Sztuczna inteligencja całkowicie zmieni nasz świat
Upowszechnienie sztucznej inteligencji będzie takim skokiem, że szybko zapomnimy jak to było wcześniej - przewiduje futurolog Kevin Kelly, założyciel amerykańskiego magazynu „Wired”.
Jak inteligentne technologie zmienią naszą rzeczywistość?
Większość zmian, których doświadczamy obecnie, są związane z technologią. I nie chodzi tylko o branżę IT. Właściwie zmiana zachodząca w każdej dziedzinie - czy chodzi o gospodarkę, kulturę, społeczeństwo - u swych korzeni ma technologię. Ale ten postęp generuje nowe problemy. Dziś niemal 100 proc. kłopotów, które mamy, jest konsekwencją stosowania technologii wcielonych w życie wczoraj.
Wczorajsze technologie generują dzisiejsze problemy?
Upowszechnieniu internetu w latach 90. dziś owocuje zjawiskiem społecznym, które jest określane jako „fake news”. Bez globalnej sieci tego by nie było. Z kolei obecne kłopoty z globalnym ociepleniem i smogiem to konsekwencja rewolucja przemysłowej.
Teraz Pan mówi o XIX wieku.
Ten mechanizm jest uniwersalny. Nowa technologia przynosi postęp, ale przy okazji generuje też nieznane wcześniej problemy. Ale na pewno studiując kierunki, w których rozwijają się technologie, łatwiej złapać, co się zmieni także w życiu dookoła nas. Już dziś można wychwycić trendy, które będą kształtować nasze życie, otoczenie za 25-30 lat.
W swojej książce „Nieuniknione” postawił Pan tezę, że rewolucja internetowa zaczęła się 30 lat temu i będzie trwała kolejne 30 lat. Jak Pan to policzył?
Potrwa co najmniej 30 lat. Jak to ustaliłem? Według zasady kciuka.
Czyli w sposób subiektywny, autorski. Ale jakąś metodologię musiał Pan przyjąć.
Zwróciłem uwagi na poprzednie epoki w historii świata i przełomy. Wcześniej udawało się określić erę, w której ludzie żyli, mniej więcej w połowie czasu jej trwania. Jeśli rewolucja cyfrowa rozpoczęła się 30 lat temu i dziś jesteśmy w stanie ją zdefiniować, to znaczy, że potrwa kolejne 30 lat. Wiem, że te daty to raczej strzał niż skrupulatna statystyka, ale wydaje mi się, że strzał trafny.
To omówmy te 30 lat, które za nami. Co w tym czasie się zmieniło?
Gdy porównuję życie mojego dziadka i mojego ojca, widzę ogromną różnicę. W czasach mojego dziadka nie było kanalizacji, prądu, samochody były rzadkością. Z kolei mój ojciec miał już to wszystko. Pod tym względem życie moje (Kevin Kelly ma 67 lat - przyp. red.) oraz mojego ojca tak bardzo się nie różni.
Dziś wszystko jest ładniejsze i wygodniejsze niż, powiedzmy, w latach 70.
Tak, życie toczy się mniej więcej w podobnym rytmie, tylko trochę szybciej. Nawet pojawienie internetu nie redefiniowało zbytnio hierarchii naszych potrzeb.
Akurat Pan - jako dziennikarz „Wired” i autor książek o nowych technologiach - dużo na internecie zyskał, bo dzięki niemu zarabia na życie.
Zgadza się. Ale teraz mówię o fizycznym wymiarze naszego życia: o tym, jak żyjemy. Rewolucja przemysłowa przearanżowała całe otoczenie człowieka. Dosłownie. Zmieniła dokładnie cały świat materialny. Rewolucja cyfrowa dopiero co się pojawiła, nie zdążyła zmienić prawie niczego w ciągu ostatnich 30 lat. Dlatego moje życie jest podobne do życia mojego ojca - mam takie same biurko jak on, jem podobne rzeczy, spędzam podobnie czas. Także relacje z innymi układają się w podobny sposób.
Dziś dziewczyny/chłopaka szuka się przez portale randkowe. W czasach Pana ojca tego nie było.
