Światowe Dni Młodzieży 2019. Opolanie w Panamie. Papież Franciszek zaprosił młodych do Ameryki Środkowej
Z diecezji opolskiej do Panamy wyjechało w czterech dużych grupach 250 osób. To więcej niż z całej Austrii. Zapłacili po około 5 tysięcy złotych, żeby spotkać się z młodymi z całego świata i z papieżem Franciszkiem.
Dla 90 młodych Opolan „akcja Panama” zaczęła się w minioną sobotę rano. Wyjeżdżali z Opola-Półwsi autokarami do Berlina, a stamtąd samolotem przez Stambuł i Bogotę do Panama City. Żegnali ich nie tylko bliscy, ale i spory mróz. Wśród wyjeżdżających byli m.in. Paulina Muszyńska z parafii św. Urbana w Głębinowie i Łukasz Ostrowski z parafii Matki Bożej Bolesnej w Nysie. – Byłam na ŚDM w Krakowie – mówi Paulina. - Motywacja, żeby znowu jechać, jest silna, bo tam spotkają się ludzie z całego świata, żeby razem wielbić Boga i wyznawać wiarę. Lęku nie ma. Jest radość.
- I ja bakcylem ŚDM zaraziłem się w Krakowie, gdzie byłem wolontariuszem - dodaje Łukasz. - Entuzjazm był wielki, że to mnie zmotywowało, żeby to przeżyć raz jeszcze razem z papieżem. Myślę, że on nam da wskazówki na życie, żebyśmy w dorosłość wnieśli wiarę, nadzieję i miłość.
Dla Opolan, którzy do Panamy wyruszyli z Głogówka, ŚDM zaczął się wcześniej tzw. tygodniem w diecezji. Przyjęła ich parafia św. Michała Archanioła w San Miguel, wiosce niedaleko San Jose, stolicy sąsiadującej z Panamą Kostaryki. W Panamie parafii dla wszystkich nie wystarczyło.
Mój dom jest twoim domem
- Zostaliśmy przyjęci tak gościnnie, jakbyśmy należeli do ich rodzin - opowiada Marek Szałas, uczestnik z parafii w Głogówku. - Ja mieszkałem w domu u koordynatora ŚDM w Kostaryce. Jego córka udostępniła mi swój pokój i poszła spać na materac do pokoju brata. Naprawdę czuję się tutaj jak w domu. Bariery językowej nie ma. Mój gospodarz mówi świetnie po angielsku, jego 13-letni syn także, ale żona i 8-letnia córka nie znają angielskiego. Dogaduję się trochę po hiszpańsku, pomagam sobie tłumaczem Google’a i to do prostych rozmów wystarcza. Zaskoczyło nas, że w Kostaryce było stosunkowo chłodno, zwłaszcza wieczorami. Odkąd przekroczyliśmy granicę Panamy, uderzyła nas fala gorąca i cały czas jest upał.
- W Kostaryce spotkaliśmy bardzo religijnych ludzi i charyzmatycznego proboszcza, który prowadzi piękne nabożeństwa. Braliśmy tu udział w uroczystej mszy św. z adoracją i indywidualnym błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem dla każdego z pielgrzymów – mówi ks. Ryszard Kinder, proboszcz z Głogówka. - Przyjęli nas bardzo serdecznie, przygotowali bardzo dobre jedzenie.
Na śniadanie dostaliśmy m.in. czarną fasolę i przysmażane banany, czyli to, co oni jedzą na co dzień, ale była też jajecznica i szynka oraz coś w rodzaju strucli. No i kawa, bo podobno w Kostaryce jest najlepsza kawa na świecie. Podczas jednej z mszy nasza grupa prowadziła śpiew. Głównie po polsku, ale mamy też przygotowane utwory po hiszpańsku, w tym hymn tegorocznego ŚDM. Kostarykańczycy świetnie śpiewają, ale i nami byli zachwyceni, bo też okazało się, że połowa naszej grupy gra w zespołach i śpiewa w chórach. Mamy kilku gitarzystów i nawet pianistę.
