Surowe wyroki dla strażników ze Szczecinka. Trafią za kraty
Ta sprawa stała się głośna po tym, jak jesienią 2014 roku do internetu trafiło nagranie z interwencji strażników
Po tym jak w grudniu 2016 roku Sąd Okręgowy w Koszalinie uchylił wyrok w głośnej sprawie strażników miejskich ze Szczecinka - oskarżonych o pobicie Grzegorza Milczarka - oczekiwano na kolejne rozstrzygnięcia w tej sprawie.
W poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Szczecinku, który podjął się ponownego rozpatrzenia sprawy, zapadły bardzo surowe wyroki. Główny oskarżony Grzegorz F. został uznany za winnego przekroczenia uprawnień, bezpodstawnego pozbawienia wolności i stosowania przemocy w celu otrzymania oświadczenia oraz spowodowanie obrażeń ciała. Efekt? Usłyszał wyrok trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności,. Z kolei Tymoteusz B. i Łukasz P. - za bezpodstawne pozbawienie wolności oraz niedopełnienie obowiązków służbowych - zostali skazani narok i osiem miesięcy kary bezwzględnego więzienia. Na rzecz pokrzywdzonego sędzia Katarzyna Pydych zasądziła też 11 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Ponadto skazani strażnicy muszą ponieść koszty postępowania sądowego.
Tak interweniuje Straż Miejska w Szczecinku. "Chcesz więcej gazu?" [wideo] NOWE FAKTY
Przypomnijmy: 21-letni Grzegorz Milczarek w 2014 roku zarejestrował na dyktafonie przebieg interwencji jakiej podjęli się wobec niego funkcjonariusze szczecineckiej Straży Miejskiej. Strażnicy zażądali, aby wsiadł do radiowozu i podpisał jakiś dokument. Na nagraniu słychać jak funkcjonariusz kilka razy domaga się, aby chłopak podpisał „jakieś” zeznania. Ten początkowo nie chce, dopytuje się za co został zatrzymany. Tłumaczy, że nic nie zrobił. Strażnik pyta: „podpisujesz, czy nie”? „Nie” - pada w odpowiedzi. Następnie słychać odgłosy szamotaniny, psiknięcie gazu, jęki poszkodowanego, przekleństwa i wymioty.
- Chcesz więcej gazu?- pyta na nagraniu strażnik. - Co pan robisz, udusisz mnie pan! - krzyczy w odpowiedzi zatrzymany. - Ch.. mnie to obchodzi - pada odpowiedź. W końcu chłopak godzi się coś podpisać. Po interwencji zatrzymany czuje się bardzo źle, więc ostatecznie strażnicy odwożą go do miejscowego szpitala i tam zostawiają pprzed izbą przyjęć.
To zapewne nie koniec batalii sądowej w tej sprawie. Wyrok nie jest prawomocny i przysługuje od niego odwołanie.