Pracownicy TPN już od 4 lat doskonalą naukę na nartach w Austrii. Robią to, choć 250 m od biura mają kolej na Kasprowy. Dla parku tutejsze stoki są jednak złe, bo pogoda jest w Tatrach niepewna
W ciągu ostatnich 4 lat Tatrzański Park Narodowy tylko na narciarskie szkolenia dla swoich pracowników wydała już ponad 124 tysiące złotych. Na taką kwotę złożyły się 4 wyjazdy do Austrii. Bo choć siedzibę parkowców od kolejki na Kasprowy Wierch dzieli zaledwie 250 metrów, TPN swoich pracowników na narty woli wysyłać w Alpy.
Zwiedzili szmat kraju
Około 25 pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego wróciło właśnie ze szkolenia w Austrii. W dniach od 15 do 18 stycznia przebywali w miejscowości Mayrhofen. Na miejscu mieli do swojej dyspozycji 136 km tras zjazdowych o różnym stopniu trudności.
- To koszt ok. 1150 zł na osobę - tłumaczy dyrektor TPN, Szymon Ziobrowski. - Na tę kwotę składa się dowóz autobusem (park w przetargu zażyczył sobie, by nie był starszy jak 1 rok - przyp. red.) i pobyt w schronisku. Ten koszt opłacono z funduszu szkoleń i świadczeń socjalnych.
Jak się okazuje, wyjazd z zeszłego tygodnia była już kolejną z serii austriackich wojaży parkowców. Rok temu byli bowiem w austriackiej miejscowości Ladis (koszt 35 190 zł), w 2015 r. w Ischgl (koszt 31 538 zł), a w 2014 r. w Solden (29 654 zł). Łącznie więc na tzw. „narciarskie rozjeżdżenie” TPN w ciągu 4 lat wydał ponad 124 tys. zł. W tym czasie na szkolenia jeździli wybrani pracownicy (w kolejnych latach inni z całej, ponad 130-osobowej załogi TPN.
Karnet kupcie sobie sami
Dla najlepiej opłacanych pracowników TPN taki wyjazd w Alpy był zapewne frajdą. Dla tych z gorszymi apanażami takie szkolenie może być jednak problematyczne. Wg. słów dyrektora, park uczestnikom wyjazdów opłaca tylko noclegi i autobus. Za skipassy (bilety na wyciągi) i wyżywienie na wyjeździe pracownicy płacą już z własnej kieszeni. Na ostatnim wyjeździe „wkład własny” wyniósł 800 zł. Spora suma zważywszy , że część pracowników w TPN zarabia 2,5 tys. zł brutto (przeciwko czemu protestowali na zakopiance w 2015 roku). Sam park dzięki temu tnie jednak koszty.
TPN: w Alpach jest... śnieg
Dyrektor Ziobrowski w rozmowie z nami zapewnia jednak, że zagraniczne szkolenia są potrzebne, bo park jako dobry pracodawca pragnie ciągle podnosić umiejętności swoich pracowników. Ci pracując w górach na nartach, muszą przecież jeździć, a ich wiedza często przydatna jest też (w formie rad) turystom.
Ziobrowski argumentuje dodatkowo, że wyjazdy służą także celom poznawczym (załoga TPN zapoznaje się z innymi terenami), a także scalaniu zespołu. Tłumaczenia dyrekcji TPN w końcu sprowadzają się do stwierdzenia, że wyjazdy w Alpy są w sumie koniecznością.
- Wcześniej organizowaliśmy podobne szkolenia narciarskie na Kasprowym Wierchu - mówi dyrektor. - Od kilku lat jednak mieliśmy do czynienia z mało śnieżnymi zimami. Szkolenia planujemy jeszcze jesienią, zgodnie z planem szkoleń, trudno więc przewidzieć z dużym wyprzedzeniem, jaka będzie pogoda i czy na trasach w Kotle Goryczkowym i hali Gąsienicowej będzie śnieg - co nie jest już oczywiste. Dlatego jedziemy tam, gdzie taka pewność jest (bo szkolenia są organizowane na lodowcu lub ośrodku ze sztucznym śnieżeniem - przyp. red.). Dodatkowo koszt 4-dniowego karnetu na Kasprowym to ok. 500 zł. W Alpach podobny bilet kupujemy za 650-750 zł, a liczba tras i możliwości szkoleniowe nie do porównania.
Narciarze się dziwią
Te ostatnie tłumaczenia dyrektora TPN mieszkańców Podhala zaskakują.
- Wydawanie tysięcy na wyjazdy w Alpy to dla mnie przesada - mówi Jan Cudzich, mieszkaniec Zakopanego. - Pal sześć pieniądze. Bardziej jako narciarza boli mnie jednak, że dyr. Ziobrowski oficjalnie stwierdza, że Kasprowy bez sztucznego naśnieżania to kiepska stacja narciarska.
Zdumiony jest też Andrzej Kozak, prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego.
- Takie słowa to skandal, bo przecież nikt inny tylko dyrektor Ziobrowski blokuje pomysł, by trasy na Kasprowym śnieżyć - mówi Andrzej Kozak. - To przecież TPN zabrania budować tu kolejnych wyciągów. A zapewniam, że i jedno i drugie nie zniszczyłoby przyrody. W Alpach, gdzie jeździ dyrektor, też śnieżą stoki. Dlatego działanie parku jest moralnie złe. Przecież nie każdego stać na Alpy, a na Zakopane może sobie pozwolić coraz więcej osób.
Organizując szkolenia narciarskie na Kasprowym, park w przyszłości może też zaoszczędzić. - Gdyby dyrekcja wystąpiła do nas z pytaniem o szkolenie swych pracowników, to zrobilibyśmy im taką ofertę, że za skipassy zapłaciliby zdecydowanie mniej, niż wynosi cena standardowa - mówi Janusz Ryś, prezes Polskich Kolei Linowych, właściciela kolei na Kasprowym.