Waldemar Bartosz, przewodniczący Solidarności w Świętokrzyskiem o wolnych od handlu niedzielach.
Galerie handlowe będą omijać nowy przepis?
To strachy na Lachy. Nie sądzę, by galerie omijały ten przepis. Nie opłaca im się to finansowo, bo sklepy musiałyby płacić wyższe wynagrodzenia za pracę w nocy. Tak samo było, kiedy walczyliśmy skutecznie z umowami śmieciowymi. Wtedy mówiono, że sprzątaczka będzie musiała dzierżawić odkurzacz, i nic z tego nie wyszło. Teraz oczywiście pewności nie ma, natomiast jest to bardzo mało prawdopodobne. Patrzymy na to ze spokojem. Będziemy monitorować, czy nie są naruszane normy dobowe i kwestie płacowe.
Nie obawia się Pan, że przez tę regulację pracę stracą młodzi ludzie, którzy chcą sobie dorobić w handlu?
Generalnie w handlu, nie tylko w dużych sieciach, brakuje 160 tysięcy pracowników. To połowa tego, co wszystkich nauczycieli w kraju. Rzeczą oczywistą jest, że ci, którzy chcą sobie dorobić, i to rzecz chwalebna, będą to mogli zrobić w kawiarniach czy restauracjach. Nie będzie z tym żadnego problemu, choćby biorąc pod uwagę drugi aspekt - w Polsce coraz bardziej brakuje pracowników, również w usługach, które będą prowadzić działalność w niedziele.
Jest idea, by rozszerzyć zakaz na inne branże?
Przychodzą do nas inne zawody i mówią, że nie jest konieczne, by pracowali w niedziele. Przyglądamy się temu.