Pobyt w diecezjach służy nie tylko wspólnej modlitwie, ale też poznaniu. - Jeden dzień był totalnie turystyczny – opowiada Marek. - Pojechaliśmy do parku narodowego, do lasu deszczowego. Oglądaliśmy tropikalne egzotyczne rośliny i żyjące w swoim środowisku małpy, węże, tarantule itd. Najwyższy most, po którym przechodziliśmy, był zawieszony jakieś sto metrów nad ziemią. Czułem się jak na planie filmowym Indiany Jonesa. Odwiedziliśmy też aquapark z gorącą wodą wulkaniczną. Byliśmy w sanktuarium Matki Bożej w Cartago (to jest taka kostarykańska Jasna Góra). Odwiedziliśmy także dom starców, tańczyliśmy i śpiewaliśmy z jego mieszkańcami, razem zjedliśmy lunch i graliśmy w bingo. W niedzielę nasi gospodarze zabrali nas do stolicy, San Jose. Zwiedzaliśmy nie tylko Teatr Narodowy. Byliśmy też w najstarszym poza Ameryką Północną Mc’Donaldzie, zbudowano go w 1964 roku. W San Jose byliśmy także na mszy św. dla wszystkich uczestników ŚDM, którzy na dniach w diecezjach byli w Kostaryce – było nas kilka tysięcy.
Kostarykanie mają zwyczaj mówić gościom: mój dom jest twoim domem – i to nie jest slogan. Wielu Opolan zaprzyjaźniło się ze swoimi gospodarzami, wymienili telefony i adresy e-mailowe. Niektórzy żegnali się ze łzami w oczach. W Panamie mówi się, że następne Światowe Dni Młodzieży mają się odbyć w Portugalii (oficjalnie miejsce kolejnego ŚDM ogłosi w niedzielę papież). Z perspektywy Kostaryki czy Panamy, z Polski do Portugalii jest blisko, więc goście z drugiej półkuli planują po drodze odwiedzić Opolan.
Grupa z Głogówka drogę z Kostaryki do Panamy pokonała autobusem – 900 kilometrów w 16 godzin. Tu przyjęto ich w parafii Matki Bożej Panamskiej. Właśnie stąd młodzi przyjechali do Głogówka niespełna trzy lata temu.
Wieżowce i lepianki
- Mieszkamy w dzielnicy, która przypomina trochę Manhattan. Mały kościół otaczają wieżowce mające po 30 pięter. Tu mieszkają zamożne rodziny i to one nas goszczą – opowiada ks. Kinder. - Mój gospodarz jest telewizyjnym wydawcą, a jego żona dziennikarką, specjalistką od spraw watykańskich. W chwili gdy rozmawiamy, nie ma jej w domu. Przyleci z Rzymu razem z papieżem Franciszkiem. Mąż przyjął nas bardzo życzliwie. Ponieważ przez ostatnie dwa lata – właśnie z myślą o wyjeździe do Panamy szlifowałem swój hiszpański, z porozumieniem się nie ma problemów.
Uczestnicy zwracają uwagę na wielkie różnice społeczne, które widać gołym okiem. Czasem obok siebie żyją biedacy, którym musi wystarczyć ledwo kilka dolarów dziennie, i ci, których stać na wydawanie tysięcy.
- Nawet w tak bogatym mieście jak Panama City widać biedę – mówi ks. dr Joachim Kobienia, sekretarz biskupa opolskiego. - Oczywiście są wielopiętrowe wieżowce, ale w tzw. mieście starym można zobaczyć domki podobne raczej do campingowych przyczep i w takiej ciasnocie jak w lepiankach ludzie żyją. Jedna z grup z diecezji gliwickiej trafiła do bardzo biednej dzielnicy. Ale jej mieszkańcy też byli gotowi przyjąć pielgrzymów z Europy i dzielili się naprawdę wszystkim, co mieli. Jeden z uczestników opowiadał ze wzruszeniem, że babcia z domu, w którym mieszkał, przyniosła mu w ciągu dnia kanapki, żeby przypadkiem nie zgłodniał.
Mieszkańcy Panama City okazują przybyszom życzliwość na różne sposoby. Kierowcy trąbieniem, na które należy odpowiedzieć przyjaznym pomachaniem. Ponieważ upał i wilgoć są potężne (w Panamie najniższa temperatura w roku to plus 22 stopnie), mieszkańcy częstują gości zimną wodą mineralną dobywaną z bagażników aut.
Wprost do Panamy przyjechała grupa z Opola, która wyjechała z Półwsi 19 stycznia. Oni w jednej z parafii w Panama City zostaną na tydzień po zakończeniu ŚDM.
- Nie obyło się bez przygód – relacjonuje ks. Łukasz Knieć, diecezjalny duszpasterz młodzieży. - Na 90 osób, na razie 28 nie ma swoich bagaży. Jedni pożyczają ubrania drugim i póki co wielkich problemów z tym nie ma. Mamy nadzieję, że wszystkie walizki się odnajdą.
