Walka z Kościołem. W latach 60. i 70. władze PRL realizowały w czasie wakacji tzw. Akcję Letnią. Lokalny aparat państwowy angażowano w zwalczanie organizowanych przez księży oaz i obozów oraz w uniemożliwianie uczestnikom kolonii udziału w mszach świętych. Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski" przypominają.
Wydarzenia polskiego „Października” 1956 roku przyniosły krótkotrwałą liberalizację w działaniach komunistycznych władz wobec Kościoła katolickiego i wiernych. Kres poprawnym stosunkom przyniósł list KC PZPR do instancji terenowych z lipca 1958 r., w którym autorzy przestrzegali aktyw partyjny przed rzekomą „ofensywą klerykalizmu” w Polsce. Jednym z elementów rozpoczętej wówczas przez komunistów laicyzacji była walka o młode pokolenia Polaków. W jej efekcie w 1961 r. władzom udało się definitywnie usunąć ze szkół podstawowych katechezę dzieci oraz podjąć nieskuteczne próby kontroli powstających punktów katechetycznych.
Jednak na tym nie poprzestano. Zwalczanie katolickiego wychowania młodzieży aparat władzy starał się realizować także w okresie wakacyjnym w ramach „Akcji letniej”. Z jednej strony była ona obliczona na kompleksowe zabezpieczenie organizowanych pod nadzorem kuratoriów oświaty kolonii i wczasów, z drugiej na zwalczaniu tzw. dzikich obozów i kolonii, organizowanych w atrakcyjnych pod względem turystycznym miejscach przez księży diecezjalnych lub zakonnych.
W województwie krakowskim duszpasterstwo wakacyjne rozwijało się najsilniej w południowych powiatach: limanowskim, nowosądeckim, żywieckim, a zwłaszcza nowotarskim i zakopiańskim.
Niebezpieczna droga do...
Powoływane w powiatach od drugiej połowy lat 50. zespoły koordynacyjne ds. akcji letniej składały się z urzędników wybranych wydziałów prezydiów powiatowych rad narodowych, inspektorów oświaty, sekretarzy propagandy PZPR, strażaków, milicjantów oraz funkcjonariuszy SB. Przeprowadzane przez nie akcje w okresach letnich były szczególnym przykładem współdziałania różnych ogniw władzy „ludowej” - partii, bezpieki i lokalnej administracji w dziele zwalczania Kościoła katolickiego.
Zespoły te miały na celu pogłębienie procesów laicyzacyjnych, realizowanych wobec młodzieży, jak również uniemożliwienie wpływu duchownych na wypoczywające dzieci. Dobitnie zadania takiego zespołu wskazano w Wadowicach. Jego rolą było „zabezpieczenie wszystkich placówek kolonijnych i wypoczynkowych (…) od strony laickiego wychowania, zabezpieczenie (…) terenów o dużym nasileniu kolonijnym i turystyczno-wypoczynkowym przed penetracją kleru oraz zapoznanie kadry kierowniczej kolonii, placówek wypoczynkowych (…) o metodach i sposobach działalności kleru w okresie letnim”.
Członkowie tych gremiów kontrolowali miejsca wczasów i kolonii pod względem „ich usytuowania w pobliżu obiektów sakralnych i potencjalnego oddziaływania miejscowego kleru i środowiska” na dzieci. Poza tym lokalne władze partyjne i oświatowe bacznie przyglądały się kadrze kierowniczej i wychowawcom „pod kątem ich przygotowania dla świeckiego oddziaływania na dzieci i młodzież”. Taką gwarancją miał być wysoki poziom upartyjnienia oddelegowanych na turnusy pracowników.
W czerwcu 1963 r. sekretarz KP PZPR w Nowym Targu Alfred Potoczek, w trakcie przygotowań do „Akcji letniej”, w sposób osobliwy tłumaczył pracownikom administracji, jak należało rozumieć pojęcie tolerancji religijnej. - Dzieci przebywające na kolonii i obozach nie mogą indywidualnie i bez wychowawców chodzić do kościoła, a tym bardziej w sposób zorganizowany, biorąc szczególnie pod uwagę zachowanie pełnego bezpieczeństwa na drogach. A zatem w tej sytuacji uczęszczanie dzieci do kościoła jest niemożliwe - przekonywał.
Bo w domu były muchy…
Wakacje były czasem szykanowania księży i młodzieży wypoczywającej pod ich opieką. Gdy milicja, SB bądź urzędnicy napotykali takie grupy, opiekunów oskarżano, że kolonii nie zgłosili do Inspektoratu Oświaty. Gdy tłumaczono, że to nie była kolonia, wówczas zarzut dotyczył naruszenia przepisów o zgromadzeniach.
Ale do walki z duszpasterstwem wakacyjnym wykorzystywano także inne przepisy. W lipcu 1959 r. urzędnicy z Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Targu przeprowadzili kontrolę domu parafialnego w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie wakacje spędzała kolonia pod opieką ks. Henryka Konowrockiego. Stwierdzili, że budynek naruszał przepisy przeciwpożarowe i wystąpili do kolegium karno-administracyjnego o ukaranie duchownego grzywną. Postępowanie umorzono, jednak równocześnie ksiądz Konowrocki oskarżony został o nieprzestrzeganie przepisów sanitarnych, za co w grudniu 1959 r. został ukarany grzywną w wysokości 2500 zł.
