Święty Mikołaj jest dużo starszy od Coca Coli
Dystyngowany, starszy pan. Raczej szczupły. Ubrany w biskupie szaty. Trzyma trzy złote kule lub trzy sakiewki ze złotem. Tak wygląda postać Świętego Mikołaja. Tego prawdziwego, który swoim życiem zapoczątkował jeden z najpopularniejszych przedświątecznych zwyczajów. Obdarowywanie prezentami z okazji 6 grudnia.
Rzymska prowincja Mira. Dziś terytorium Turcji. To stąd pochodzi św. Mikołaj. Nie chodzi tu o postać rubasznego staruszka, który dziś uśmiecha się do nas przed świętami zewsząd, a o biskupa. Dobrotliwego, szczodrego człowieka, który wspierał swoimi działaniami biednych i potrzebujących. Za swoje czyny został wyniesiony na ołtarze.
- Badacze i historycy mieli trudność z oddzieleniem prawdy od mitu. Większość z nich uważa, że święty Mikołaj urodził się w 270 roku, ale daty śmierci są już różne teorie. Zmarł między 345 a 352 rokiem naszej ery. Bardziej prawdopodobny jest dzień jego śmierci, właśnie 6 grudnia – opowiada dr Grzegorz Odoj, etnolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Wychowywał się w majętnej rodzinie. Był człowiekiem wyjątkowo dobrym, uczynnym, reagował na każdą ludzką krzywdę. Podbił serca wiernych swoją troską o innych. Podania mówią, że po śmierci rodziców odziedziczony spory majątek, który rozdał potrzebującym. Na swoim koncie ma zresztą dużo więcej wspaniałych działań. Cuda, które czynił również dodawały mu jeszcze większej chwały.
Uratował trzy młode panny, które do domu schadzek chciał sprzedać niegodziwy ojciec. Nie miał pieniędzy na ich utrzymanie ani posag. Dowiedział się o tym Mikołaj i nocą, podobno przez komin, wrzucił do ich domu trzy złote kule. Dziewczyny sprzedały je i ten sposób znalazły pieniądze na utrzymanie i posag. W niektórych przekazach znajdziemy informacje, że kule po wrzuceniu przez komin potoczyły się, a to do skarpety, a to do buta. Panny na wydaniu ratujące godność prezenty znalazły właśnie schowane w taki sposób. To wyjaśniałoby skąd dziś w grudniu w naszych domach pojawiają się ozdobne, świąteczne skarpety, do których wsadzamy prezenty. Inne przekazy mówią, że uratował przed zatonięciem statek z pielgrzymami płynącymi do Jerozolimy. Uchronił przed śmiercią trzech kupców, którzy niesłusznie byli skazani przez rzymskiego urzędnika. Znajdziemy też opowieść, w której wskrzesił trzech zabitych młodzieńców. Nie mieli czym opłacić rachunku w karczmie. Przez co karczmarz zabił ich, zwłoki poćwiartował i schował do beczek. Biskup kiedy dowiedział się o tej tragedii, wskrzesił młodych mężczyzn do życia.
Takich historii jest o wiele więcej, stąd też bardzo długa lista osób, które objął swoim patronatem. Modlą się do niego sieroty, wdowy, podróżni, ludzie w trudnej sytuacji finansowej,, bankierzy, położnice, panny cnotliwe, szukające mężów, jeńcy, kupcy, marynarze, rybacy, naukowcy, studenci, pasterze, nawet sprzedawcy perfum i choć mało kto pamięta jest też patronem bydła. – Chyba trudno będzie znaleźć innego świętego, który miałby aż tyle patronatów – przyznaje Odoj.
W ikonografii przedstawiany jest jako w miarę szczupły starszy pan z ciemnoszarą brodą (czasem bez niej). Ubrany w strój biskupi ze wszystkimi atrybutami. Posiada trzy złote kule lub sakiewki. Nieraz otaczają go trzy młode dziewczyny lub trzech młodych młodzieńców – to osoby, które uratował za życia.
Pierwsze wzmianki o obdarowywaniu to wiek XIII. – Wtedy w niektórych szkołach pod patronatem św. Mikołaja pojawił się zwyczaj rozdawania najbiedniejszym uczniom stypendiów – opowiada Odoj. Informacje o wręczaniu prezentów dzieciom to dopiero koniec XVIII wieku. – To były drobne upominki, jabłka, złocone orzechy, pierniki, najczęściej dostawały je dzieci z bogatych domów – tłumaczy Odoj. Jak dodaje, początków tego zwyczaju powinniśmy szukać w Niemczech. W XIX wieku wręczanie drobnych upominków rozpowszechniło się też na biedniejsze rodziny. Jednak na Górnym Śląski, podział 6 grudnia i Wigilia był zawsze mocno uporządkowany. - Podarunki mikołajkowe były skromne. 6 grudnia swoją pracę kończył Mikołaj. Droższe, większe prezenty otrzymywało się na Wigilię od Dzieciątka - wyjaśnia etnolog.
Zresztą na Górnym Śląsku kult św. Mikołaja był bardzo popularny. Jak zauważa etnolog, lwia część z ponad 300 kościołów w kraju pod jego wezwaniem, znajduje się właśnie u nas. Ta popularność związana była m.in. z plagą wilków, które w XIX wieku pojawiały się na naszych terenach. Jako, że Mikołaj uważany był za patrona bydła, wierzono, że 6 grudnia pojawia się na polanie w lesie, zwołuje wszystkie wilki i nakazuje im, aby nie dopadały owiec i bydła od wybranych gospodarzy. Zwłaszcza niektórych, tych pobożnych, dobrych, uczciwych. Św. Mikołajowi w tym dniu składano dary, które zanoszono do kościołów. Niektórzy księża uważali, że żywe gęsi i kaczki czyniły zbytni rumor w kościele. Prosili więc o przynoszenie zaszlachtowanych zwierząt. Świętemu świecono też specjalne lampki oliwne w oborach. Do dzisiaj we wsi Łąka pod Pszczyną, gdzie mieści się drewniany kościół pw. św. Mikołaja odbywają się pochody kolędnicze.
- Tylko, że dziś już nie wszyscy wpuszczają kolędników do domu. Starsi mieszkańcy mówili mi, że młodzi nie otwierają przed nimi drzwi, bo ci im namaraszą – wspomina Odoj.
Postać św. Mikołaja, jaką znamy z telewizji stworzona została w Stanach Zjednoczonych. – Pierwsza wzmianka o nim pojawia się w 1823 roku. W Nowym Jorku ukazuje się poemat „Wizyta świętego Mikołaja”. Jego autorem jest amerykański profesor literatury greckiej Clement Clarke Moore – opowiada Odoj. To w nim po raz pierwszy przeczytamy, że Mikołaj przybywa do dzieci saniami zaprzężonymi w osiem reniferów z bieguna północnego. Jest Rudolf czerownonosy, który oświetla świętemu drogę w mroźną noc wigilijną. – W tym poemacie święty Mikołaj jeszcze jest przedstawiony jako biskup – dodaje Odoj. Bardzo ważna jest też wzmianka o biegunie. Do tej pory istniało przekonanie, że św. Mikołaj przybywa z ciepłych krajów. Nawet jego pomocnik miał ciemną skórę.
Poemat Moora stał się pierwszą przymiarką do współczesnej wizji św. Mikołaja. - Dokładnie 40 lat później w 1863 roku, w jednej z amerykańskich gazet pojawia się krotochwilny obrazek Mikołaja rozdającego prezenty, ubranego nie w biskupie nakrycie głowy, a w czerwoną czapkę z białym pomponem, którą nosiły elfy. To miał być żart, który jak wiemy zadomowił się na stałe – opowiada etnolog z UŚ.
Ostateczna zmiana wizerunki św. Mikołaja nastąpiła w 1930 roku. Koncern Coca Cola wynajął wtedy popularnego rysownika Freda Mizena. Miał jedno zadanie – ocieplić wizerunek Coca Coli, do tego stopnia, by ludzie równie chętnie, co latem kupowali ją też zimą. Mizen stworzył całą akcję promocyjną. Jednym z jej elementów był właśnie korpulentny, miły staruszek z siwą brodą, w złotych okularach i czerwonym kubraczku, przypominającego rubasznego krasnoludka.
- Od tego czasu św. Mikołaj stał się komercyjnym symbolem świąt Bożego Narodzenia. Pojawiał się nie tylko przy okazji promocji napoju, ale przez cały okres przygotowań do świąt. Stał się ich uosobieniem – komentuje Odoj.