Szpital Wojewódzki w Poznaniu jak lazaret. Pacjenci z zaburzeniami rytmu serca leżą na korytarzu
Oddział kardiologiczno-internistyczny na V piętrze Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu wygląda jak lazaret. Pacjenci leżą na dostawkach w każdym możliwym miejscu. Łóżkami zastawiony jest cały korytarz. Pielęgniarki lawirują między łóżkami, starając się pomóc każdemu potrzebującemu. Łatwo nie jest.
- To praca ponad nasze siły - przyznaje jedna z pielęgniarek. - Normalnie na oddziale mamy 56 łóżek i tyloma pacjentami się zajmujemy. W ostatnim czasie jednak dostawki stały się normą. Do tej pory były to góra cztery dodatkowe łóżka, ale to, co się dzieje obecnie, to jakiś koszmar.
Pod koniec ubiegłego tygodnia na oddziale przeznaczonym dla 56 pacjentów leżały 72 osoby. - W ciągu jednej doby trafiło do nas 32 pacjentów ze szpitalnego oddziału ratunkowego - tłumaczy doktor Marek Przybył, kierownik Oddziału Kar-diologiczno-Internistycznego Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Juraszów w Poznaniu. - My nie możemy ich nigdzie odesłać, musimy ich przyjąć. To są pacjenci, którzy oczekują od nas pomocy.
Rodziny pacjentów także skarżą się na warunki, w których leczeni są ich bliscy. To często osoby starsze, wymagające nie tylko pomocy medycznej, ale też opieki.
- Tam nie ma żadnej intymności, pielęgniarki zmieniają pampersy starszym osobom przy pozostałych pacjentach i ich bliskich, nawet parawanów nie stawiają
- skarży się krewny jednej z pacjentek.
Chorzy nie chcą ujawniać swoich danych, bo choć warunki są trudne, to jednak są wdzięczni z otrzymanej pomocy. - Lepsze to, niż jakby nas mieli nie przyjąć - mówi starsza kobieta.
Kierownik oddziału przyznaje, że o intymność rzeczywiście trudno w sytuacjach, kiedy oddział jest przepełniony. - Parawany stawiamy tylko w momentach skrajnych, gdy stan pacjenta jest bardzo ciężki i sytuacja naprawdę wymaga prywatności - tłumaczy doktor Przybył. - Na co dzień takie rozwiązanie jest niemożliwe z powodu braku miejsca.
Szpital Wojewódzki w Poznaniu jest jedną z trzech placówek w stolicy Wielkopolski, która pełni ostre dyżury, dysponując szpitalnym oddziałem ratunkowym. To tutaj trafiają pacjenci przywożeni przez karetki pogotowia, ale też chorzy zgłaszający się z bardziej i mniej poważnymi dolegliwościami. Na oddział kardiologiczno-internistyczny trafiają między innymi pacjenci, u których stwierdzono zaburzenia rytmu serca.
- Problemem jest przepełnienie SOR-u i fakt, że w Poznaniu są tylko trzy szpitalne oddziały ratunkowe. Jesteśmy jedynym miastem w Polsce, w którym dyżurów nie mają istniejące szpitale kliniczne- Problemem jest przepełnienie SOR-u i fakt, że w Poznaniu są tylko trzy szpitalne oddziały ratunkowe. Jesteśmy jedynym miastem w Polsce, w którym dyżurów nie mają istniejące szpitale kliniczne
- mówi doktor Przybył. - Dlatego sytuacja jest taka, że w ciągu jednej doby oddział ratunkowy przy ul. Juraszów przyjął 210 pacjentów. Część z nich trafiła na nasz oddział. Często są to pacjenci spoza Poznania, których odesłały szpitale w ich miejscowościach.
Jeszcze kilka lat temu na szpitalny oddział ratunkowy Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu trafiało rocznie 17 tysięcy potrzebujących osób. Dzisiaj jest ich 65 tysięcy. Jeden internista na dyżurze przyjmuje czasem nawet 70 pacjentów.
System Państwowe Ratownictwo Medyczne dla województwa wielkopolskiego przewiduje utworzenie w Wielkopolsce kolejnych trzech SOR-ów dla dorosłych. Jeden z oddziałów ma powstać w Poznaniu, pozostałe w Słupcy i Wolsztynie.
- Budowa SOR-u w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu przy ulicy Przybyszewskiego została zgłoszona do projektów strategicznych z zakresu sektora zdrowie do „PIOŚbis” na lata 2014-2020 - tłumaczy Anna Czuchra z biura prasowego Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. - Planowane uruchomienie SOR-u w tym szpitalu przewidywane jest na 2018 r.
Do tego czasu dorośli pacjenci mają do dyspozycji trzy oddziały ratunkowe w Poznaniu: w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Juraszów, w Centrum Medycznym HCP oraz w Szpitalu Miejskim im. J. Strusia przy ul. Szwajcarskiej.