Szefowie Niku Poznań mieli zostać „skasowani”? Prokuratura sprawę umorzyła, ale teraz wszczęła śledztwo ws. podżegania do zabójstwa
Poznański prokurator Andrzej Królikowski najpierw umorzył sprawę „skasowania” właścicieli Niku Poznań. Ale inny prokurator Michał Strzelecki niedawno wszczął śledztwo ws. podżegania do zabójstwa szefów Niku Poznań. - Prokurator Królikowski, który jako pierwszy zajmował się sprawą, w ogóle nie wezwał nas na świadków. Albo był niekompetentny, albo wykazał się złą wolą. Liczę, że prokuratura w końcu rzetelnie bada rozmaite groźby i zastraszanie nas ze strony naszej byłej najemczyni – komentuje Sławomir Wojtowicz, jeden z właścicieli Niku Poznań.
Tłem tej sprawy są wydarzenia z marca 2020 roku. Policyjni antyterroryści zatrzymali wtedy Jerzego U., w przeszłości oficera SB i UOP, a potem prywatnego detektywa. Jest on jednocześnie głównym świadkiem ws. porwania poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary.
Czytaj też: Szczegóły zatrzymania Jerzego U. w marcu 2020 roku
Zatrzymanie z marca 2020 roku nie było pierwszymi kłopotami z prawem dla Jerzego U. W przeszłości był już dwukrotnie karany za oszustwa i wyłudzenia. Przed rokiem zatrzymano go z kolei za płatną protekcję podczas przyjmowania 100 tys. zł.
Poszło o to, że przyjął pieniądze od Moniki G., która wcześniej prowadziła popularny klub bowlingowy w budynku Niku Poznań. Miała spór z właścicielami, nie płaciła czynszu, musiała opuścić Niku. Próbując tego uniknąć, w grudniu 2019 roku nawiązała kontakt z Jerzym U., który miał opinię człowieka o szerokich kontaktach i możliwościach.
Dała mu najpierw 100 tys. zł. W zamian Jerzy U., jak twierdziła kobieta, miał się podjąć załatwienia w ministerstwie, aby jej firma nie została wykreślona z rejestru działalności gospodarczej (CEIDG). Gdy mijały tygodnie, a Jerzy U. tego nie załatwił, poczuła się oszukana. Zaczęła go nagrywać i poszła na policję. Wkrótce, w marcu 2020 roku, Jerzy U. został zatrzymany podczas przyjmowania drugiej raty, czyli kolejnych 100 tys. zł.
Prokuratura postawiła Jerzemu U. zarzuty płatnej protekcji, a sąd go aresztował. Z kolei Monice G. śledczy nie postawili zarzutów. Uznali, że brała udział w przestępstwie, ale skoro sama wszystko ujawniła, nie poniesie konsekwencji karnych.
Czytaj też: Jerzy U. został głównym świadkiem ws. porwania dziennikarza Jarosława Ziętary. Co wie o sprawie z 1992 roku?
Legenda "Solidarności" skazana ws. korupcji i płatnej protekcji. Zobacz film
Aresztowany Jerzy U. przedstawił inną wersję. „Dostałem zlecenie skasowania właścicieli Niku Poznań”
Przebywający w areszcie Jerzy U. zaczął składać wyjaśnienia. Przedstawił w nich zupełnie inną wersję wydarzeń. Stwierdził, że zakres zlecenia od Moniki G. na 200 tys. zł był znacznie szerszy i dotyczył także „skasowania” właścicieli Niku Poznań. Uznał, że chodzi o ich zabójstwo, a na pewno o zaszkodzenie im. Z akt sprawy wynika, że od Moniki G. i jej znajomego Tomasza C. dostawał zdjęcia samochodów szefów Niku i tablic rejestracyjnych, adres ich zamieszkania. Otrzymał także zdjęcia obywatela Singapuru i jego rodziny, czyli nowego współwłaściciela Niku, którego również miałby zastraszyć.
Czytaj też: Szczegóły rozmów między Moniką G. i Jerzym U. ws. Niku Poznań
Z wyjaśnień Jerzego U. wynikało, że miał podrzucić właścicielom Niku narkotyki lub materiały pedofilskie.
- Padła propozycja, abym śledził tych ludzi, poznał rozkład ich dnia. Monika dała mi ich zdjęcia, nie chciała z nimi polubownie załatwiać sprawy, bo liczyła na przejęcie budynku. Prowadziłem z nią i Tomaszem rozmowy, ale nie chciałem wykonać takiego zlecenia. Dziwiłem się ich planom, bo wiedziałem od nich, że wcześniej utrzymywali dobre relacje z szefami Niku. Kiedy upadła sprawa skompromitowania właścicieli Niku, uznałem, że będę się powoływać na wpływy w ministerstwie. Myślę, że Monika poszła potem na policję, bo się wystraszyła, że za dużo wiem o jej planach
– wyjaśniał w prokuraturze Jerzy U.
Dodał, że o „brudnym zleceniu” opowiadał również znajomemu detektywowi, co ten potwierdził w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim”. Detektyw miał polecić Jerzemu U. zgłoszenie sprawy policji.
