Sylwia Matulewska: Z każdym psem warto pójść na dobre szkolenie

Czytaj dalej
Fot. FOT. 123RF
Dorota Kowalska

Sylwia Matulewska: Z każdym psem warto pójść na dobre szkolenie

Dorota Kowalska

- Wszyscy w szkole uczyliśmy się o budowie pantofelka, ale o komunikacji z psem, czyli zwierzęciem, z którym mamy największą chyba szansę na kontakt, przeciętny człowiek wie niewiele. Niewiele też wie o tym, jak dawać psu wsparcie w trudnych dla niego sytuacjach - mówi Sylwia Matulewska, zoopsycholog, behawiorystka, trener psów

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje o „dziesiątkach milionów pogryzień” na świecie. Konkretnych danych nie ma, bo wiele państw nie prowadzi takich statystyk. Skąd się bierze agresja wśród psów? Z lęku?

Na to pytanie bardzo ciężko jest odpowiedzieć - choćby dlatego, że samo sformułowanie „agresja u psa” przez każdego człowieka może być rozumiane kompletnie inaczej. Sprawy nie ułatwia fakt, że jest mnóstwo definicji agresji, dodatkowo możemy podzielić ją np. na agresję lękową, dominacyjną, ochronę zasobów, macierzyńską, łowiecką itd. Agresja może być afektywna (związana z wściekłością lub strachem) lub nieafektywna (np. łowiecka).

To wszystko może powodować mętlik, zwłaszcza u typowego opiekuna psa, dla którego często warczenie oznacza, że właśnie ma kontakt z psem agresywnym.

Aby to uprościć, powiedziałabym, że najczęściej agresja bierze się z niezrozumienia psa przez człowieka, co powoduje u psa narastającą frustrację i złość, oraz z lęku psa. Wszyscy w szkole uczyliśmy się o budowie pantofelka, ale o komunikacji z psem, czyli zwierzęciem, z którym mamy największą chyba szansę na kontakt, nawet gdy go nie mamy we własnym domu - możemy przecież spotkać psy w parku, na ulicy, u znajomych - przeciętny człowiek wie niewiele. Niewiele też wie o tym, jak odpowiednio socjalizować psy, jak uczyć je, że świat, który je otacza, jest bezpieczny, jak dawać psu wsparcie w trudnych dla niego sytuacjach. Ważne jest też to, by wiedzieć, że zachowania agresywne są naturalną formą komunikacji u psów i na ogół prowadzić mają do uniknięcia poważnego konfliktu. My też często prezentujemy zachowania agresywne, gdy ktoś np. narusza naszą przestrzeń czy przekracza nasze granice - i nie oznacza to, że jesteśmy agresywnymi ludźmi.

W moim sąsiedztwie jest pies, który - będąc na spacerze ze swoją właścicielką - obszczekuje wszystkie czworonogi, nawet te, które nie zwracają na niego najmniejszej uwagi. Dorobił się nawet ksywki „pieniacz”. Czemu ten psiak tak się zachowuje?

Skłamałabym, gdybym napisała, że z całą pewnością znam odpowiedź na to pytanie. Najczęściej spotykanym stwierdzeniem, które możemy usłyszeć od behawiorysty, jest „to zależy” i nie jest to próba uniknięcia tematu. Przyczyn takiego zachowania może być mnóstwo: być może ten pies został niewłaściwie socjalizowany jako szczenię, a później nikt z tym nic już nie robił, może został adoptowany ze środowiska, w którym było dużo mniej bodźców i nie radzi sobie z ich nadmiarem i wynikającymi z tego emocjami, może przyczyną jego zachowania są geny, może wynika to z frustracji spowodowanej niemożnością realizowania podstawowych psich potrzeb, może z wcześniejszych doświadczeń. Odpowiedź na to pytanie mógłby dać obszerny wywiad z opiekunką tego psa i obserwacja jego zachowania podczas spaceru.

Psy często wydają się agresywne, broniąc swego terytorium, prawda?

Tak, psy często prezentują wtedy zachowania agresywne, które mają zatrzymać intruza poza terenem psa. Na ogół w pełni pojawiają się one, gdy zwierzę wkracza w dorosłość, więc to, że mamy kilkumiesięcznego psa, który miał być psem stróżującym, a na razie nie prezentuje takich zachowań, nie oznacza, że gdy dojrzeje, nie będzie się znakomicie sprawdzał w roli stróża. Zachowania związane z obroną terytorium może prezentować jednak każdy pies mieszkający ze swoją rodziną. Będą się one od siebie różnić w zależności od tego, z jakim psem mamy do czynienia, w jakim jest wieku, jakie strategie radzenia sobie w różnych sytuacjach przyjmuje pies. Inaczej bowiem będzie zachowywał się pewny siebie, stabilny pies, inaczej pies nadpobudliwy, inaczej pies miękki, a jeszcze inaczej pies lękliwy, a jeśli dodatkowo jest impulsywny i nieufny w stosunku do obcych, to może sprawiać swoim opiekunom duże problemy, gdy pojawiają się goście.

Psy starają się też bronić swojego właściciela albo po prostu najsłabszej osoby w stadzie.

Tak i nie, to zależy, o jakim psie mówimy, jak my patrzymy na zachowania psów i co wiemy na ten temat. W oczach jednego człowieka miotający się na smyczy i szczekający głośno pies będzie niezwykle dzielnym obrońcą, ale ktoś, kto ma nieco większą wiedzę o psach, może zauważyć, że ten pies sam bardzo się boi i próbuje w ten sposób poradzić sobie w danej sytuacji. Dopóki tego zachowania nie zobaczę, nie jestem w stanie powiedzieć, czy ten konkretny pies próbuje bronić czy po prostu nie radzi sobie ze stresem wywołanym przez dany bodziec. Podam przykład.

Chętnie posłucham!

Dwukrotnie zdarzyły mi się w życiu sytuacje potencjalnie niebezpieczne, gdy miałam obok siebie swojego psa. Ostatnia miała miejsce kilka lat temu. Byłam ze swoją dorosłą suką (rasy rhodesian ridgeback) na spacerze, wokół nas były łąki i pola, obok las. Nagle zobaczyłam mężczyznę, który szedł na linii lasu. Moja suka węszyła za jakimś tropem w wysokiej trawie. W pewnym momencie usłyszałam: „A pani jest tutaj sama?” i zobaczyłam, że ten mężczyzna zbliża się, idąc w moją stronę po świeżo zaoranym polu i dziwnie rozgląda na boki. Poczułam strach. Gdy powtórzył: „Pani tu jest całkiem sama, bez nikogo?” i znów rozejrzał - z chaszczy wybiegła moja suka. Stanęła przede mną. Pierwszy raz widziałam ją taką: stanęła frontalnie do mężczyzny, jej ciało było jak kamienny pomnik, napięte mięśnie, ciężar ciała na przednich łapach, nieruchomo wbity w mężczyznę wzrok. Nie zrobiła nic więcej. Mężczyzna się zatrzymał i wycofał, mamrocząc: „Ooo, z psem, proszę przytrzymać tego psa”. Czy moja suka wyczuła zagrożenie (ten konkretny mężczyzna, jego dziwne zachowanie), czy raczej poczuła mój strach, a może jedno i drugie? Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. W każdym razie - widać było, że dopasowuje środki, którymi dysponuje, do tej konkretnej sytuacji. Nie było tu histerycznego oszczekiwania, podbiegania do mężczyzny i wycofywania się. Rzuciła mocne wyzwanie, które ten człowiek odczytał i się wycofał. Jednak ktoś patrzący z boku, ktoś, kogo wiedza o psach jest przeciętna, zobaczyłby tylko stojącego psa i mężczyznę, który podchodzi i odchodzi.

Moja znajoma ma psa, którego wzięła ze schroniska. Wiadomo, że cały miesiąc błąkał się po lasach, a właśnie tego miesiąca bardzo padało. Do tej pory Burek, bo tak pies ma na imię, panicznie boi się wody. Nawet podczas upału nie wejdzie do jeziora, nie wyjdzie na spacer podczas deszczu, nienawidzi kąpania. Czy agresja u psów może być związana z ich wspomnieniami? Z tym, co zapamiętały i co źle im się kojarzy?

Oczywiście, że tak, zachowania agresywne mogą wynikać z wcześniejszych przeżyć. Psy świetnie wyciągają wnioski z tego, czego doświadczyły. Mało tego, często dochodzi do czegoś, co nazywa się generalizacją. Na przykład, jeśli naszego psa zaatakował kiedyś średniej wielkości jasny pies, to potem może reagować stresem i agresją na widok wszystkich innych jasnych psów średniego rozmiaru, potem także na widok jasnych dużych psów, średnich psów o ciemnym kolorze sierści, a na końcu na widok każdego psa. Nie musi tak być, ale może. Co do Burka - być może kiedyś się topił, może doznał jakiejś krzywdy w momencie, gdy padał deszcz, a może po prostu tak ma, że nie lubi deszczu i kąpieli. I oba moje już nieżyjące dogi niemieckie i obecne rodezjanki traktują deszcz jak coś najgorszego na świecie i odmawiają wtedy spacerów nawet toaletowych. Nie są też fankami kąpieli.

Właśnie, bardzo często trafiają do nas psy ze schroniska, nie znamy ich przeszłości, traum, przez które przeszły. Jak pomóc takim psom radzić sobie ze strachem?

Przede wszystkim zaczęłabym od odpowiedniej, czyli świadomej adopcji. Jest popularne hasło „nie kupuj, adoptuj”. Wolę je we własnej wersji „adoptuj lub kupuj świadomie”. Wiem, że to zabrzmi trochę kontrowersyjnie, ale dla dobra psa zaadoptujmy takiego, który będzie miał szansę być z nami szczęśliwy, nie tego, w którym się zakochaliśmy, widząc jego zdjęcie. Mam tu na myśli np. półdzikie psy biegające pomiędzy wsiami lub przyczepione całe życie do łańcucha przy budzie - wydane rodzinom mieszkającym w dużych miastach, przy ruchliwych ulicach, szpitalu, straży pożarnej itd. Mam też na myśli kompletne niedopasowanie temperamentu psa do temperamentu człowieka, takie sytuacje, gdy opiekun nie jest w stanie spełnić potrzeb danego psa, co powoduje narastającą frustrację i psa, i człowieka, i wynikające z tego problemy.

A to wszystko bardzo ważne, prawda?

Tak. Są fundacje i stowarzyszenia, które biorą to wszystko pod uwagę, ale wciąż jest ich mało. Jedną z takich organizacji jest Stowarzyszenie Dogi Adopcje. Podaję ten przykład, bo pięknie pokazuje, o czym chcę powiedzieć. Do tego stowarzyszenia czasem trafiają psy bezproblemowe (pies miał naprawdę dobre życie, po czym opiekun zachorował poważnie lub zmarł), ale trafiają też psy po przejściach, psy trudniejsze od innych czy też mające ugryzienia na koncie. Proszę pamiętać, że piszemy o psach ważących 60 - 80 kg, i wyobrazić sobie, że pod dokładnym opisem psa, który jest w trakcie terapii behawioralnej, i wyraźnie zaznaczone jest, że nie jest na razie do adopcji, a gdy już będzie, to nie zostanie wydany do domu, gdzie są małe dzieci, bo oddany został z powodu ugryzienia dziecka, padają komentarze: „Chcemy właśnie tego, mamy dwoje dzieci, są idealne do piesków, poprzednio mieliśmy podobnego psa i był świetnym przyjacielem naszego kilkulatka, dziecko wszystko mogło z psem zrobić, nie będziemy chodzić na żadne szkolenie, wychowamy go miłością, jak poprzedniego, kiedy możemy po niego przyjechać?”. Gdy stowarzyszenie odpowiada, że nie dostaną tego psa, nawet gdy będzie już do adopcji, bo to nie jest pies dla nich - to ze strony takiej rodziny pojawia się w komentarzach mnóstwo frustracji i mocnych słów.

Tak, zdrowy rozsądek właścicieli albo przyszłych właścicieli psa to rzecz niesłychanie ważna. A co, jeśli trafimy już na psa, który reaguje nerwowo na konkretną sytuację?

Jeśli mamy już psa, który reaguje lękiem na dany bodziec, to zawsze warto jest takiego psa wspierać. Kiedyś panowało przekonanie, by nie mówić do psa, który się boi, np. fajerwerków czy burzy, nie pozwalać się do siebie przytulać, bo to wzmocni jego lęk. Na szczęście coraz rzadziej to słyszę, coraz więcej ludzi wie, że to tak nie działa. Nie da się wzmocnić lęku, okazując wsparcie. Jak więc wspierać? Najlepiej i najprościej jest zacząć od tego, by obserwować psa i podążać za jego potrzebami związanymi z poczuciem bezpieczeństwa, zbudować z nim relację opartą na zaufaniu do nas. Potem można popracować (najlepiej pod okiem fachowca) nad odczuleniem po kolei lęków psa. I tu polecam zasadę: wolniej znaczy szybciej. Często zbyt szybkie dążenie do osiągnięcia celu powoduje, że cofamy się w naszej pracy ze zwierzakiem. Zresztą u ludzi jest podobnie, jeśli np. boimy się pająków, ale nad tym pracujemy, jesteśmy już w stanie patrzeć na pająka, a nawet trzymać go w dłoni - to to, że ktoś znajomy obsypie nas nagle pająkami nie sprawi, że proces przekonywania nas do pająków ulegnie znaczącemu przyspieszeniu. Wręcz przeciwnie. Do tego pomyślmy, co będziemy czuć w stosunku do tego znajomego następnym razem, gdy znajdziemy się wspólnie w pobliżu pająków?

Czyli technika małych kroków?

Tak - małe kroki, takie, które kończą się sukcesem psa, dają najlepsze efekty. Są specjalne techniki pracy z takimi psami, które dają naprawdę dobre efekty. Moją ulubioną jest SATS, którego uczyłam się pod okiem jego twórczyni Kayce Cover (w tym systemie pracujemy nie nad zmianą zachowania psa, a nad zmianą jego stosunku do danego bodźca, który powoduje lęk, pobudzenie lub agresję). Chcę wyraźnie podkreślić, że jeśli lęk u psa manifestuje się zachowaniami agresywnymi - zdecydowanie warto poszukać pomocy specjalisty. Czasem trzeba też skorzystać z farmakoterapii - to jednak zawsze pod okiem behawiorysty, który jest jednocześnie lekarzem weterynarii, lub behawiorysty, który współpracuje z lekarzem weterynarii.

Za agresję psiaka mogą też odpowiadać jego problemy zdrowotne?

Zdecydowanie tak. Więcej - żaden dobry behawiorysta nie zacznie pracy z psem, zwłaszcza takim, którego zachowanie nagle się zmieniło, dopóki lekarz weterynarii nie wykluczy, że podłożem tego jest jakaś choroba (najczęściej są to choroby związane z bólem, czasem niedoczynność tarczycy itd). Najpierw zawsze wykluczamy problemy zdrowotne, dopiero potem szukamy przyczyn o podłożu behawioralnym.

Zgodnie z różnymi danymi za 77-90 procent pogryzień dzieci nie stoją bezpańskie psy, ale psy rodzinne czy też doskonale znane maluchom. Psy ich przyjaciół, sąsiadów, w tym także labradory i mieszańce. Dlaczego psy atakują dzieci? Bo te je drażnią? Bo dzieci nie dostrzegają sygnałów ostrzegawczych?

Jest świetny filmik na YouTube - „Stop the 77”. Polecam go wszystkim rodzinom z dziećmi. Fantastycznie pokazuje, jak różne sytuacje wyglądają z perspektywy dziecka, a jak z perspektywy psa i każdy rodzic powinien go obejrzeć. To będzie chyba najlepszą odpowiedzią na to pytanie. Dodam jeszcze, że często w mediach społecznościowych widuję zdjęcia czy filmy z dziećmi i psami, które oceniane są jako słodkie, pokazujące wielką miłość psa do dziecka i dziecka do psa. Ja zaś na tych filmikach widzę ogromne naruszanie granic psa, który panuje nad sobą jak może, widzę sygnały stresu, jakie wysyła. Najgorsze jednak jest to, że osoby, które robią te zdjęcia i nagrywają filmiki (tak samo jak komentujący), nie widzą w zachowaniu psa niczego poza miłością do dziecka. To świadczy ogólnie o niskim poziomie wiedzy na temat psiej komunikacji.

Zna pani jakieś konkretne badania dotyczące pogryzień przez psy, do których doszło w Polsce?

Niedawno czytałam o badaniach (to wspólne badania naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie i Norweskiego Instytutu Badań nad Przyrodą) dotyczących pogryzień w Polsce w latach 1944-2018. Wyniki nie były zaskakujące: przeważającą większość ofiar pogryzień stanowiły dzieci, ponad 40 procent dzieciaków znało psa, który ich zaatakował, bardzo często do ataku dochodziło w trakcie jedzenia przez psa posiłku. Jakie rasy psów wg tych badań gryzły najczęściej? Otóż najczęściej były to mieszańce (odpowiadały za ponad 30 procent wszystkich pogryzień).

