Świat wciąż nie odpowiada młodym. Ale są w stanie się z tego śmiać
Rafał Ignaczak i Patryk Rybus przedstawili historię starą jak kultura.
Dwóch niedopasowanych do świata próbuje przed nim uciec. Trafiają na siebie, a jako że są niedopasowani, to ucieczka jak z płatka się nie udaje. Zalegają w różnych dziurach, na zapomnianych przystankach i paskudnych jadłodajniach. Ale dzięki temu mogli ze sobą do woli rozmawiać, a publiczność mogła chwytać świetnie napisane dialogi.
Takie było „Spotkanie nieprzypadkowe”, które młodzi twórcy pokazali w piątkowy wieczór w świeckim ośrodku kultury.
Po raz kolejny ludzie u progu dorosłości pokazywali jak niszczy ich wszystko, co zastali wokół siebie, ale rzadko kiedy w takiej opowieści jest tyle luzu i polotu. Prosty żart, gdzie Poeta grany przez Rybusa zamawia cheeseburgera, a ten nie jest serową bułką, jak myślał, ale bułką z kotletem staje się okazją do wygłoszenia napuszonego manifestu wegetariańskiego w obronie życia kurczaków. Po kilku minutach Gbur Ignaczaka raczy wyjaśnić, że to kotlet wołowy a nie drobiowy. Poeta spada z wysokości. Takich momentów było dużo więcej.
W finale okazało się, że Gbur nie jest w stanie od świata uciec. Zawsze na niego trafi. Musiał zginąć. A Poeta pozostał osamotniony. Może nauki przekazywane przez Gbura uczynią go twardszym, co pozwoli stawiać czoła wyzwaniom?
- Dostajemy sporo pozytywnych ocen. Nie na zasadzie „ładne, bo ładne”, ale są to nieco pogłębione opinie - mówił dwa dni po premierze Patryk Rybus.
- To sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, ale właśnie zastanawiamy się, co w naszej sztuce jeszcze trzeba poprawić.