Szczepionki, faszyści i ukryty dyktafon Czarneckiego
Nic tak dobrze nie działa na Polaków jak strach. Tych strachów jest ostatnio cała masa: faszyści, szczepionki, choroby, imigranci. I jest jeszcze dyktafon Czarneckiego. Jego ma prawo obawiać się PiS.
Zacznijmy od marszu niepodległości w Warszawie, którego zakazała prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Powiedzmy, że odrzucimy brzydkie podejrzenie, iż zakazała marszu z premedytacją. Że nie chodziło jej o marsz, tylko o ratowanie własnego tyłka i zrzucenie odpowiedzialności za ewentualne incydenty na sąd, rząd, narodowców, policję. Przyjmijmy, że po popisach narodowców w ostatnich latach i psiej grypie w policji, naprawdę się bała.
I co? Marsz nieoczekiwanie przejął prezydent i rząd, obyło się bez większych zgrzytów i przyszła masa normalnych ludzi, którzy nie trzymają w szafach bejsboli obok łyżek do butów.
Co było chyba wielkim zaskoczeniem dla samego prezydenta, rządu oraz czołowych telewizji. W TVP piali z zachwytu, TVN szczęśliwie wypatrzył trochę odpalonych rac i parę zielonych flag z falangą.
Strach się gdzieś rozpłynął i w sumie wszyscy byli zadowoleni.
Inny strach obleciał ministra spraw wewnętrznych. Nowa choroba, zwana potocznie psią grypą, zwaliła z nóg tylu policjantów, że nie wiadomo było, czy będzie miał kto obstawiać marsz w Warszawie. Szczęśliwie, zastrzyk w postaci podwyżki wynagrodzeń, w ostatniej chwili postawił ich na nogi. Strach minął razem z psią grypą.
Niemal równolegle walczyły ze sobą dwa strachy szczepionkowe. Kilka dobrych lat temu ruchom antyszczepionkowym udało się zaszczepić w ludziach obawę przed obowiązkowymi iniekcjami i z roku na rok wzrastała liczba osób, które nie poddawały dzieci tym zabiegom. Nic nie pomagało: edukowanie, demaskowanie fałszywych badań, wyjaśnianie, że powikłania to incydentalne przypadki. I wtedy z pomocą znów przyszedł strach. Kiedy pod Warszawą i na Kujawach wykryto ponad 20 przypadków zachorowań na odrę, a w Poznaniu na pneumokoki zmarło małe dziecko, nagle wszyscy rzucili się do szczepień. Tak strach najpierw odbiera rozum, a później go zastępuje.
Jest jeszcze jeden strach, strach rządzących przed utratą władzy. Czy władza ma się czego bać? Cóż, dopiero co ucichła afera z taśmami premiera Morawieckiego, a tu Gazeta Wyborcza wyciąga, że prezes Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski miał podjąć próbę skorumpowania jednego z najbogatszych Polaków, Leszka Czarneckiego. Na aferę w KNF reakcja premiera i ministra Ziobry była energiczna, ale czy to wystarczy? Trudno przecież nie skojarzyć prostych faktów. Wszak to państwo za czasów PO i PSL miało być kamieni kupą wymieszaną z aferami, a teraz jak nie taśmy Morawieckiego, to dyktafon Czarneckiego.
Na razie sondaże są łaskawe dla PiS, ale jak długo? W PiS też z obawą muszą sobie zadawać to pytanie i poszukać remedium, jeśli przez ten dyktafon coś pójdzie nie tak. A jak władza zaczyna robić coś ze strachu, to wtedy naprawdę jest się czego bać.