Świdnik chce reaktywować wueskę, motocykl z PRL. Czy to się uda?
Eksperci o pomyśle wznowienia produkcji kultowego motocykla: Idea fajna, ale małe szanse na sukces.
- Byłem bardzo, ale to bardzo rozczarowany - mówi pan Paweł, motocyklista, który w weekend był w Świdniku na zlocie motocykli WSK.
W PRL te maszyny były jedną (obok śmigłowców) z wizytówek Świdnika i królowały na polskich szosach. Od 1955 do 1985 roku wyprodukowano ok. 2 mln „wuesek”.
Od kilku lat władze Świdnika mówią o wznowieniu produkcji tego motocykla. Ma to być nowoczesna, wytwarzana na miejscu maszyna w kilku wersjach - od pojemności silnika 125 ccm do nawet 1000 ccm.
- W sierpniu zaprezentujemy trzy modele „wueski”. Jeden z nich ma szansę wejść do produkcji - zapowiadał w maju tego roku Michał Piotrowicz, zastępca burmistrza Świdnika, który pilotuje całe przedsięwzięcie.
I to właśnie jest rozczarowanie, o którym mówi pan Paweł, bo zamiast modeli były plansze z dosyć schematycznymi rysunkami motocykli.
Ten pomysł wypada już chyba pogrzebać, bo powoli widać, że jest to raczej wielka akcja promocyjna miasta, a nie poważny zamysł biznesowy
- ocenia motocyklista.
W jak wyniki
Szymon Dziawer, redaktor naczelny serwisu Motogen.pl, prywatnie chciałby wskrzeszenia WSK: - Bardzo romantyczna i fajna idea. Zwłaszcza jeśli motocykl byłby produkowany w Polsce i skonstruowany przez polskich inżynierów - mówi, ale zauważa: - Rocznie w Polsce sprzedaje się ok. 10 tys. motocykli. Myślę, że szczytem sprzedaży WSK byłby tysiąc. Nie sądzę, że przy takim wolumenie uda się utrzymać atrakcyjną cenę produktu, żeby mógł konkurować z chińskimi motocyklami, które wcale nie są złe - dodaje.
- Nakłady na stworzenie fabryki, manufaktury i rozwój własnej technologii są kosmiczne, w ogóle nie można brać ich poważnie pod uwagę w kontekście realizacji WSK. Zakup materiałów do produkcji setek motocykli, uruchomienie linii montażowej, prace nad technologią, to idzie w grube miliony euro - ocenia Piotr Surowiec, redaktor naczelny MotoRmanii i w skrócie podsumowuje: - Jeżeli ktoś będzie się upierać przy tworzeniu własnej technologii, a zatem sporych kosztach, co przełoży się na produkt znacznie droższy od chińskiej konkurencji, to jest skazany na porażkę. Polska jest rynkiem ceny.
S jak strategia
W Polsce marki motocyklowe udało się reaktywować właściwie tylko w przypadku Rometu i Junaka. Ich wyniki sprzedaży nie są wcale najgorsze, ale nie są to maszyny produkowane u nas, a co najwyżej montowane z chińskich podzespołów. Tego rodzaju motocykle w innych krajach jeżdżą pod chińskimi markami (albo jeszcze innymi), a w Polsce dostają rodzimy brand.
I właśnie tą drogą mógłby pójść Świdnik. Mógłby kupować niemal gotowe chińskie maszyny i na miejscu nadawać im markę WSK.
- To dobry początek, ale wymaga wielkiej pracy przy ponownym wykreowaniu marki - zauważa Dziawer, a zgadza się z nim Surowiec: - Jedyną rozsądną drogą jest wprowadzenie chińskiego produktu pod marką WSK. Można do tych maszyn wprowadzić swoje kosmetyczne zmiany. Następnie zaistnieć na rynku walcząc z Rometem i Junakiem, a potem kiedy zdobędzie się stabilizację finansową, można powoli inwestować w swoje technologie i rozwijać własny produkt.
Jeśli jednak Świdnik upiera się przy swoim, czyli rdzennie polskim motocyklu, to musi pokonać jeszcze jedną przeszkodę. Nowoczesne motocykle muszą spełniać normę Euro4 emisji spalin. - Nie wiem, czy w Polsce jest ktoś, kto potrafiłby stworzyć taki silnik. Brakuje nam możliwości technicznych i umiejętności - uważa Dziawer.
K jak klient
Cały biznesplan (którego jeszcze nie ma) może się opierać na miłośnikach WSK, którzy wręcz rzucą się na nowe maszyny. Tyle że nie ma ich wcale tak wielu. - Kult WSK jest sztucznie wykreowany, choć niektóre modele nie były takie złe - wspomina naczelny Motogenu.
Surowiec dodaje, że być może w małych miejscowościach nadal pamięta się o WSK-ach. - Grupa osób, która kupi WSK-ę z sentymentu, jest już ekstremalnie niszowa - ocenia.
Być może Świdnik powinien postawić na stworzenie motocykla klasy premium, drogiego, robionego na miejscu i ręcznie. Ale z kolei do takiego produktu nie pasuje marka WSK.
- Nie oszukujmy się. WSK kojarzy się pejoratywne, bo ten motocykl nadal jest widziany jako Wiejski Sprzęt Kaskaderski.Choć niektóre modele nie były złe - przypomina Dziawer.