Czy to znaczy, że mieszańce są bardziej agresywne od innych psów?

Nie, biorąc pod uwagę, jak jest ich dużo (w porównaniu do psów konkretnych ras) i w jakich sytuacjach często dochodziło do ataku (przekroczenie granic psa, który ma prawo zjeść posiłek w spokoju).

Pies, zanim zaatakuje, wysyła sygnały świadczące o tym, że się niepokoi. Jak je rozpoznać? Tym sygnałem jest wyłącznie szczekanie?

Szczekanie czy warczenie to już bardzo zaawansowany poziom na tzw. drabinie agresji. Najpierw psy mogą inaczej niż zwykle mrugać oczami, ziewać, oblizywać nos, odwracać głowę - już to powinno nam powiedzieć, że pies nie czuje się komfortowo i chce z tej sytuacji wyjść. Kolejne kroki to zmiana pozycji uszu (są położone), ogona (podwinięty), niepokój ruchowy (kładzenie i wstawanie). Zanim pies zesztywnieje, zacznie warczeć, kłapać pyskiem czy gryźć, na ogół pokazuje dużo wcześniej, że czuje się w danej sytuacji źle i chciałby się z niej wycofać. Oczywiście, są psy, które mają „krótki lont” - np. odwracają głowę, sztywnieją i gryzą, jednak większość psów robi, co może, by uniknąć eskalacji agresji. Często do gryzienia przechodzą psy, które karane były za warczenie. Jeśli opiekun nauczy psa, że warczeć mu nie wolno, to nie sprawia, że pies czuje się komfortowo w podobnej sytuacji. Nie może jednak warczeć - więc gryzie.

Jak sobie radzić z agresją psa? Jak nad nią pracować?

Wyłącznie pod okiem dobrego specjalisty. Zwłaszcza gdy mamy w domu dziecko lub osobę starszą.

Wielu specjalistów uważa, że za agresję psa winę ponosi przede wszystkim jego właściciel. Pani jest tego samego zdania?

Nie. Moim zdaniem to ogromne uproszczenie. Mniej więcej takie jak to, że za agresywne zachowania dorosłych ludzi ponoszą winę ich rodzice. Większość ludzi poradzi sobie z większością typowych psów, oczywiście, popełniając po drodze mnóstwo błędów, ale ich wspólne życie będzie na ogólnie akceptowalnym poziomie. Zdarzają się jednak psy twarde, niezależne czy psy, których przodkowie wykazywali zachowania agresywne, zdarzają się psy z trudną przeszłością, które nauczyły się, że tylko zachowania agresywne przynoszą korzyść, bo inaczej ich granice są non stop naruszane. Dobrze, by takie psy trafiały do ludzi, którzy wiedzą, jak z nimi postępować (z czego wynikają zachowania agresywne u tego konkretnego psa, jak można mu pomóc, jak wypracować to, by wspólne życie było możliwe i komfortowe i dla człowieka, i dla psa), a nie były adoptowane lub kupowane wyłącznie dlatego, bo ładnie wyglądają na zdjęciu.

Pies doskonale wyczuwa nasze emocje, prawda? Strach, niepewność także.

Nie tylko. Psy wyczuwają także np. zmianę poziomu cukru w naszym organizmie. Psi nos jest niesamowity, do tego mówimy o mistrzach czytania naszego ciała, napięć w nim. Możemy oszukać każdego, jeśli chodzi o to, co czujemy: partnera, znajomego, dziecko. Psa nie oszukamy nigdy.

Co zrobić, jak się zachowywać, aby być dla psa liderem, przewodnikiem stada? Aby to pies nas słuchał, a nie my psa?

Zapytam przewrotnie: A dlaczego mamy nie słuchać psa? Rozumiem, o co chodzi w tym pytaniu, ale muszę to podkreślić: komunikacja polega na tym, że obie strony się nawzajem słuchają, rozumieją i ze sobą współpracują. Jeśli tylko jedna strona ma prawo do wydawania komunikatów (poleceń, komend, rozkazów), a druga ma się bezdyskusyjnie podporządkować bez względu na to, co w danym momencie czuje, to nie jest zdrowa relacja, a dyktatura. Pies może coś dla nas robić z dwóch powodów.

Jakich?