Ale to dopiero zalążek zmian. Nadchodząca rewolucja jest na razie nieuchwytna. Będą się pojawiać nowe zjawiska, które zaczną zmieniać naszą tożsamość, nasz system wartości. Oczywiście, nie nastąpi to w jednym momencie, ta zmiana będzie zachodzić stopniowo, powoli.
W którą stronę te zmiany się potoczą Pana zdaniem? W jakim świecie będziemy żyć za 30 lat?
Dziś te zmiany dotyczą przede wszystkim percepcji, procesów poznawczych, uważności (mindfulness). Powoli zaczynają one obejmować sztuczną inteligencję (AI) - bo dzięki niej wszystko, co dziś jest głupie, stanie się trochę mądrzejsze, a te rzeczy, które są teraz tylko częściowo inteligentne, staną się bardzo mądre.
Jak człowiek?
Nie, tego poziomu nie osiągną. Ale staną się bardzo inteligentne. I przez to sprawią, że wstrząs, jakie wywołają obecne zmiany, będą dużo większe niż te, które wygenerowała rewolucja przemysłowa, czy upowszechnienie elektryczności.
Bez prądu nie byłoby komputerów, internetu, sztucznej inteligencji.
Niedługo będziemy mieli całe chmury rozszerzone o algorytmy sztucznej inteligencji. One będą wszędzie, staną się obecne w sporcie, Kościele, gotowaniu, rolnictwie. To dotknie każdej dziedziny życia.
Ale sztuczna inteligencja nie będzie samodzielnym bytem, tylko narzędziem w rękach człowieka. Naprawdę będzie w stanie aż tak bardzo zmienić nasz świat?
Owszem, komputery, chmury, sztuczna inteligencja to tylko narzędzia, ale jednocześnie jestem przekonany, że głęboko zmienią naszą rzeczywistość. Znów użyję porównania z czasami rewolucji przemysłowej, ale przecież takie jej zdobycze jak maszyna parowa, czy silnik też były zaledwie narzędziami, a jednak zmieniły nasze życie całkowicie, dotykając właściwie każdej dziedziny.
Bo zrewolucjonizowały sposób produkcji i komunikacji.
Sztuczna inteligencja to też narzędzie - ale najpotężniejsze narzędzie, jakie człowiek kiedykolwiek wynalazł. Ona zmieni nie tylko sposób, w jaki produkujemy dobra, czy przemieszczamy się z jednego miejsca na drugie. Będzie bardziej potężne niż ogień, czy energia. Stanie się równie potężnym narzędziem jak język.
Język? Chodzi o sposób mówienia?
Tak. To też jest narzędzie wynalezione przez człowieka - i najpotężniejsze, jakie kiedykolwiek powstało. Ale podejrzewam, że sztuczna inteligencja potęgą może mu dorównać.
Bardzo mocne porównanie. Mógłby Pan dać jakiś przykład sposobu, w jaki sztuczna inteligencja może dorównać potędze języka?
Najprostszy z możliwych. Proszę sobie wyobrazić, jak wyglądało życie, zanim wynaleziono język, zanim ludzie zaczęli się ze sobą płynnie komunikować za jego pomocą. Trudno? Właśnie. Brak możliwości korzystania z języka dziś brzmi dla nas jak dziwactwo, trudno sobie wyobrazić, jak było bez niego.
Pewnie istniał system komunikacji za pomocą gestów - choć fakt, był bardzo kaleki w porównaniu z językiem.
Pewnie dziś można by wytłumaczyć, jak wyglądała praca rolników, zanim wynaleziono silnik i możliwość automatyzacji. Ale wyjaśnienie jak wyglądało życie bez języka jest właściwie niemożliwe. Trudno to sobie wyobrazić.
Tak samo jak teraz trudno sobie wyobrazić życie bez telefonów komórkowych...
Podejrzewam, że za 100, 200 lat podobnie trudno będzie wyjaśnić, jak wyglądało życie bez sztucznej inteligencji. Upowszechnienie AI będzie tak wielkim skokiem, że szybko wszyscy zapomną, jak to było wcześniej.
Inny aspekt obecnej rewolucji. W książce „Nieuniknione” pisze Pan, że wszyscy będziemy początkującymi. Całe doświadczenie, które zebraliśmy do tej pory, stanie się bezwartościowe w obliczu radykalnej zmiany. Czy to jednak nie przesada?
Zmiany zaczną następować tak szybko, że trzeba się będzie ich nieustannie uczyć. Żeby osiągnąć pełny poziom zrozumienia rzeczywistości, trzeba będzie wyjść z dotychczasowych życiowych ról. Już widać tego zapowiedź.
W którym miejscu?
Kiedyś uczenie się polegało na przesiadywaniu godzinami w bibliotekach, zapamiętywaniu szczegółów, robieniu notatek. Dziś, gdy czegoś nie wiem, wstukuję pytanie w przeglądarkę internetową i dostaję natychmiast odpowiedź. To jest ta zmiana.
Udoskonaliły się narzędzia, ale wiedza dalej jest ta sama.
Nie tylko to. Coraz mniej znaczy jednostka, coraz więcej społeczność. Proszę sobie wyobrazić, ile osób pracowało nad tym, by każdy z nas mógł znaleźć potrzebną mu informację w internecie. W tym kierunku będą zmierzały zmiany.
Podkreśla Pan w książce, że niektóre procesy są nieuchronne, ale nad innymi można mieć kontrolę. Skoro widzimy tę radykalną zmianę, nie warto próbować jej ujarzmić, oswoić?
Pewnymi procesami możemy próbować sterować, ale na pewno nie zdołamy ich powstrzymać, czy zabronić. Zresztą tak się dzieje. Internet działa od dłuższego czasu, prace nad sztuczną inteligencją idą do przodu i -póki co - nic złego się nie wydarzyło.
Bo zaawansowana AI jeszcze nie istnieje.
Fakt. I nie ma co się łudzić - gdy w tej dziedzinie nastąpi większy postęp, pojawią się problemy ze sztuczną inteligencją.
Mówi Pan o takich scenach jak z filmów „Terminator”, czy „Matrix”?
Nie wiem, jakiego typu problemów się spodziewać, choć jestem przekonany, że będą.
Wielu futurologów już dziś snuje koncepcje III wojny światowej z użyciem AI, która byłaby totalnym Armageddonem dla świata.
Nie twierdzę, że takiego ryzyka nie ma - choć jest ono minimalne. Szanse na to, że to wystąpi są mniejsze niż 1 proc. Natomiast jestem przekonany, że korzyści z jej stosowania będą większe niż komplikacje, jakie ona wywołuje. I nawet jeśli te korzyści będą choć o 1 proc. większe od problemów, to tyle wystarczy, by AI rozwijać.
Przy takiej skali kłopotów z AI pojawią się olbrzymie protesty przeciwko niej.
Ludzie zwykle koncentrują się na tym, co jest złe. Ale lepiej patrzeć na to, co jest dobre. Świat nie jest czarno-biały, zawsze to bilans korzyści i strat. Jeśli tych pierwszych będzie więcej - choćby trochę więcej - warto będzie kontynuować pracę.
Mówi Pan jak optymista.
Bo nim jestem, a mój optymizm ma dwa źródła. Pierwszym jest historia. Widać, że w ciągu dwóch ostatnich wieków szybkiego postępu technologicznego ludzkość z każdym rokiem miała się coraz lepiej. Oczywiście, teraz uogólniam, bo te korzyści nie rozkładały się równomiernie, ale generalnie postęp był korzystny.
W ciągu tych 200 lat mieliśmy dwie potworne wojny światowe i wiele lokalnych. I każda wojna jest bardziej okrutna od poprzedniej. Pewnie bez wynalezienia masowej produkcji nie byłoby Holokaustu.
Owszem, wojny światowe, Holokaust to były tragiczne zdarzenia, ale dziś życie na świecie jest dużo lepsze niż 200 lat temu, prawda? Dziś notujemy na świecie mniej przemocy niż kiedykolwiek wcześniej. To fakt, łatwo go udowodnić za pomocą statystyk. Stąd mój optymizm, widzę, że w ciągu ostatnich 200 lat żyje nam się coraz lepiej, jesteśmy bogatsi, lepiej wykształceni.
A drugie źródło optymizmu?
