. Nie ma jednak wątpliwości, to oryginał, tak ważny symbol polskiego Śląska.
Najszybciej jak może zawiadamia arcybiskupa Wiktora Skworca. Na uroczystościach związanych z 90. rocznicą ustanowienia diecezji katowickiej można już podać, gdzie znajduje się bulla z 1925 roku, uważana dotąd za zaginioną. Ukazuje się także replika dokumentu.
Bulla papieża Piusa XI zachowała się w doskonałym stanie. Jakby nie liczyła 90 lat, nie przetrwała bombardowania i wojennych losów.
- Bullę znalazłem 18 października - mówi historyk. - To dzień nie tylko świętej Jadwigi, patronki Śląska, ale także Jana Pawła II. Czułem, że miało to znaczenie.