Syndyk oskarżony o oszustwa na miliony
Tomasz S. miał wyprowadzić pieniądze z dwóch spółek w regionie: Aquaris z Kazimierza i Zakładów Mięsnych w Końskowoli
W środę przed Sądem Okręgowym w Lublinie miał się zacząć proces Tomasza S. - syndyka z Warszawy, który jest oskarżony o wyprowadzenie z dwóch firm z województwa lubelskiego ponad miliona złotych.
Tomasz S. nie przyjechał jednak do Lublina. Za to na sali sądowej reprezentowało go aż trzech adwokatów.
Jeden z nich stwierdził, że jego klient jest bardzo chory i nie może brać udziału w procesie.
- Jego obecność w czasie postępowania jest konieczna i niezbędna. Tomasz S. chce czynnie brać udział w procesie. Dlatego rozprawę trzeba odroczyć na inny termin - zaproponował prawnik.
Poszkodowany biznesmen: Miał pomóc firmie, a sfałszował faktury i mnie ograbił
Sędzia zgodziła się z tym wnioskiem i przesunęła datę rozpoczęcia procesu na 23 marca. Zarządziła też, że oskarżonego przebada biegły sądowy, który ma stwierdzić, czy syndyk rzeczywiście będzie mógł brać udział w postępowaniu.
O co dokładnie chodzi w tej sprawie? - Tomasz S. został oskarżony o to, że od 2006 do 2009 roku w Kazimierzu Dolnym, pracując jako syndyk masy upadłościowej, nadużył udzielonego mu przez sąd zaufania. M.in. zawyżał obsługę prawną, działał na niekorzyść firmy, której miał pomóc. W końcu przelał na konto bankowe swojej kancelarii ok. miliona złotych należących do spółki - wyjaśnia Dariusz Abramowicz, rzecznik Sądu Okręgowego.
W tej sprawie został poszkodowany Tadeusz Sobczak, założyciel spółki Aquaris, która produkowała wodę mineralną „Kazimierska” i sprzedawała ją w całej Polsce.
- Nie jestem zaskoczony, że syndyk nie pojawił się w sądzie - mówił nam Sobczak. - Zdaję sobie sprawę z tego, że on będzie robił wszystko, by uniknąć odpowiedzialności karnej - dodał biznesmen z goryczą i nie ukrywał, że ma wielki żal do syndyka. - Myślałem, że mi pomoże, że uratuje moją firmę. A on mnie ograbił, fałszował faktury, nie pozwalał wejść na teren firmy, której byłem współwłaścicielem, w czasie inwentaryzacji czy pracy na miejscu zamówionego rzeczoznawcy - punktował poszkodowany.
Według niego, syndyk jest także odpowiedzialny za zniknięcie z jego gabinetu sześciu wartościowych obrazów.
Współwłaściciel spółki Aquaris twierdzi, że wysłał setki skarg na działania Tomasza S.
- Dopiero, gdy sprawą zajęło się CBA, coś ruszyło, ale i tak trwało to długie lata. Mam nadzieję, że sprawiedliwość jednak jeszcze istnieje - stwierdził biznesmen.
Syndyk z Warszawy miał współpracować z trzema osobami. Na ławie oskarżonych zasiada jeszcze dwóch mężczyzn (trzeci zmarł), którzy mieli wypisywać fałszywe faktury na serwisowanie maszyn zajętych przez syndyka. Zdaniem śledczych, do serwisowania nigdy nie doszło.
- Tomasz S. jest oskarżony również o to, że w 2009 roku, w Zakładach Mięsnych w Końskowoli działał na szkodę tej firmy. Zamiast pomóc, wyprowadził z niej na konto swojej kancelarii ponad 80 tys. zł - tłumaczy Dariusz Abramowicz.
Przedstawiciela spółki z Końskowoli nie było w środę w sądzie. Pojawił się za to mężczyzna, który twierdzi, że Tomasz S. oszukał również i jego.
- Prowadziłem dużą firmę budowlaną na terenie Lubelszczyzny. Zaufałem syndykowi, który w 2008 roku wszedł do mojej spółki. Wydawało mi się, że jest pomocny, ale z czasem zaczął działać na moją niekorzyść. Od wielu lat domagam się od niego ok. 2 mln zł zadośćuczynienia. Jeszcze nie włączyłem się do tego procesu, ale być może w jego trakcie zaprezentuję informacje, które mam o tym człowieku - powiedział Krzysztof Wichurski.
Oskarżonym w tym procesie grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności.