Świnka Tytus mieszka w rzeszowskim bloku ze swym właścicielem. I nigdy nie zostanie świąteczną kiełbasą
Tytus zamieszkał w bloku na jednym z rzeszowskich osiedli 7 lat temu. Dostał swój pokój, w drugim zamieszkał jego właściciel Krystian Tomasik. Świniak szybko nauczył się załatwiać do kuwety, podawać raciczkę i dawać buziaki. Dziś Tytus to 80 kilogramów przedniej wieprzowiny, ale jedno jest pewne - nigdy nie wyląduje na świątecznym talerzu.
- Nie ma takiej opcji - uśmiecha się Krystian Tomasik. - Nie jem mięsa już od 20 lat.
Zawsze lubił zwierzęta. I jeszcze jako dzieciak marzył o dość nietypowym pupilu - chciał mieć świnię.
- Owszem, mieszkałem na wsi, ale nie było takiej możliwości, abym świnię trzymał w domu. Rodzice godzili się na psa, żółwia, rybki, kanarki, nawet na szczury, ale o świni nie chcieli słyszeć.
Krystian marzenie spełnił, kiedy zamieszkał we własnym mieszkaniu.
Toaleta? Byle z daleka od talerza!
- Tytus jest ze mną od prosiaczka i muszę przyznać, że jest zwierzęciem bardzo łatwym w utrzymaniu. Chociaż na początku był mały problem. W pokoju przeznaczonym dla Tytusa w jednym rogu położyłem legowisko, kuwetę i miskę z jedzeniem, ale moja świnia załatwiała się wszędzie, tylko nie do kuwety
- uśmiecha się Krystian Tomasik.
Zastanawiał się: co jest nie tak z Tytusem? Zadał to pytanie na portalu społecznościowym, na grupie poświęconej (jest i taka!) świniom. I dowiedział się, że świnie nie załatwiają się w miejscu, w którym jedzą i śpią. Toaleta powinna być w przeciwnym rogu.
- Te zwierzęta są nie tylko bardzo inteligentne, ale też bardzo czyste - zaznacza właściciel.
Nie ma całowania, kiedy strzela focha
Tytus lubi ryć w ziemi, chrumka, merda ogonkiem. Jak każda świnia. Żyjąc w mieszkaniu z przedstawicielem „wyższego gatunku” nabył też lepsze maniery. Reaguje na swoje imię, podaje gospodarzowi raciczkę i daje... buziaka.
- Zdarza się jednak, że strzeli focha, obrazi się i nie ma ochoty na żadne spoufalanie - przyznaje właściciel. - Czasami pokrzyczę na niego, kiedy coś nabroi albo porozwala, chociaż staram się wcześniej zapobiegać kłopotom.
W pokoju, w którym mieszka Tytus, zamontowana jest zamykana bramka, aby świniak nie wędrował po całym mieszkaniu, kiedy gospodarz jest w pracy.
Inne przypadłości świnki Tytusa? Nie lubi podróżować samochodem i - o dziwo - kąpać się.
- Po kąpieli zawsze ma focha i kilka godzin chodzi obrażony - zdradza Krystian.
Sensacja na osiedlu, czyli świnka na smyczy
Większość mieszkańców bloku świniaka uwielbia. Przecież taki sąsiad w centrum Rzeszowa nie zdarza się często. Poza tym - co dla sąsiadów ważne - nie jest uciążliwy dla otoczenia. Nie wyje, nie szczeka...
- Sąsiadki podrzucały nam jedzenie m.in. orzechy - przyznaje Krystian.
Co zrozumiałe, wśród obcych budzi sensację.
- Bywa, że spacerujemy sobie przed blokiem i mija nas matka z dzieckiem. „Mamo, popatrz, świnia” - woła dzieciak. Matka przeciera oczy ze zdumienia i z niedowierzaniem patrzy na Tytusa, który jak pies maszeruje obok mnie. Kiedyś Tytus chodził na smyczy dziś idzie obok mnie.
Za towarzystwem obcych Tytus jednak nie przepada.
- Najbezpieczniej czuje się w domu - mówi właściciel. - To typ samotnika. Zresztą ze względu na godziny mojej pracy większość czasu spędza samotnie. A kiedy już jestem w domu, to bardzo się cieszy. Kojarzę mu się z jedzeniem. Wie, że jak wrócę z pracy, to i on dostanie swoją michę. Często podchodzi do mnie, uderza ryjkiem o moją nogę, bo na przykład ma ochotę na pieszczoty.
No i Krystian nie musi nastawiać budzika, bo punktualnie o godzinie siódmej Tytus podchodzi do bramki i zaczyna głośno i wymownie chrumkać. Wtedy nie ma uproś, właściciel musi wstać i Tytusa nakarmić.
Świnia zje wszystko? Nieprawda!
Tytus uwielbia warzywa i owoce, gotowane i surowe.
- Ale to nie jest tak, że świnia zje wszystko - zastrzega Krystian. - Zwłaszcza z wiekiem Tytus stał się bardziej wybredny. Gdy podam mu ugotowaną marchewkę i miks sałat, to on wybierze sobie tylko to, co lubi albo to, na co akurat ma ochotę.
Do rytuału domowników należą wspólne posiłki.
- Lubię z nim jeść jabłka albo banany. Ja jem jabłko, Tytus ogryzek, ja banana, Tytus skórkę. I nic się nie marnuje!
Świniak ma bardzo dobry węch. - Pizzę wyczuwa z daleka i pierwszy czeka na dostawcę pizzy.
Okaz zdrowia
Spokojny tryb życia, dobre odżywianie, umiarkowany klimat w miejskim bloku - wszystko to zapewne przyczynia się do tego, że Tytus nie choruje.
- Trudno zresztą jest znaleźć w mieście weterynarza, który zajmuje się świniami żyjącymi w mieszkaniach
- uśmiecha się Krystian.
Świnki dwie w domu z ogródkiem
Więcej kontaktu z naturą niż Tytus, czyli typowy mieszczuch żyjący w bloku, mają Sznycel i Dejzi Precel.
To dwie 80-kilogramowe świnki, których właścicielką jest rzeszowianka Martyna Miłek. Owszem, Sznycel i Dejzi Precel mogą przebywać w domu z domownikami, ale mają też do dyspozycji ogród, w którym spędzają dużo czasu. - Jak chcą wejść do domu, stają pod drzwiami i piszczą - uśmiecha się pani Martyna.
Martyna Miłek mogła zrealizować swoje marzenie o świnkach - pupilach w momencie, kiedy zamieszkała we własnym domu. Stało się to w 2017 roku.
- Mamy jeszcze kota, któremu te nasze świnki często dokuczają. Na szczęście kot może wskoczyć na parapet, a świnka nie - uśmiecha się pani Martyna.
Sznycel i Dejzi Precel wzbudzają miłe reakcje u sąsiadów, jak i u przechodniów.
- Zdarza się, że rodziny z dziećmi zatrzymują się przy naszym ogrodzeniu - opowiada właścicielka. - Niektórzy zostawiają chleb.
Jedna ze świnek Martyny Miłek miała już dwie małe.
- Niestety, obie zdechły. Jedna tuż po urodzeniu, o drugą walczyliśmy całe pięć dni, ale nie udało się jej uratować - wspomina ze smutkiem Martyna Miłek.
To są przyjaciele, a nie przysmaki
I to jedyna smutna wiadomość o trzech rzeszowskich świnkach, które można nazwać przyjaciółmi ludzi, a nie ich przysmakami.