Odwołując się, duchowny kwestionował opinię komisji i przekonywał, że wcześniejsze kontrole nie wskazały żadnych uchybień. Ironizował, że komisja ukarała go ponieważ kontrolą objęła także „tereny sąsiednie (np. ubikacje PKS czy szkolne) lub miała wygórowane albo złośliwe wymagania, które nie kwalifikują się do przestępstw, podlegających karom (np. obecność kilku much w domu lub świeżo naniesione w deszczową porę błoto)”. Tym razem postępowanie umorzono.
Nękano także opiekunów zarejestrowanych w kuratoriach obozów, gdy udowodniono kontakty z „klerem”. Tak było latem 1964 r. w Wierchomli, gdzie zorganizowana była półkolonia przy obozie harcerskim drużyny harcerek z Warszawy. Kierowniczka tej kolonii udała się do proboszcza aby uzgodnić godzinę odprawienia nabożeństwa, w którym wzięło udział 14 dzieci. Czujne władze powiadomiły Chorągiew ZHP w Warszawie, a ta przysłała do Wierchomli swoich przedstawicieli. „Wyciągnięto wnioski w stosunku do kierownika i otoczono [dziewczęta] kontrolą i opieką do końca trwania obozu”.
Bezradni wobec lawiny
Po reformie administracyjnej z 1975 r. diecezjalne duszpasterstwo wakacyjne i oazy Ruchu „Światło-Życie” ks. Franciszka Blachnickiego stały się poważnym wyzwaniem dla władz województwa nowosądeckiego. W 1976 r. w 56 miejscowościach odnotowano obecność oaz, a w obozach organizowanych przez Kościół uczestniczyło ponad 3 tys. młodzieży. Za nieprzestrzeganie przepisów meldunkowych i sanitarnych władze ukarały 52 osoby. Dodatkowym problemem dla komunistów był fakt, że oazy odwiedzali hierarchowie zarówno z diecezji tarnowskiej (bp Michał Blecharczyk), jak i archidiecezji krakowskiej (kard. Karol Wojtyła).
Nękani przez władze właściciele kwater nie dawali za wygraną. Mieszkańcy Tylmanowej-Kłodnego skierowali do wojewody nowosądeckiego zażalenie na działania naczelnika gminy Ochotnica Dolna, który miał ich oskarżyć o zorganizowanie nielegalnej kolonii. „Jeszcze nigdy nikt z nas nie słyszał, żeby wynajęcie kwater w domu prywatnym dla wczasowiczów było zorganizowaniem kolonii oraz wymagało zezwolenia” - pisali. Oburzyło ich żądanie natychmiastowego wykwaterowania gości. „To tylko w czasie okupacji hitlerowskiej gestapowcy wydawali takie zarządzenia natychmiastowego wykwaterowania”. Według nich młodzież katolicka, która odprawia rekolekcje pod kierunkiem księży, to nie przestępcy, których należy wyrzucać z mieszkania. I dodawali: „Pragnęlibyśmy, aby cała młodzież przebywająca na koloniach tak się wzorowo zachowywała, jak ta młodzież odprawiająca u nas rekolekcje”.
W sierpniu 1977 r. naczelnik gminy Raba Wyżna wydał decyzję nakazującą rozbiórkę starego domu użyczanego oazowiczom. Decyzji nie wykonano, ale do sprawy odniósł się kard. Wojtyła w liście do wiernych, odczytanym w kilku parafiach na Podhalu i Orawie. „Rekolekcje są modlitwą. A kto stara się przeszkadzać młodzieży modlącej się wspólnie lub też wywiera nacisk na środowisko ułatwiające tą wspólną modlitwę, dopuszcza się bezprawia, wobec którego nie możemy przejść obojętnie” - pisał metropolita krakowski.
Komuniści mieli też inne problemy. Według informacji przekazanej do KW PZPR przez szefa nowosądeckiej SB ppłk. Józefa Schillera, mieszkanka Roztoki Ryterskiej wynajmowała kwatery oazowiczom. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w 1977 r. kobieta ta weszła w skład zespołu ds. kontroli i likwidacji nielegalnych obozów i kolonii.
Wybór kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową i jego pierwsza pielgrzymka do Polski w czerwcu 1979 r. uruchomiły lawinę, wobec której komuniści byli bezradni. Do niedawana zgromadzenia o charakterze religijnym, które nie uzyskały zgody władz były zwalczane administracyjnie i karnie. W czerwcu 1979 r. miejsca spotkań z papieżem i drogi prowadzące do nich zapełniły się setkami tysięcy pielgrzymów, których komuniści nie potrafili ograniczyć.
Według szacunków władz podczas wakacji w 1979 r. w woj. nowosądeckim w koloniach, obozach i oazach, organizowanych przez Kościół uczestniczyło ponad 6 tys. dzieci i młodzieży. Kolejne 2 tys. spędziły wakacje na szlakach bez dłuższego obozowania w jednym miejscu. Komuniści nadal starali się utrudniać tego typu „imprezy”, jednak działania te odnosiły coraz mniejsze skutki.
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 6. Co to jest łapsztos?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto