Supraśl wita! Woda, las i zdrowie
Letni wypoczynek nad wodą radował szczególnie dzieci
W przedwojennym przewodniku po Białymstoku i okolicach autorstwa Michała Goławskiego można wyczytać taką oto zachętę: „Supraśl - kąpielisko, plaża i przystań kajakowa”. Wszystko zaczęło się w 1932 r., kiedy burmistrzem Supraśla został Ludwik Ślusarczyk. Nie umniejszając nic popularności zabytkowego klasztoru oo. bazylianów postawił on na walory rekreacyjne miasteczka. Już w maju w Dzienniku Białostockim ukazał się reklamiarski artykulik pt. „ Supraśl - idealne letnisko Białegostoku”. Na początku czytamy: ”Praca w mieście fabrycznym osłabia i niszczy organizm, potrzebuje on czystego powietrza, słońca i wody”. Czyli, jedźmy do Supraśla!
Kąpielisko w Supraślu zostało zorganizowane w kilka tygodni. 4 lipca nastąpiło uroczyste otwarcie. Specjalna Komisja Letniskowa ustaliła cogodzinne kursy autobusowe z Białegostoku. Pojazdy ruszały z przystanku przy Rynku Kościuszki. Na supraskiej plaży od rana było tłoczno. Przygrywała orkiestra, a bufet serwował niewymyślne dania. Po rzece pływała kolejka wodna. Wśród plażowiczów dostrzeżono również białostockich oficjeli. Kąpieli zażywał zastępca starosty Tabęcki, opalali się inżynierostwo Riegertowie, nie obyło się rzecz jasna bez szarż wojskowych i gwiazd lokalnego dziennikarstwa. Dla uatrakcyjnienia pierwszego dnia kąpieliska rzeczką puszczono wianki. I wszystko wypadłoby jak najświetniej, gdyby nie gwałtowna burza. Zakłóciła ona jazdę autobusów. Powrót do Białegostoku okazał się małym koszmarem. W piersi bił się przede wszystkim inż. Rusin, odpowiedzialny za tabor Komunikacji Miejskiej. Obiecywał poprawę.
W kolejną niedzielę, obok autobusów rejsowych miały wozić do Supraśla dwa wozy specjalne. Od rana aż do późnej nocy. Popularność kąpieliska w Supraślu sprawiła, że pojawiły się od razu kolejne inicjatywy. Okręgowy Ośrodek WF w Białymstoku uruchomił tam kurs pływacki. Zgłosiło się 40 chętnych. Za ciosem poszedł również burmistrz Ślusarczyk. 24 lipca otwarty został w Supraślu dancingowy pawilon leśny. Zostało to odpowiednio zareklamowane w prasie: „Dancingi zarówno w sali, jak i na wolnym powietrzu. Przygrywać będzie zespół w doborowej obsadzie. Dostępne potrawy i napoje. Wycieczkowicze z Białegostoku, którzy w Supraślu spędzają dzień nad wodą, w słońcu i na świeżym powietrzu, będą mogli umilić dodatkowo pobyt tańcami. Od godz. 19”.
Popularności sobotnio-niedzielnemu odpoczynkowi nad wodą w Supraślu nie odebrała wcale notatka w jednej z gazet, że miały utonąć tam dwie osoby. Burmistrz Ślusarczyk pośpieszył natychmiast ze sprostowaniem. Wypadek taki miał rzeczywiście miejsce nad Supraślą, ale w okolicach Jurowiec. Jego kąpielisko jest bezpieczne. Głębsze miejsca dokładnie oznaczono, a nad wszystkim czuwa ratownik w łódce.
W lipcu 1932 r. ze świetnych warunków do odpoczynku w okolicach Supraśla nie omieszkało skorzystać także białostockie Towarzystwo Opieki Społecznej „Przystań”. Jak zazwyczaj zorganizowało ono kolonie letnie dla 100 dzieci z niedomogami zdrowotnymi. Po zakończeniu turnusu lekarz badający małych kuracjuszy stwierdził z zadowoleniem ich zdecydowanie lepszą kondycję fizyczną. Nabrały wagi, przestały kaszleć, zniknęła chorobliwa bladość wynikająca z warunków mieszkania w zapylonym Białymstoku.
W ostatnim dniu pobytu nad Supraślą dzieci odwiedził ks. dziekan Aleksander Chodyko, kilku urzędników magistrackich i przedstawiciele „Przystani”. Opalone i zadowolone dzieci dały im koncert na obszernej werandzie letniska. Deklamowały, śpiewały, tańczyły. Zupełnie nie chciały opuszczać tego miejsca. Ale trzeba było. W sierpniu miała przybyć kolejna tura.