Szczyt pandemii koronawirusa już za większością Europy. Wyjątek stanowi Polska i trzy inne kraje. Ekspert: "Szczyt dopiero przed nami"
Podczas, gdy większość krajów Unii Europejskiej ma już za sobą szczyt pandemii koronawirusa, w Polsce i trzech innych krajach przyrost zakażonych utrzymuje się na stałym poziomie. Z czego to wynika? Zapytaliśmy ekspertów z Poznania. Zaznaczają, że kluczowe dla rozwoju epidemii będzie to, jak społeczeństwo zareaguje na znoszenie ograniczeń.
Najnowsze informacje na temat rozwoju pandemii w Europie przedstawiło w ostatnich dniach unijne Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. Przekazała je jego dyrektor Andrea Ammon w czasie spotkania z europosłami.
Cytuje ją RMF FM:
Krajem, w którym cały czas widzimy wzrost zakażeń, jest Bułgaria. Są też cztery kraje, gdzie nie widzimy znaczących zmian w ciągu ostatnich 14 dni, są to: Polska, Rumunia, Szwecja i Wielka Brytania. We wszystkich innych krajach zaobserwowaliśmy znaczący spadek.
Czytaj również: Test na koronawirusa kupisz w Poznaniu. Ile kosztuje? Jakie są rodzaje? Czy warto sprawdzać się samemu?
Podkreślić jednak należy, że w Wielkiej Brytanii (będącej już poza UE) wykrytych zakażeń jest ponad 190 tys., a zgonów - około 29 tys. W Polsce mamy ponad 14 tys. wykrytych zakażeń i około 700 zgonów, czyli o wiele mniej. Także dobowy przyrost jest mniejszy i w naszym kraju waha się dziennie średnio na poziomie od 300 do 400 nowych przypadków. Bliskie naszym statystyki możemy zaobserwować we wspomnianej Rumunii. Ze Szwecją trudno jest się jakkolwiek porównywać, ponieważ stosuje ona zupełnie inną strategię walki z pandemią i nie wprowadziła całkowitej izolacji społeczeństwa.
Kolejną zmienną może też być dobowa liczba przeprowadzanych testów. Polska pod tym względem nadal jest w europejskim „ogonie”.
Gdy jednak wiele wskazuje na to, że większość krajów Unii Europejskiej ma już szczyt zachorowań na koronawirusa za sobą, w Polsce albo nadal jest on przed nami, albo wyraźny szczyt nie nadejdzie. O to, co oznaczają w praktyce informacje podane przez unijne centrum, zapytaliśmy ekspertów z Poznania.
Jazda z niskiej i wysokiej góry
- Brak spadku zakażeń w Polsce być może wynika z braku testów przesiewowych przy pomocy badań molekularnych i serologicznych polskiej populacji
- uważa prof. Iwona Mozer-Lisewska, ordynator Oddziału Zakaźnego w szpitalu miejskim przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu (obecnie szpital jednoimienny). I podkreśla: - Niewykryte zakażenia, a raczej ich ogniska, w różnych skupiskach ludzkich ujawniają się stopniowo, co nie pozwala zbiorczo ocenić sytuacji całego kraju. Stąd płaski kształt linii wzrostu może utrzymywać się długo i sukcesywnie manifestować. Zobaczymy jednak, co będzie się działo w miarę zluzowania restrykcji i posyłania dzieci do zakładów opiekuńczych.
Czytaj rozmowę: Lek na koronawirusa? "Cały medyczny świat pracuje nad tym, by znaleźć lek"
Brak spadku zakażeń w Polsce nie dziwi prof. Jacka Wysockiego, byłego rektora Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i specjalisty chorób zakaźnych.
- Kraje, które odnotowały nagły wzrost zachorowań, musiały osiągnąć szczyt, a następnie zauważalny spadek. W Polsce krzywa zachorowań została spłaszczona, a rozwój epidemii spowolniony, stąd logiczne, że będzie ona trwała dłużej. Podkreślam - epidemia nadal trwa. Na razie nie narasta i nie spada, a utrzymuje się na określonym poziomie - mówi.
Prof. Wysocki rozwój epidemii w poszczególnych krajach porównuje do zjazdu z góry - im jest ona wyższa, tym szybciej się zjeżdża. Analogicznie - jak w Polsce - z niższej góry będziemy zjeżdżać wolniej. Ważne jednak będzie to, by... się nie rozpędzić.
- Rząd i służby sanitarne będą musiały na bieżąco obserwować i oceniać, co dzieje się w miarę znoszenia kolejnych restrykcji. Kluczowa będzie obserwacja, czy nie powoduje to wzrostu zachorowań. Pierwsze odpowiedzi powinny się pojawić w ciągu 7 do 14 dni od zniesienia pierwszych restrykcji
- podkreśla lekarz.
Rozmowa z prof. Wysockim: Epidemia w Polsce będzie trwała dłużej i musimy zdawać sobie z tego sprawę
Szczyt dopiero nadejdzie
Na to, że polska krzywa zachorowań jest zupełnie inna niż w większości państw i trudno z kimkolwiek się porównywać, zwraca uwagę dr Tomasz Ozorowski, mikrobiolog i były prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej. Prognozuje on, że Polska ma szczyt zachorowań przed sobą i znacznego wzrostu spodziewa się właśnie wraz z poluzowaniem zasad izolacji.
- Trudno oczekiwać, żeby efekty pandemii nas ominęły. Myślę, że liczba zakażeń i zgonów będzie taka sama jak w innych krajach, ale rozłożona w czasie. Inni mają szczyt za sobą, my jesteśmy przed nim - podkreśla dr Ozorowski.
W Polsce brakuje mu nakreślenia jasnej wizji dalszych działań. Sam widzi dwie możliwości.
- Albo wkrótce odnotujemy wzrost zakażeń i znów zapadnie decyzja o blokowaniu się albo postawimy na kontynuowanie odmrażania gospodarki i dalsze stopniowe otwarcie (prawdopodobnie z dalszym wzrostem zachorowań). Ten pierwszy wariant, mógłby być powtarzany wielokrotnie i wtedy dałby nam wykres zakażeń przypominający ząbki piły. Myślę jednak, że postawimy na drugi wariant - nieco podobny do szwedzkiego. Może się okazać, że innej drogi już nie ma, żeby całkowicie nie zniszczyć np. gospodarki - przypuszcza ekspert.
Przeczytaj wywiad z dr. Ozorowskim: W Polsce może nie być szczytu zachorowań koronawirusa. Przyrost zakażeń może być stały i wysoki
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień