Świat według P. Dlaczego wedle niektórych Polaków najwyższą firmą małżeństwa jest... rozwód
Ofiary krwiożerczej III RP (czytaj: zdradzieckiego reżimu PO i PSL) mają i ten walor, że doskonale wiedzą, iż nie wolno im się nikomu podporządkowywać – z wyjątkiem Polski, czyli Partii, czyli Prezesa. Wszystko jest na P, więc łatwo zapamiętać. A przy okazji - pomylić. A już na pewno taka ofiara nie podporządkuje się Unii walczącej z P.
Londyńscy policjanci zatrzymali prujące prawą stroną jezdni auto na polskich blachach. Siedzący za kierownicą rodak nasz, delikatnie mówiąc wypity, wykrzyczał po polsku Bobowi prosto w nos, że:
- będzie sobie jeździł, którą stroną chce, bo nikt nam nie będzie mówił, że lewa jest lewa, a prawa jest prawa; my „uważamy inaczej”;
- żaden Polak nie będzie gadał po angielsku, bo jego ojczyzną (Ojczyzną!) jest Polska, czyli – w kolejności przypadkowej – świerzop, pierogi ruskie i „Litwo, ojczyzno moja” (tu się roztkliwił), co wyklucza ofkorsy i fenksy; tu rzucił pytające: OK, wyoślając, że jest to „polski skrót do O, k…”
- on, Polak, będzie pił za kierownicą, ile chce, bo to jest polska tradycja, a skoro tradycja (Tradycja!), to wszyscy powinni na kolana paść; ma się rozumieć, z wyjątkiem Polaków, którzy akurat wstają.
Reasumując: jest oczywistą oczywistością, że on chce być w Anglii (bo ma robotę za 600 funtów tygodniowo i benefity od Eli czy tej tam drugiej Tereski). Ale nie będzie się podporządkowywał! Za Chiny Ludowe, takoż Polskę Ludową, która zdaje się być znowu w pełnej krasie.
Najbardziej nie świadczą o tym takie puperele, jak stanowojenny prokurator Piotrowicz w roli twarzy (a może innej części ciała) nowej polskiej praworządności. Ani nawet jedynie słuszne pomniki i nazwy ulic (oraz placów). Również groteskowa w kopiowaniu „Dziennika Telewizyjnego” telewizja „narodowa” byłaby tylko skansenem w krainie względnej normalności. Ta nasza normalność jest jednak poważnie zagrożona za sprawą nachalnej zmiany klimatu dominującego w różnych zakątkach kraju.
Zmiana dotyczy zwłaszcza podejścia do opisanego na wstępie podporządkowania. W tradycji polskiej jest szlachetny jego brak. Szlachetny – bo gdzieżby tam Polak podporządkował się magnatom, obcemu królowi, zaborcy, żydowskiemu prezydentowi, Hitlerowi, Stalinowi lub innemu Jaruzelskiemu; tu spostrzeżenie: taki akurat wzór praworządności, jak prokurator Piotrowicz, podporządkowywał się Jaruzelowi w pełni. Teraz podporządkowuje się komu innemu. To jest takie nawrócenie a la PiS, bez rzucania neofity lwom, za to z tytułami, apanażami i stawianiem za wzór w TVP.
W kwestii podporządkowania narracja jest zaś taka, że prawdziwy Polak słusznie nie podporządkowywał się neokomunistycznej III RP, przez co cierpiał, otrzymując pały na egzaminach gimnazjalnych, maturalnych oraz licencjackich i nie dostając w efekcie zasłużonych Posad Prezesa Czegośtam. Dzisiaj ofiary reżimu są prezesami Czegośtam, co jest sprawiedliwe i słuszne.
Owe ofiary mają i ten walor, że doskonale wiedzą, iż nie wolno im się nikomu podporządkowywać – z wyjątkiem Polski, czyli Partii, czyli Prezesa. Wszystko jest na P, więc łatwo zapamiętać. A przy okazji - pomylić. A już na pewno taka ofiara nie podporządkuje się Unii walczącej z P.
Ja, rozumiejący podporządkowanie nieco inaczej, mam tu tylko jedną wątpliwość: czy taka ofiara ślubując na ołtarzu „miłość, wierność i uczciwość małżeńską” - mówi poważnie, czy robi sobie jaja, jak teraz Polska z UE?
Słyszę od prezydenta, premiera, ministrów, że najbardziej pożądaną formą małżeństwa jest brak podporządkowania. Czyli rozwód! Wtedy nikt nie musi się nikomu podporządkowywać. Oczywiście, z wyjątkiem P.
Do niedawna kryło się za tym - prawo.