Święta według Agi Zaryan: W wigilijny wieczór nikt nie powinien być sam
Z Agą Zaryan - polską wokalistką jazzową rozmawiamy o zwyczajach związanych z Bożym Narodzeniem w jej rodzinie oraz o koncercie z Mattem Duskiem, który odbędzie się w Poznaniu
Marek Zaradniak: Już 20 grudnia wystąpi Pani razem z Mattem Duskiem na koncercie „Christmas Songs Magia Świąt” w poznańskiej Sali Ziemi. Skąd ten pomysł?
Aga Zaryan: Tak jak w przypadku wielu innych moich projektów to pomysł bardzo naturalny. W czerwcu tego roku spotkałam Matta Duska face to face. Oboje byliśmy zaproszeni na Wodecki Twist Festival. Wcześniej oczywiście kojarzyłam Matta Duska z nagrań i z radia, ale nie poznałam go nigdy osobiście. Również nie słuchałam go nigdy na żywo. A wiadomo, że w dzisiejszych czasach płyta może brzmieć dobrze, a wykonawca na żywo nie zawsze daje radę. Matt wspaniale zaśpiewał „My Way”. Bardzo mi się jego występ podobał i skojarzył mi się ze śpiewaniem w stylu Franka Sinatry, takim prawdziwym, jazzowym brzmieniem bez żadnych manieryzmów. Naprawdę słychać w jego głosie, że jest zafascynowany muzyką, która mnie od lat fascynuje.
Rok temu wydałam płytę „What Christmas Means to Me”, czyli „Czym dla mnie są Święta?”, na której jest kilka duetów z samym Freddiem Colem, bratem Nata Kinga Cole'a , który jest już starszym panem i coraz mniej podróżuje. Bardzo chciałam zaśpiewać te koncerty w tym roku przed Świętami z jakimś męskim głosem. Stąd pomysł, aby spytać Matta wprost, co myśli o zaproszeniu go do Polski na kilka koncertów bożonarodzeniowych. i właśnie będą się one działy lada moment.
Lubi Pani występować w duetach?
Muszę powiedzieć, że nie mam jakiegoś wielkiego doświadczenia w śpiewaniu w duetach, ale zawsze uwielbiałam duety na płytach. Bardzo lubię, gdy spotykają się różne osobowości na scenie. Uważam, że to bardzo wzbogaca interpretację piosenki. Sama miałam okazję śpiewać duety chociażby z Grzegorzem Turnauem i Stanisławem Soyką, ale również dosłownie niedawno miałam zaszczyt być zaproszona przez Kayah do wspólnego zaśpiewania i śpiewałam z naszą królową soulu. Jak mówię, duety to nie jest może moja domena. ale jeżeli ktoś się lubi i w naturalny ludzki sposób pasuje do siebie artystycznie, to uważam, że ma to rację bytu, a wręcz jest wskazane, aby te akcenty się pojawiały. A w przypadku Matta Duska poczułam oprócz tego, że jest świetnym człowiekiem, który nie ma much w nosie i można się z nim zupełnie normalnie komunikować i to, że kochamy podobną muzykę i mamy szacunek do tradycji i amerykańskiej muzyki, amerykańskich standardów jazzowych i amerykańskiego jazzu. A ta moja płyta jest w dużej mierze oparta na amerykańskich evergreenach. Są tam oczywiście polskie akcenty, ale przewaga jest znanych wszem i wobec na całym świecie piosenek, które od listopada przez grudzień brzmią wszędzie.
Za co ceni Pani Matta Duska?
Cenię go na pewno za to, że jego śpiewanie jest naprawdę bardzo rzetelne, On wychodząc na scenę, wie o czym śpiewa i uważam, że dobrze interpretuje też teksty. Porównuję go z Frankiem Sinatrą w tym sensie, że to artysta, który nie musi mieć wiele więcej niż dobry zespół i dobrze uszyty smoking, by wyjść i zaśpiewać każdą piosenkę tak, że ona nie wejdzie jednym uchem i nie wyjdzie drugim. Po prostu jest bardzo dobrym wokalistą i to, co mi się podoba to to, że jak on śpiewa, to na pewno jest w tym mianowniku jazzowy. To nie jest jazzujące czy romansujące z jazzem, czyli coś, czego ja bardzo nie lubię, bo lubię coś gatunkowo bardzo broniące się. Nie lubię jazzu śpiewanego w sposób soft czy takiego jazzu w stylu Kenny’ego G.
Poza tym Matt Dusk również nagrał płytę świąteczną i część z tych piosenek, które są na mojej płycie oczywiście w zupełnie różnych aranżacjach, ale repertuarowo pokrywają się. Dlatego wydawało mi się zupełnie naturalne, że będzie on moim gościem i i zaśpiewa kilka piosenek ze swojej płyty świątecznej, a ja ze swojej. Oprócz tego na pewno zaśpiewamy jeszcze kilka duetów. Spotkamy się na jakąś część koncertu wspólnie. Będzie to świąteczne spotkanie na parę dni przed Wigilią. Nie zabraknie też jakiegoś polskiego akcentu, polskiej kolędy, bo też mamy piękną tradycję polskich kolęd, ale inaczej, bo w jazzowej aranżacji Michała Tokaja. Jest też przepiękna piosenka Czesława Niemena, którą nagrałam na tej płycie. Ona jest nie dosłownie o świętach, ale o aurze zimowej i na pewno też zabrzmi podczas tego koncertu.
Ciekawi mnie, gdzie zwykle spędza Pani Boże Narodzenie?
W mojej dużej rodzinie jest tradycja spędzania świąt w domu. Moje babcia ma już 93 lata i od paru lat nie lubi się przemieszczać. Moja mama ma tradycję zapraszania różnych starszych osób, które nie mają już nikogo. To są takie zaprzyjaźnione panie domu, starsze panie, które znam od kilkudziesięciu lat. Zostały same, a są już schorowane. Moja mama zawsze urządza wigilię pod kątem osób, które właśnie w wigilię byłyby same. A jak wiemy, to jest akurat ten jeden wieczór, kiedy nikt sam nie powinien być i kiedy powinno przygarnąć kogoś do tego tradycyjnie wolnego talerza, który na ogół pozostaje pusty, chociaż czasami za ścianą jest ktoś, kto siedzi sam i komu jest nie wesoło
U nas rzeczywiście Wigilia jest na ogół w Warszawie, gdzie się urodziłam, ale często zaraz potem cała rodzina rozjeżdża się w różne strony świata. Moja siostra w tym roku wyjedzie na Kubę, a mama w Alpy. Ja chyba wyjątkowo w tym roku zostanę w ogóle w Warszawie, ponieważ nie śpiewam w tym roku w sylwestra, choć w poprzednich latach śpiewałam. Warszawa jest wspaniała w Święta Bożego Narodzenia i w ten czas przed Nowym Rokiem. A ponieważ wielu mieszkańców to nie są warszawiacy, będzie pusto i będzie pięknie, bo Warszawa jest zawsze ślicznie oświetlona przed Bożym Narodzeniem. Nowy Świat i ulica, przy której ja mieszkam, też są bardzo pięknie oświetlone. Nawet cieszę się na ten czas w tym roku, może wyjątkowo cały w Warszawie, gdyż będzie można odsapnąć od tej pogoni, która już właściwie trwa. Od korków i od biegania za prezentami. Ja od paru lat nie biorę w tym udziału. Mamy taki zwyczaj, że dzieci dostają prezenty. Dorośli ewentualnie po jednym. Staramy się natomiast co roku odłożyć pieniądze dla Polskiej Akcji Humanitarnej i wesprzeć działania pomocy tym, którzy nie tylko w święta, ale cały rok walczą o przeżycie.
A pamięta Pani jakieś szczególne święta?
