Szkielet w płytkiej dziurze. Tragiczna historia Grażyny Ż.
Kości kobiety - najpewniej zaginionej - były przysypane ziemią. Być może też sprawa Grażyny Ż. stałaby w miejscu, gdyby nie praca i odważne decyzje śledczych z Prokuratury Rejonowej w Wejherowie.
Sprawa tajemniczego zaginięcia, a później niemal przesądzonego rozwikłania przypadku 40-letniej Grażyny Ż. z Rumi pełna jest splotów okoliczności. Dziś mąż kobiety - który sam przed laty zgłosił zaginięcie swojej partnerki - przebywa w areszcie z prokuratorskim zarzutem. Ten, wynika z naszych ustaleń, dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci oraz znęcania się.
Być może jednak nigdy nie udałoby się połączyć punktów, które doprowadziły ostatecznie do odnalezienia ciała należącego najprawdopodobniej do czterdziestolatki, gdyby nie to, że w końcu ktoś zdecydował się przerwać krąg milczenia.
Być może też sprawa wciąż stałaby w miejscu, gdyby nie praca i odważne decyzje śledczych z Prokuratury Rejonowej w Wejherowie, którzy nie uwierzyli w to, że kobieta siedem lat temu po prostu wyszła z domu i zapadła się pod ziemię.
W końcu zapewne nie doczekalibyśmy się nowych ustaleń w sprawie, gdyby przypadkowi zaginionej nie zaczęli przyglądać się funkcjonariusze z tzw. Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, którzy zajmują się sprawami niewyjaśnionymi.
Wyszła z domu, przepadła na lata
Co stało się z 40-letnią Grażyną Ż.? To pytanie wróciło po siedmiu latach od jej zaginięcia. Kobieta - tak przynajmniej wynikało z wersji jej męża, który poinformował organy ścigania - wyszła z domu i już nie wróciła. Przepadła jak kamień w wodę.
Sprawa ucichła, a zdjęcia 40-latki pojawiały się w lokalnej prasie przy okazji cyklicznych powrotów do portretów osób, po których słuch zaginął. Nazwisko Ż. na kryminalny tapet trafiło w marcu tego roku, kiedy to z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku do Prokuratury Rejonowej w Wejherowie trafiły akta jej sprawy.
- Wówczas zetknęłam się pierwszy raz ze sprawą Grażyny Ż. Otrzymałam wspomniane materiały operacyjne z gdańskiej KWP - opowiada prok. Lidia Jeske, szefowa Prokuratury Rejonowej w Wejherowie, która prowadzi tę sprawę. - W dokumentach znajdowały się notatki - materiały operacyjne oraz list bliskiej osoby dla pokrzywdzonej. Właśnie ta osoba, pisząc w tym roku do służb, wskazała na szereg wątpliwości związanych ze zniknięciem pani Ż. Tej osobie nie dawało to spokoju, sugerowała sprawdzenie tych okoliczności - dodaje w rozmowie z naszą redakcją prokurator.
Sprawie zaginięcia Grażyny Ż. - o czym pierwsi poinformowaliśmy na naszych łamach - zaczęli przyglądać się policjanci ze specjalnego wydziału do spraw niewykrytych Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Śledczy sprawdzili wiele wątków i przesłuchali różne osoby, które twierdziły, że Grażyna Ż. nie opuściłaby dobrowolnie domu rodzinnego i nie porzuciłaby swojego dziecka.
Jak tłumaczą wejherowscy prokuratorzy, ze zgromadzonych przez organy ścigania materiałów wynikało, że Grażyna Ż. miała problemy osobiste. Potwierdziły to także już późniejsze przesłuchania świadków: między innymi sąsiadów, znajomych, członków rodziny. Wtedy też - mówią naszej redakcji śledczy - na jaw wyszło, że małżeństwo zaginionej nie było doskonałe. - W rodzinie była przemoc. Kobieta się skarżyła - mówi prok. Lidia Jeske.
Fikcja prawna: Grażyna Ż. i pozbawienie wolności
Jednak by w ogóle rozpocząć pracę nad tą sprawą - co przyznają sami prokuratorzy z Wejherowa - trzeba było stworzyć... fikcję prawną.
- Chodziło o przypisanie sprawy do artykułu Kodeksu karnego, który umożliwiałby w ogóle wszczęcie i przeprowadzenie śledztwa. We wspomnianych przepisach nie ma bowiem czegoś takiego jak „zaginięcie”. Zdecydowaliśmy się więc prowadzić sprawę pod kątem pozbawienia wolności Grażyny Ż. - tłumaczy prokurator Lidia Jeske.
Dzięki temu prokuratura mogła przesłuchiwać świadków, a w ostatecznym rozrachunku wydać postanowienie dotyczące przeszukania posesji i domu, w którym mieszkała Grażyna Ż. Jak mówią sami śledczy, podjęto ryzyko. Nie było bowiem ani ciała, ani narzędzia zbrodni.
- Materiał dowodowy, oparty również na zeznaniach świadków, którzy informowali, że kobieta nie opuściłaby domu, nie porzuciłaby swojego dziecka, wszystko to razem dało nam podstawy do tego, by sprawdzić dom, w którym mieszkała z mężem - mówi prok. Jeske.
Płytki dół: tragiczny finał poszukiwań
Jak się okazało, już podczas przeszukania w przydomowym ogródku odnaleziono płytko zakopane kości ludzkie. W akcji udział brało kilkudziesięciu policjantów z komendy wojewódzkiej, technicy kryminalistyki z Wejherowa oraz biegli z zakresu badań terenowych i medycyny sądowej. Był też prokurator z Wejherowa.
- W przydomowym ogrodzie odnaleziono szkielet kobiety. Tożsamość została ustalona z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa - sądzimy, że to Grażyna Ż. Zgadzała się bowiem m.in. budowa kośćca oraz długość szkieletu. Odbyła się już także sekcja zwłok, obecnie czekamy na protokół posekcyjny oraz wyniki badań DNA - zaznacza prokurator.
W sprawie zatrzymano 49-letniego dziś męża kobiety. Materiał dowodowy, który zgromadzili śledczy, pozwolił na przedstawienie mu zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci oraz znęcania się. - 49-latek nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Został jednak aresztowany na trzy miesiące - informuje prok. Jeske.
Śledczy nie wykluczają, że w ostatecznym rozrachunku mąż Grażyny Ż. usłyszy inny, być może poważniejszy zarzut.
- Zanim będziemy mogli o tym mówić, przed nami jeszcze długa droga. Będziemy wykonywać wiele badań, przesłuchiwać kolejnych świadków, innych być może ponownie. To naprawdę dużo pracy - podsumowuje szefowa Prokuratury Rejonowej w Wejherowie.
Wideo: KWP Gdańsk