Opolanie nocują w jednej z podstawowych szkół w stolicy. Śpią na podłodze, na karimatach i w śpiworach. Szkoła o tyle jest niepodobna do tego, co znamy z Polski, że nie ma w niej korytarzy. Do każdej klasy szkolnej wchodzi się bezpośrednio z podwórka. W oknach nie ma szyb (bo i bez nich upał niemiłosierny), a zamiast drzwi są zasłony (z tego samego powodu). Łazienki są w środku. Prysznice urządzono na podwórku. Obok Opolan w tej szkole nocują m.in. pątnicy z Warszawy i Lublina.
Jedzenie jest zorganizowane podobnie jak na ŚDM w Krakowie. Pielgrzymi mają w ramach wykupionego pakietu vouchery i za nie dostają posiłki w placówkach gastronomicznych. Kto lubi, może zjeść w KFC, jak w Polsce, kto ma ochotę spróbować miejscowej kuchni, też ma szansę.
- Można też skorzystać z pizzerii – mówi Sabina z Dąbrówki koło Gogolina. - Ale na śniadanie jadłam dziś keksy z syropem i z ananasem i jakieś kiełbaski. Miały zupełnie inny smak niż te, które znam z Polski.
Sabina jest jedną z tych osób, które na razie nie mają bagażu. - Nie ma problemu – mówi. - Coś pożyczyłam, coś dokupiłam i daję radę. Ludzie są dla nas bardzo życzliwi. Jakaś starsza pani spotkana na ulicy zaproponowała, że mnie pobłogosławi. Często jesteśmy pytani, z jakiego jesteśmy kraju. Ich najczęstsze skojarzenie z Polską to Jan Paweł II.
- Na ulicach pełno jest ludzi z flagami różnych państw – mówi Mariola Domaradzka (pochodzi z Głogówka, mieszka w Krakowie). Uśmiechamy się do siebie, zagadujemy, robimy zdjęcia. Rodziny, u których mieszkamy, bardzo o nas dbają. Bardzo mi smakowało jedzenie podobne do hiszpańskiego – pierożki z różnym nadzieniem – z mięsem albo z fasolą. Je się tu dużo ryżu. Oni piją dużo kawy, a my z nimi. Napoje podaje się z lodem. A pomieszczenia publiczne i część mieszkań są klimatyzowane. Jak pokazywaliśmy naszym gospodarzom, że w Głogówku jest właśnie minus 9, nie chcieli wierzyć.
Przybysze z Opolszczyzny – jak wszyscy uczestnicy ŚDM – wzięli już udział w uroczystej mszy oficjalnie rozpoczynającej Dni. Papieża jeszcze nie było, przewodniczył - na placu blisko oceanu - arcybiskup Panamy.
- Powiedział nam, że musimy mieć odwagę marzyć, a Kościół powinien być miejscem, w którym młodzi mogą mieć marzenia – relacjonuje ks. Łukasz Knieć.
- Arcybiskup podkreślił, że Panama jest miejscem, gdzie Kościół założył swoje struktury już 500 lat temu – dodaje ks. Ryszard Kinder. - A jej mieszkańcy od początku wiązali swoją wiarę z czcią dla Matki Bożej. Stąd przewodnim motywem ŚDM są słowa Maryi do anioła: „Oto ja, służebnica Pańska”. Ale biskup nie ukrywał też problemów swojego kraju. Wyliczył wśród nich działalność sekt, narkotyki, przemoc, wyzysk, rozpad małżeństw i ogromne różnice między bogatymi i biednymi.
Razem z młodymi Opolanami jest w Panamie biskup Andrzej Czaja. W środę prowadził katechezę dla grup z Polski.
- Biskup przypomniał, żebyśmy byli do dyspozycji Boga – opowiada Mariola Domaradzka. Otwarci na to, co On nam zaproponuje. Żebyśmy mogli rozpoznać naszą życiową misję. Mamy się wyciszyć, pojednać z Bogiem, czyli stworzyć warunki, żeby mógł nam coś powiedzieć.
Najważniejsze wydarzenia – te z udziałem papieża – są jeszcze przed Opolanami. Dzisiaj nabożeństwo drogi krzyżowej, w sobotę czuwanie, a w niedzielę msza posłania. Z kazaniem Franciszka. W Krakowie kazał młodym wstać z kanapy.