Pierwszy to ten, że przynosi mu to korzyść, czyli nagrodę, którą są np. smaczki, albo korzyść w postaci wspólnego przeżywania danej miłej dla obu stron sytuacji. Mam tu na myśli zabawę czy inne wspólne aktywności, może cieszyć go szczera pochwała od opiekuna, z którym ma dobrą relację itd. Drugi powód jest taki, że pies może bać się, co się stanie, gdy nie zrobi tego, co mu nakazujemy. Jeśli więc nie chcemy psa z syndromem sztokholmskim, to warto popracować nad relacją z psem, poczytać trochę o tym gatunku (bo mimo tego, że każdy zdaje sobie sprawę z tego, że pies to nie mały, włochaty człowiek na czterech łapach, to jednak często tak są właśnie traktowane przez swoich opiekunów). Ostatecznie to my zaprosiliśmy psa do naszego domu, on na ogół nie ma zbyt wiele do gadania w kwestii tego, gdzie i z kim będzie mieszkać. Jeśli więc chcemy, by pies widział w nas kogoś, za kim należy podążać, brał pod uwagę, co do niego mówimy, był potocznie mówiąc: posłuszny (nie lubię tego określenia) - należy zachowywać się tak, by dzięki temu, że nas słucha, jego życie było bezpieczniejsze, a świat bardziej dla niego zrozumiały i przewidywalny. Na zajęciach w naszej szkole stawiamy duży nacisk na obopólną komunikację (jak mówić do psa i głosem, i ciałem, by pies nas rozumiał, ale też jak słuchać tego, co pies mówi do nas, i na to reagować). Największą nagrodą jest dla mnie to, gdy opiekunowie mówią, że zapisywali się na kurs, by mieć po prostu grzecznego psa, a w trakcie kursu nauczyli się, jak być opiekunem, który z takim psem mieszka, i że nigdy nie mieli tak dobrej więzi ze swoim psem.

Są rasy psów szczególnie niebezpieczne, z natury agresywne?

Są rasy, w których hodowli od pokoleń nacisk kładziony był na specjalne cechy umożliwiające wykonywanie konkretnych zadań, jak np. psy obronne czy stróżujące, ale to zawsze jest osobnicze, szczenięta z tego samego miotu mogą się od siebie znacząco różnić, jeśli chodzi o zachowanie. Pamiętając jednak, że rasy tworzone były po coś (najczęściej do wykonywania konkretnej pracy), trzeba mieć na względzie, że różnią się one od siebie nie tylko wyglądem. I tu może dojść do sytuacji, gdy człowiek zupełnie nie podoła potrzebom danego psa, np. starszy człowiek z problemami z poruszaniem się dostaje lub kupuje psa z ras północnych (husky, alaskan malamut). Jeśli nie da rady zapewnić mu możliwości realizowania jego potrzeb - przepis na katastrofę jest gotowy. To samo dzieje się, gdy border trafia do domu, który oczekuje od niego wyłącznie leżenia na sofie. To samo, gdy pies z którejś z ras blisko związanych z człowiekiem trafia do zewnętrznego kojca, gdzie ma spędzić życie. Bardzo często agresja związana jest z frustracją, a ta z kolei - z trwającym jakiś czas deficytem w zakresie realizowania podstawowych potrzeb psa (jako gatunku) i potrzeb danej rasy.

Z jakimi psami powinniśmy chodzić na szkolenia? Uczyć się, jak z nimi postępować? Jak je prowadzić?

Z każdym psem warto pójść na dobre szkolenie. To zawsze się przydaje, gdy na naszą komunikację z psem spojrzy ktoś z zewnątrz. Moja przyjaciółka Edyta Ossowska, która też jest trenerką i behawiorystką i z którą tworzymy szkołę dla psów, przychodzi ze swoimi psami na zajęcia prowadzone przeze mnie, ja chodzę na zajęcia prowadzone przez nią. Bierzemy też udział z naszymi psami w zajęciach prowadzonych przez innych zaprzyjaźnionych trenerów.

Nie ma psów z natury złych, prawda?

Nie ma. Oczywiście, nie mówimy o psach, u których agresja jest wynikiem np. guza mózgu czy podobnych „naturalnych” rzeczy. Są jednak psy, z którymi łatwiej nam stworzyć dobrą relację, i takie, z którymi będzie to nieco trudniejsze, bo mają np. nieprzystający do naszego poziom energii czy osobowość. Ale zawsze warto jest poznać własnego psa i zrobić tyle, ile jesteśmy w stanie, by żyło nam się razem jak najlepiej.`

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.