Szczecin chwali się swoim paprykarzem. My też możemy!
Wyjątkowe, bo nasze! Produkowane z długoletnią tradycją i zaskakujące. Jak chociażby paprykarz, pierniki czy też rozpływające się w ustach lubuskie pączki.
Kuchnia lubuska. Jest taka? – zapytacie. – Owszem! – spieszymy z odpowiedzią. I to jeszcze jaka bogata, atrakcyjna, przepełniona niespotykanymi nigdzie indziej smakami. Jak się okazuje, nasze województwo to również kraina lubuskich pierników, pączków czy wędzonych ryb. O tym doskonale wie Grażyna Dereń, właścicielka gospodarstwa Dereniówka z Lubiechni Wielkiej pod Rzepinem, która od dawna stoi na straży naszych kulinarnych tradycji.
– Nieraz spotykam się ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Słyszę: „Grażyna, o czym ty mówisz? Jaka lubuska kuchnia, jakie specjały?”. Ja się tutaj urodziłam, mieszkam już 60 lat i z pełną świadomością mogę powiedzieć, że mamy czym się chwalić. Mamy piękne tradycje, o których warto mówić, rewelacyjne produkty, które warto pokazywać innym i mamy jeszcze szerokie pole do zagospodarowania. Nasza kuchnia jest przebogata, bo napływowa. Kształtowała się tak naprawdę pod wpływem wielu kultur. To u nas osiedlali się Polacy z Polesia, Wołynia, Wileńszczyzny czy wschodniej Polski – wylicza pani Grażyna. – Proszę mi wierzyć. Nie musimy mieć kompleksów. Nie mamy czego się wstydzić. To, że zajmujemy czwarte miejsce od końca na liście ministerstwa, nie oznacza, że nasze produkty tradycyjne są złe. Pamiętajmy, że liczy się jakość, a nie ilość – dodaje promotorka lubuskiej kuchni i zaznacza, że na samej rejestracji naszych dóbr nie powinniśmy poprzestawać.
Czytaj więcej 5-6 listopada w papierowym wydaniu Magazynu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Przeczytaj też: Listopadowe grzybobranie [ZDJĘCIA CZYTELNIKÓW]