Szopa musi stanąć! - powtarzają przyjaciele. Wierzą, że tak będzie
Nie chciałbym, żeby wyszła z tego jakaś łzawa historia - zastrzega Andrzej Szopa, aktor warszawskiego Teatru Kwadrat, gdy umawiamy się na rozmowę
Łzawej historii nie zakładam, choć podczas naszej rozmowy łzy pojawią się dwa razy. W oczach mojego rozmówcy. Rozkleja się, gdy opowiada o przyjaciołach z Teatru Kwadrat i tych miejscowych, z Ciechocinka, którzy wzięli sobie za punkt honoru postawić aktora na jego własnych nogach, bo na razie jest „skołowany”. Znaczy, porusza się na inwalidzkim wózku.
- Musiałem poddać się operacji kręgosłupa szyjnego i bajpasom serca. Serdeczni przyjaciele z Polonii w Stanach Zjednoczonych załatwili mi miejsce w tamtejszej klinice. W czasie operacji kręgosłupa przyplątał się udar prawej strony głowy i w efekcie lewą stronę miałem całkiem niesprawną. Teraz jest już lepiej - pokazuje, jak rusza lewą ręką. Ale jeszcze nie chodzi.
Za oceanem rozpoczął rehabilitację, potem zabrakło na nią pieniędzy. - To ja podjęłam decyzję o sprowadzeniu Andrzeja do Polski, bo nie mogłam pogodzić się z tym, żeby został w Ameryce bez dalszej możliwości rehabilitacji i walki o swoje lepsze jutro. Zorganizowałam mu tutaj całą logistykę rehabilitacji i leczenia - przyznaje Izabella Kielan, wieloletnia towarzyszka życia aktora. - Pukając po pomoc w różne miejsca i do różnych ludzi, spotkałam się z wielką serdecznością i pięknym odzewem osób gotowych do pomocy Andrzejowi. Jestem bardzo wdzięczna naszym przyjaciołom za to wsparcie.
Ściągnęli aktora do Ciechocinka, oddali w znakomite ręce pani prof. Ireny Ponikowskiej. Nie bez powodu wybrano to uzdrowisko. W życiu Andrzeja Szopy ma ono szczególne znaczenie.
- To moje zielone miejsce powrotów - mówi.
Dokładnie to samo usłyszałam od niego w 2012 roku, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się w Ciechocinku. Tu jest dom, w którym zamieszkał z rodzicami i dziadkami, gdy miał 12 lat. Urodził się kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Bydgoszczy, ale to z Ciechocinkiem wiążą go wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa i młodości, zanim wyjechał studiować sztukę aktorką.
- Wciąż z sentymentem spoglądam na aleję bzową między kościołem a ulicą Traugutta, gdzie umawialiśmy się na pierwsze randki i gdzie po latach co pewien czas skrzykujemy się na klasowe koleżeńskie spotkania - przyznaje aktor.
Każdego dnia ktoś z przyjaciół stawia się w Domu Zdrojowym, by zabrać go na spacer. Raz w tygodniu regularnie przyjeżdża i w spacerach towarzyszy mu aktor Krzysztof Kiersznowski, najwierniejszy z przyjaciół od czasów studiów.
Andrzej Szopa po szkole teatralnej trafił do Teatru Polskiego we Wrocławiu, potem wyjechał do USA, gdzie pracował w swoim zawodzie dla Polonii (ma polski i amerykański paszport). Odwiedzał Polskę i obowiązkowo Ciechocinek.
- Nie jestem jedyny, którego tak przyciąga to miasto. Moi szkolni koledzy też rozpierzchli się po świecie, ale spotykamy się tu od czasu do czasu. Siadamy w kawiarni „Zdrojowej” i wspominamy stare czasy. Ot, taki klub rocznika 1952 - uśmiecha się.
W 1998 związał się z warszawskim Teatrem Kwadrat. - Najlepszy dyrektor i najlepszy zespół na świecie - charakteryzuje swoje miejsce pracy, odwracając głowę, żebym nie widziała, że wilgotnieją mu oczy.
- Andrzejowi stuka czterdzieści lat pracy aktorskiej. Organizujemy mu benefis w Teatrze Letnim w Ciechocinku
- mówi Teresa Kudyba, reżyserka filmów dokumentalnych, jedna z osób, która pomagała sprowadzić aktora ze Stanów na rehabilitację do Ciechocinka. Kilka dni temu telewizja bydgoska wyemitowała jej fim zatytułowany „Postawimy cię, Szopo”, poświęcony aktorowi.
- Wiem, że na benefis wybiera się Andrzej Nejman, dyrektor Teatru Kwadrat i wielu wspaniałych aktorów tej sceny: Ewa Kasprzyk, Rafał Małaszyński, Renata Dancewicz, Michał Żebrowski, Ewa Ziętek, może pojawią się też Jan Kobuszewski i Andrzej Grabowski - zdradza Andrzej Szopa. I znów odwraca głowę, ukradkiem ociera łzy.
- Widzę, jak czasami Andrzeja opuszcza wiara, że stanie na własnych nogach. Stanie na pewno! Postaramy się o to. Postawimy Szopę - mówi w imieniu własnym i grona przyjaciół Teresa Kudyba. Mówi to takim tonem, że trudno nie dać wiary tym zapewnieniom.