- Przepracowałam 27 lat w administracji w wolnej Polsce, ale takiej akcji jeszcze nie widziałam - powiedziała marszałek Elżbieta Polak.
16 czerwca br. CBA rozpoczęło kontrole urzędów marszałkowskich na terenie całego kraju. Jak poinformowało biuro prasowe CBA - to pierwsza taka kontrola - systemowa i koordynowana. Równolegle CBA będzie analizowało oświadczenia majątkowe marszałków województw. Łączna suma środków zaangażowanych w 16 programów regionalnych w latach 2007-2013 wyniosła 17,3 mld euro. Szczególnemu badaniu CBA będą podlegać programy, w których beneficjentami są same urzędy marszałkowskie. Konkretnie CBA chodzi o te wielkie pieniądze z programów unijnych, które urząd marszałkowski przyznawał sam sobie, sam je realizował i później sam rozliczał.
- Wszystkich kontrolerów traktuję jako partnerów. Sama nie jestem w stanie przecież skontrolować ponad 700 pracowników - mówi E. Polak. - Kontrole też uczą, bo można wyciągać wnioski z ich efektów, aby pracować lepiej. My się akcji CBA nie boimy, byliśmy sprawdzani wiele razy przez różne instytucje. Mam jednak wątpliwości w czyste intencje CBA. Skoordynowana akcja w całej Polsce to po prostu pokaz siły i próba zastraszenia.
Wszystkie wydawane pieniądze przez urzędy marszałkowskie są systematycznie kontrolowane przez różnego rodzaju instytucje od Urzędu Kontroli Skarbowej po Najwyższą Izbę Kontroli i Komisję Europejską. W 2015 r. takich kontroli w zielonogórskim urzędzie było 27, w tym roku już 20. Równocześnie z funkcjonariuszami CBA inne dokumenty sprawdza dziś u marszałek Ministerstwo Zdrowia oraz Najwyższa Izba Kontroli.
- Przez ostatnie lata był polityczny parasol na działaniami samorządów wojewódzkich - mówi Marek Surmacz, radny sejmiku woj. lubuskiego z PiS. - CBA kontroluje urzędy dlatego, że były tolerowane nieprawidłowości, gdyż konsekwencje ich ujawnienia godziłyby w dobro rządu PO.
Zdaniem innego radnego PiS Tadeusza Ardelliego - ci, którzy twierdzą, że akcja CBA ma podłoże polityczne, boją się jej wyników. - To nie żaden rewanż ani pokazówka. Warto po prostu wiedzieć, jak się wydało pieniądze unijne - powiedział ,,GL’’ T. Ardelli.
- CBA chce stworzyć przed kamerami telewizyjnymi wrażenie, że cała Polska jest ogarnięta korupcją. To próba upokorzenia samorządów nie związanych z PiS - mówi przewodniczący sejmiku Czesław Fiedorowicz. - Wysłanie CBA, bez żadnych podejrzeń o nieprawidłowości, do wszystkich urzędów świadczy o politycznym charakterze kontroli. A może też próba przykrycia niewygodnych informacji o tym, że mąż premier Beaty Szydło, korzystał hojnie z pieniędzy unijnych.
W miniony piątek w sprawie akcji CBA zabrał głos przewodniczący PO Grzegorz Schetyna: - Jesteśmy świadkami politycznego wykorzystywania przez Prawo i Sprawiedliwość służb specjalnych do zastraszania samorządowców - napisał w liście otwartym. - PiS zamierza niszczyć opozycję, stosując przy tym metody niegodne demokratycznego państwa prawa. To bezpośredni atak wymierzony w Polskę samorządową, lokalną, ale to również publiczne deptanie głosu wyborców, którzy nie zgodzili się na to, by w samorządach władzę sprawowało PIS.
Kontrola CBA w urzędzie w Zielonej Górze dotyczy jednego projektu zrealizowanego w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego w latach 2011 - 2013 o wartości 1,8 mln zł. Projekt ten nazwany ,,Lubuskie Centrum Innowacji’’ dotyczył finansowania m.in. ekspertyz, badań naukowych, szkolenia nauczycieli. Wydano na to nieco ponad 1 mln zł. 85 proc. finansowała UE, a 15 proc. budżet urzędu.