Syberyjski mróz, wielki Bajkał i nasz dzielny pan Maciej
- Zawsze chciałem zobaczyć kawałek Syberii i sam Bajkał - mówi Maciej Florczak. Właśnie wrócił z XII Bajkalskiego Maratonu Lodowego.
Bajkalski Maraton Lodowy to 42 km biegiem, w śniegu i mrozie, a pod nogami półtorakilometrowa głębia Bajkału. 48-letni Maciej Florczak przebiegł cały odcinek syberyjskiego maratonu. - Gdybym wiedział, że to będzie tak mordercza walka, to naprawdę nie wiem, czy bym tam pojechał. Przerosło to moje oczekiwania totalnie - mówił po powrocie. Nie tylko jego zaskoczyły warunki. - Tegoroczny maraton został okrzyknięty przez organizatorów jako najtrudniejszy ze wszystkich, jakie się odbyły - dodaje Florczak.
Maciej Florczak zajął 43. miejsce, ale wynik nie był dla niego najważniejszy - już samo ukończenie maratonu jest sukcesem. Warto jednak dodać, że pierwsze i drugie miejsca zajęli Polacy: Piotr Hercog i Łukasz Zdanowski. - Widzieliśmy zniesmaczenie organizatorów, gdy wywoływali Polaków na pierwsze i drugie miejsce. Dla nas było to bardzo miłe, ale im się nie do końca podobało - mówi Maciej Florczak.
Nawet organizatorzy przyznali, że natura w tej części świata jest bezwzględna
Na trasie nie obyło się bez przygód. Nie dość, że maratończycy musieli zmagać się z trudnymi warunkami, to jeszcze w pokrywie lodowej Bajkału pojawiła się szczelina. - Podjechały dwa poduszkowce i stanęły nad tą szczeliną. Musieliśmy przechodzić z poduszkowca na poduszkowiec, żeby pokonać przeszkodę - tłumaczy gorzowianin.
Maciej Florczak biega dopiero od trzech lat i oczywiście nie w takich ekstremalnych warunkach, na mrozie, wietrze i po lodzie. - Myślę, że są osoby, które mają predyspozycje do tego, żeby bez przygotowania pojechać na syberyjski maraton. Może by go nawet przebiegły, ale spontaniczne wyjazdy raczej nie mają sensu - zaznacza Florczak.
W przyszłym roku na pewno odbędzie się kolejna gonitwa po zmrożonym Bajkale. - Z chęcią pojechałbym jeszcze raz... - podsumowuje pan Maciej i nie wyklucza, że znów weźmie udział w Bajkalskim Maratonie Lodowym.