Młodzi ludzie. Dzisiaj wielkim wyzwaniem jest to, jak kontrolować sztuczną inteligencję. Ale pokładam w młodzieży duże nadzieje. Jestem przekonany, że sobie z tym problemem poradzą. Każdy, kto ma kontakt ze współczesnymi młodymi ludźmi, widzi, jak mądrzy oni są, jak potrafią rozwiązywać najbardziej skomplikowane problemy. Mam dzieci, więc przyglądam się temu wszystkiemu z bliska.
Także mam dzieci i mocno w nie wierzę, ale jednocześnie martwię o ich przyszłość. Na przykład: jaką pracę znajdą, jeśli wszystkim będzie się zajmować sztuczna inteligencja. Obawiam się, że to wygeneruje falę bezrobocia i nowe napięcia społeczne, nad którymi będzie ciężko zapanować.
Już mieliśmy takie napięcia w przeszłości, ale dziś świat jest lepszy, mimo nich. Nie idealizujmy przeszłości. Warto poczytać, w jak fatalnych warunkach wtedy się żyło i porównać ze współczesnymi. Łatwo dziś zapomnieć, jak biednie się żyło 100 lat temu, także w Europie, czy w Stanach Zjednoczonych. Były fatalne warunki sanitarne, fatalna komunikacja, niski poziom medycyny. Naprawdę nie było tam nic romantycznego.
Może nie było, ale Donald Trump na idealizowaniu przeszłości wygrał wybory w USA. Widać więc, że teraźniejszość generuje napięcia, które trudno kontrolować.
Tak, ma pan rację.
W Pana książce jest dobitne zdanie: „Dziś na świecie szybciej się tworzy nowe rzeczy, niż ludzie są w stanie je przyswoić”. To też nie jest problem?
To dowód na to, dlaczego AI będzie potrzebna. Bez sztucznej inteligencji wkrótce nie będziemy w stanie zapanować nad zmieniającą się rzeczywistością. Będziemy potrzebowali drugiego mózgu - elektronicznego - by móc rozwiązać problemy, które się pojawią. Sami sobie z tym nie poradzimy.
Dobrze Pana rozumiem? Każdy z nas będzie miał drugi mózg pomagający mu ogarniać rzeczywistość wokół niego?
Nie jeden, tylko wiele mózgów. Nie będzie jednej sztucznej inteligencji, tylko wiele różnych systemów AI.
Dziś taką rolę zaczyna powoli pełnić telefon komórkowy.
A na nim instalujemy coraz więcej różnych aplikacji, które zajmują się różnymi tematami. Z jednej strony dopasowują się one do naszych indywidualnych potrzeb, z drugiej możemy je dzielić z milionami innych użytkowników. Powoli będziemy się stawali coraz bardziej zależni od tych aplikacji - tak jak dziś jesteśmy uzależnieni od prądu w gniazdku, czy telefonu.
Jeszcze jeden problem - ludzie starsi. Oni nie mają takiej zdolności do uczenia się jak młodzi. Pan twierdzi, że zmiany są nieuniknione, ale oni pewnie ich nie chcą. Co się z nimi stanie? Starzenie się też jest nieuniknione.
Przede wszystkim współcześni starsi ludzie są bardziej elastyczni niż się powszechnie uważa. Poza tym warto ćwiczyć umiejętność uczenia się nowych rzeczy, bo jak to się robi przez całe życie, przychodzi to łatwiej na starość. Jestem przekonany, że będą powstawały specjalne technologie dla emerytów, które będą ułatwiały im nadążanie za zmianami. Podejrzewam też, że będą istniały sposoby, które pozwolą odłączyć się od ciągłego postępu. One będą mogły zwolnić.
Akurat taką pokusę będzie miało więcej osób. Ludzie są z natury leniwi, nie chce im się ciągle uczyć nowych rzeczy.
Ale też ludzie mają dużą zdolność adaptacji do zmian. To kwestia treningu. Na pewno najważniejszą umiejętnością, którą należy doskonalić od liceum, jest ciągłe uczenie się - bo to każdy z nas będzie robił do końca życia. Dziwię się, że jeszcze na wyższych uczelniach nie ma wykładów poświęconych nieustannemu uczeniu się.