Szef TPN-u wpadł na trop donosiciela i się go pozbył
Szef Tatrzańskiego Parku Narodowego znalazł autora donosów, jakie były wysłane do mediów i do ministerstwa środowiska
Rozwikłała się zagadka donosów na szefa Tatrzańskiego Parku Narodowego, jakie kilka tygodni temu dosłownie zalewały redakcje, w tym także naszą. Dyrektor Szymon Ziobrowski sam wytropił autora spisku, który pozostawał anonimowy. „Życzliwy” właśnie wyleciał z pracy.
Donosy trafiły nie tylko do mediów, ale także do prokuratury czy do Ministerstwa Środowiska, któremu podlegają parki narodowe. Ich autor zarzucał dyrektorowi niegospodarność, przymykanie oka na łamanie prawa, prywatę. Ziobrowski bronił się, że są to pomówienia, które mają go zdyskredytować. Zgłosił sprawę prokuraturze. W międzyczasie sam ustalił, kto stoi za donosami. - To jeden z pracowników parku. Przyznał się. Rozwiązałem z nim umowę o pracę za porozumieniem stron - mówi. Nieoficjalnie wiadomo, że bohater afery był kontrkandydatem Ziobrowskiego do fotela dyrektora TPN.
Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego czyści szeregi swoich pracowników. Z pracy wyleciał właśnie człowiek, który kilka tygodni temu wysyłał anonimowe donosy na dyrektora. To człowiek, który był kontrkandydatem Ziobrowskiego do fotela dyrektora parku.
Donos za donosem
Akcja z donosami na Szymona Ziobrowskiego rozpoczęła się kilka tygodni temu. Ktoś podpisujący się jako „Życzliwy” w ciągu kilku dni rozesłał obszerne elaboraty na temat dyrektora nie tylko do mediów, ale i do prokuratury, i resortu środowiska. Ministerstwo bowiem jest organem prowadzącym dla parku narodowego.
Donosy sugerowały, że Ziobrowski uprawia w parku prywatę, przymyka oko na łamanie prawa, a do tego nie wystarczająco dobrze dba o majątek parku (m.in. zlecając drogie ekspertyzy prawne, które w ubiegłym roku pochłonęły kilkaset tysięcy złotych). Od samego początku Ziobrowski twierdził, że to pomówienia, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
- Są jedynie po to, by zdyskredytować mnie i moją rodzinę, bo sprawy zawarte w donosach dotykały także mojego życia prywatnego - mówił Ziobrowski, który zgłosił sprawę do prokuratury, a równocześnie rozpoczął poszukiwania autora donosów na własną rękę.
Pracownik wyleciał
Od początku było wiadomo, że donosy śle ktoś z pracowników parku. Znał bowiem wiele szczegółów dotyczących jego wewnętrznych spraw.
Ostatecznie podejrzenia te potwierdziły się. Autorem donosów okazał się jeden z pracowników, który - jak się okazuje - był kontrkandydatem Ziobrowskiego, gdy ten dwa lata temu ubiegał się o stanowisko dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Jak opowiada Szymon Ziobrowski, wezwał pracownika na rozmowę, w czasie której ten przyznał się do pisania donosów. Ziobrowski nie widział możliwości dalszej współprac z nim, dlatego został zwolniony.
Dla Szymona Ziobrowskiego sprawa donosów jest zamknięta. Jednak tematem zajmuje się jeszcze zakopiańska prokuratura. Śledczy na razie nie zdecydowali, co dalej zrobią z tą sprawą.