Szkolny konflikt w Jeżowem wymknął się spod kontroli. Zaangażowani są w niego już chyba wszyscy
Zaczęło się od sprawy ocen z zachowania czterech uczennic. Teraz w konflikt zaangażowani są dyrekcja i nauczyciele, rodzice dzieci, rada gminy, kuratorium oświaty, proboszcz parafii, kuria biskupia i policja.
Beata Watras jest przekonana, że to szkoła posłała jej córkę do szpitala. I zapewnia też, że córka do tej szkoły już nie wróci. I nie ona pierwsza. - To Maks był pierwszy, przed rokiem zaszczuli chłopaka, bo miał długie włosy - uważa Beata Watras. Długie prawie do ramion, ale komuś w szkole się to chyba nie podobało. Maks nie wytrzymał, nie informując nikogo zostawił swoje książki i zeszyty, wyszedł ze szkoły w połowie dnia lekcyjnego i do niej nie wrócił. Opisała to wszystko w liście do kuratorium oświaty. Ona i kilkoro innych rodziców. Jednak dopiero po tym, jak i ich dzieci szkoła zaczęła boleśnie uwierać.
W dalszej części przeczytasz:
- co wywołało konflikt
- co ksiądz proboszcz powiedział o "zbuntowanych" rodzicach podczas mszy
- co wykazała kontrola kuratorium
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień