Świece znane na cały świat robi się tu, w Krakowie
Świece z zakładu przy Sarego palą się w kościołach w całej Polsce, ale też na Słowacji, w Norwegi (w Katedrze w Trondheim), na dalekiej Syberii, w polskich kościołach w Kanadzie, w Brazylii i Argentynie. Wielokrotnie znajdowały się na ołtarzach w czasie pielgrzymek papieża Jana Pawła II oraz papieża Benedykta XVI.
W maju 2019r. świeca wyprodukowana w Krakowie była symbolem spotkania ekumenicznego w Sofii z udziałem Papieża Franciszka. Zamawiali je również filmowcy. Zagrały u Jerzego Hoffmana w „Ogniem i mieczem”, u Andrzeja Wajdy w „Panu Tadeuszu” i w „Zemście” oraz w produkcji amerykańsko-włoskiej „Papież Jan Paweł II”. Wykorzystano je w serialu „1983” w reżyserii Agnieszki Holland oraz w bijącym rekordy popularności serialu TVP ,, Korona królów” i „ Stulecie Winnych”. Oświetlają też Pałac na Wodzie w Łazienkach i wiele restauracji...
Ciekawe zawody
Świece to symbol naszej kultury, ale również stanowią one harmonijne połączenie żywiołów (o czym wiedzieli już nasi przodkowie): ognia w płomieniu, powietrza w dymie, wody w wosku i ziemi w knocie. Najstarszą krakowską wytwórnię świec liturgicznych odwiedziła nasza fotoreporterka.
Początek firmy, mającej swoją siedzibę przy ulicy Sarego, sięga II połowy XIX stulecia. A dokładnie: 1866 roku, kiedy to Feliks Mikeska umyślił sobie robić świece.
Trochę historii
Mikeska był w tym pierwszym w Krakowie. Prowadził zakład do końca życia, a po jego śmierci wytwórnię to przejmowano, to odkupywano.
Nie zatracono jednak przy tym ducha i mistrzostwa fachu.
W latach sześćdziesiątych XX wieku wytwórnia, nabyta przez rodzinę Śliwów, tułała się po Krakowie.
Po opuszczeniu pierwotnej siedziby przy ulicy Sławkowskiej przez pewien czas znalazła schronienie przy ulicy Świętego Krzyża, aby ostatecznie osiąść przy ulicyJózefa Sarego 7, gdzie znajduje się do dzisiejszego dnia.
Tradycja vs nowoczesność
W tym miejscu czuć szacunek do tradycji, to na pewno.
Po 140 latach świece na krakowskim Starym Mieście robi się dokładnie tak samo, jak robił to pan Feliks Mikeska.
Dlaczego? Bo wierzy się turaj, że nowoczesne, masowe i tańsze techniki zabijają rękodzieło. Po prostu: to już nie to samo.
Kilkugodzinna praca nad świecą i mozolne ręczne zdobnictwo jest nieopłacalne dla zakładów nastawionych na szybki zysk i przypadkowego klienta. Jednak ci, którzy znają się na rzeczy, doskonale wiedzą, że nic nie zastąpi świec ręcznie robionych i pieczałowicie zdobionych.
Zakład na ulicy Sarego kultywuje stare, dobre tradycje, wykonując świece na indywidualne zamówienia klientów. Niektóre z nich wyglądają jak prawdziwe dzieła sztuki.