Prokurator Andrzej Królikowski nie przesłuchał szefów Niku, czyli potencjalnych ofiar. Z góry uznał, że nie posiadają istotnej wiedzy
Wiemy, że Monika G. zaprzecza twierdzeniom Jerzego U. Chcieliśmy z nią porozmawiać, ale jej pełnomocnik, adw. Zbigniew Krüger nie był skłonny przekazać jej numeru telefonu. W rozmowach z „Głosem Wielkopolskim” adw. Krüger zapewniał jednak, że jego klientka nie podejmowała żadnych nielegalnych działań, nikogo nie zastraszała i nie podejmowała takich prób. Owszem, Jerzy U. dostał od niej zdjęcia szefów Niku, ale po to, by się z nimi umówić. Adwokat wskazał również, że twierdzenia Jerzego U. są nieprawdziwe, a on sam biorąc pod uwagę jego przeszłość w SB oraz karalność, jest osobą kompletnie niewiarygodną.
Prowadzący tamtą sprawę prokurator Andrzej Królikowski zdecydował się na oskarżenie wyłącznie Jerzego U. Sprawa trafiła już do sądu. Za płatną protekcję na razie nieprawomocnie został skazany na dwa lata więzienia.
Z kolei wątek „skasowania” właścicieli Niku prokurator Królikowski wyłączył do odrębnego rozpoznania. I wkrótce umorzył, bo również on miał zastrzeżenia do Jerzego U.
- Wyjaśnienia Jerzego U. budzą uzasadnione wątpliwości do ich wiarygodności i rzetelności. Zmieniał treść relacji i dokonywał odmiennej oceny zaistniałych zdarzeń i wypowiedzi. Odmiennie przedstawiał istotne fakty
– przekazał nam prokurator Andrzej Królikowski.
Śledczy, który na co dzień pracuje w dziale wojskowym prokuratury, przekonywał nas również, że w sprawie „wyczerpano wszelkie procesowe możliwości wyjaśnienia faktycznego przebiegu wydarzeń”. Dlatego należało umorzyć sprawę „skasowania” właścicieli Niku wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa.
Co ciekawe, prokurator Królikowski nie przesłuchał kluczowych świadków, potencjalnych ofiar „skasowania”, czyli właścicieli Niku: Honoraty Mickiewicz i Sławomira Wojtowicza. Prokurator uznał, że przecież nie byli świadkami zdarzeń i uczestnikami rozmów, zatem nie mają wiedzy. Jak jednak wytłumaczyć choćby taki fakt, że ich zdjęcia były przekazywane Jerzemu U. przez Monikę G.?
- Rodzaj przesłanych przez Monikę G. materiałów pozwalających na określenie tożsamości innej osoby sam w sobie nie może przesądzać o ich przestępczym charakterze – odpowiedział nam w mailu prokurator Andrzej Królikowski.
Czytaj też: Płatna protekcja i korupcja: zarzuty dla pracownika Lecha Poznań, pani adwokat i urzędniczki
Prokuratura jednak zajmie się sprawą „skasowania” właścicieli Niku. Sami złożyli zawiadomienie
Właściciele Niku dowiedzieli się z „Głosu Wielkopolskiego”, że Jerzy U. miał dostać zlecenie skasowania ich.
- Byliśmy tym wstrząśnięci, ale z drugiej strony wpisuje się to w ciąg wydarzeń. Monika G. najpierw przestała nam płacić czynsz. Czuła się bardzo pewnie, sądziła, że żadna siła nie usunie jej z Niku. Słyszeliśmy też o jej znajomościach w policji. Potem, już wiele miesięcy temu, zaczęła na nas nasyłać ludzi z tzw. miasta, „karków”, którzy wyglądali jak bandyci. Ich wizyty w Niku skutecznie nas zastraszyły oraz innych pracowników. Mamy film z takiego najścia. Gdy pokazałem to policjantom z pobliskiego komisariatu, powiedzieli mi, że taka sprawa przerasta ich kompetencje. Poza tym ktoś nas śledził i stał pod domem, dlatego jeśli Monika G. chciała dać Jerzemu U. aż 200 tys. zł, to naszym zdaniem nie było to jedynie za załatwienie niewykreślenia jej z rejestru działalności gospodarczej
– uważa Sławomir Wojtowicz.
Czytaj też: Były poseł PiS Tomasz G. dostał zarzuty m.in. płatnej protekcji
Gdy właściciele Niku dowiedzieli się o śledztwie ws. ich rzekomego skasowania oraz o umorzeniu sprawy, złożyli własne zawiadomienie o przestępstwie.
- Przebieg tej sprawy jest kuriozalny, aż brakuje mi słów, by wyrazić oburzenie. Monika G. jest bezkarna. Z kolei prokurator Królikowski nie tylko nas nie przesłuchał, ale także odmówił wglądu w akta sprawy, bo jego zdaniem nie byliśmy stroną. Uznał też, że nie mamy istotnej wiedzy, a przecież o nic nas nie pytał. Skąd więc wiedział, że nic nie wiemy? Albo jest osobą niekompetentną, albo wykazał się złą wolą. I nawet jeśli słowo „skasowanie” nie oznaczało zabicia nas, a „jedynie” podrzucenie narkotyków lub treści pedofilskich, to i tak jest to poważne przestępstwo
– zaznacza Sławomir Wojtowicz.
Jak się okazuje, poznańska prokuratura jednak zajmie się sprawą. Uznała, że są wątpliwości, które trzeba wyjaśnić.
- 8 lutego w Prokuraturze Rejonowej Poznań Stare Miasto zostało wszczęte śledztwo ws. podżegania Jerzego U. do zabójstwa innych osób. Obecna sprawa prowadzona jest więc pod kątem innego przestępstwa niż poprzednio. Prokurator prowadzący śledztwo sięgnie po akta wcześniej prowadzonej sprawy
– mówi nam prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień