Syn Wałęsy: - Dokumenty mają zerową wartość
Sprawa współpracy Lecha Wałęsy z SB rozgrzała opinię publiczną. Były prezydent mówi, że to kłamstwo i może to udowodnić
Lech Wałęsa przebywający w Wenezueli odniósł się do wypowiedzi prezesa IPN. „Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia. Gdyby były, nie byłoby potrzeby podrabiać. W sądzie to udowodnię” - napisał sucho w czwartek na swoim mikroblogu.
Łukasz Kamiński, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, w czwartek na konferencji prasowej podał informacje o wstępnych oględzinach dokumentów z okresu PRL. Dotyczą one głównie współpracy byłego prezydenta Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Na paczce znalezionej w domu Czesława Kiszczaka widniał napis „Do Dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie do rąk własnych”. W kopercie znajdował się odręcznie napisany list z kwietnia 1996 r., w którym gen. Kiszczak informuje o przekazaniu do Archiwum Akt Nowych dokumentów dotyczących współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. List jest odręcznie podpisany przez generała Kiszczaka. Mimo e został zaadresowany, poczty nie wysłano.
Według słów szefa IPN w teczce znajdowało się także odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa podpisane: Lech Wałęsa „Bolek”. Wśród dokumentów są również, m. in. odręcznie podpisane pseudonimem „Bolek” pokwitowania odbioru pieniędzy. Według nich Wałęsa miał otrzymywać wynagrodzenie za składanie donosów, czemu od lat zaprzecza.
Z komunikatu IPN wynika, że dokumenty znalezione w obu teczkach obejmują okres 1970-1976. W opinii eksperta archiwisty IPN są autentyczne. Także inni specjaliści zbadają wiarygodność zgromadzonych akt.
Prof. Antoni Dudek powiedział w TVP Info, że te dokumenty nie wnoszą niczego nowego. Od dawna było wiadomo, że Wałęsa współpracował z SB. - Lech Wałęsa jest symbolem walki Polaków o wolność, legendarnym przywódcą „Solidarności” i nie odbierze mu tego współpraca z SB z początku lat siedemdziesiątych. Chyba że ktoś udowodni, że ta współpraca miała ciąg dalszy - powiedział prof. Dudek.
Szef IPN Łukasz Kamiński dodał, że na razie trwają czynności prokuratorskie. Po ich zakończeniu IPN ma poinformować opinię publiczną o tym, co ustalono w związku z przeszukaniem teczek.
Sprawę dokumentów w domu Kiszczaka skomentowała żona generała Maria.
- Mąż celowo schował w domu dokumenty, bo chciał, żeby Wałęsa był polskim bohaterem. Gdyby tego nie zrobił, to prawdopodobnie nie dostałby Nagrody Nobla. Nie byłby tym, kim jest - powiedziała mediom zza płotu swojego domu.
Jarosław Wałęsa, syn byłego prezydenta ocenił w rozmowie z RMF FM, że materiały z „szafy Kiszczaka” mają dla niego zerową wartość. Jego zdaniem dokumenty te, szczególnie jeśli chodzi o jego ojca, były podrabiane.
Kiszczak za życia niejednokrotnie zdumiewał opinię publiczną informacjami, że ma w swoim posiadaniu dokumenty z okresu PRL i komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Miał także kierować pracami polegającymi na niszczeniu rozmaitych archiwów peerelowskich. Historycy wielokrotnie mówili, że Kiszczak zostawił sobie dokumenty dotyczące osób pełniących prominentne stanowiska w Polsce po 1989 r. Miały służyć mu do szantażowania ich.
Damian Witek