Myślę, że takimi szczególnymi świętami były te, gdy urodził się mój pierwszy syn. Nawet będąc osoba dorosła, a nie mając własnych dzieci człowiek czuje się trochę zdziecinniały i bardziej jest skupiony na sobie. A wtedy, kiedy on pojawił się na świecie, choć nie zdawał sobie sprawy, że są święta, ja miałam uczucie, że od tego momentu każde Boże Narodzenie będzie już inne, bo będą przygotowane bardziej pod katem dzieci i tego, aby one przeżyły święta tak, jak my przeżywaliśmy wtedy, kiedy byliśmy mali i aby one jak najdłużej wierzyły w Świętego Mikołaja, choć mój starszy syn ma już siedem lat i teraz ja mam stres, aby czterolatkowi nie wyjawił prawdy. I żeby ta aura rzeczywiście była magiczna, bajkowa, niezwykła i taka zupełnie inna niż cały rok.
A jakieś szczególne prezenty Pani pamięta?
Pamiętam szczególnie jeden prezent. Było to jeszcze w czasach komuny. Urodziłam się w drugiej połowie lat 70., więc nie pamiętam komunizmu tego najstraszniejszego. Nie pamiętam czasów stalinowskich, tej najbardziej szarej epoki komuny. Bardziej już taką komunę, która powoli usychała. Dogorywała, ale nadal w Polsce było, jak było. Pamiętam taką Wigilię w latach 80., kiedy skądś moi rodzice, zdaje się, że od wujków, którzy mieszkali w Szwecji, zdobyli dla mnie i dla mojej siostry niesamowite wielkie lalki wielkości bobasów. Miały piękne sukienki i pamiętam, że były to lalki wyprodukowane we Włoszech. Nikt nie miał szansy mieć takich zabawek z polskich sklepów, bo u nas na półkach były tylko brzydkie lalki. Pamiętam, że te lalki były przez wiele lat niezwykle ważne dla mnie i dla mojej siostry.
Ale zapamiętałam też jedne Święta Bożego Narodzenia, a właściwie Wigilię. Nie ze względu na prezenty, ale ze względu na atmosferę. To był 1981 rok, gdy wprowadzono stan wojenny. Mieszkaliśmy wtedy przez trzy lata pod Manchesterem w Wielkiej Brytanii. Mój tato studiował tam podyplomowo klasyczny fortepian i właśnie u wujków ze Szwecji, o których wspomniałam, chcieliśmy się zatrzymać przed świętami na jakiś czas, aby potem pojechać na Święta Bożego Narodzenia do Polski. Moja mama, mój tato, ja i moja sześciotygodniowa wtedy siostra byliśmy u wujków w Göteborgu. W momencie, kiedy mój ojciec rozmawiał przez telefon z moją babcią, przerwało połączenie z Polską. To się działo często w tamtych czasach, ale dowiedzieliśmy się następnego dnia z gazet i z telewizji, że w Polsce wybuchł stan wojenny. Na święta zostaliśmy w Göteborgu i potem wróciliśmy jeszcze na dwa lata do Wielkiej Brytanii. To, co zapamiętałam z tych świąt, to napięta atmosfera, rozmowy przy stole o tym, co się dzieje w Polsce, co dalej z Polską i czym to grozi. Miałam wtedy niecałe 6 lat. Z kartonu wycięłam domek. Pomalowałam go i wbiłam w ten domek polską flagę i napisałam "Solidarność".
Zdradzimy plany na przyszły rok?
Mogę je zdradzić tylko bardzo pobieżnie, bo nie lubię bardzo zdradzać czegoś, co jest jeszcze w trakcie, aby nie zapeszyć. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to myślę, że za rok pewnie będziemy mogli rozmawiać o jakiejś kolejnej płycie. Na razie powiem tylko tyle, ponieważ jesteśmy w trakcie pracy twórczej. Przed nami jeszcze bardzo dużo. Dlatego jeżeli państwo czekają na coś muzycznego z mojej strony to jesteśmy w pierwszej fazie pracy. Jeśli dobrze pójdzie, to za rok jesienią będę śpiewać koncerty z nowym repertuarem. Proszę za to trzymać kciuki.
Aga Zaryan i Matt Dusk – Christmas Songs – Magia Świąt
Sala Ziemi MTP - Poznań
20 grudnia, godz. 20
Bilety: 100-180 zł.