Sumienny strajk
Nie wolno strajkować, ale jak się bardzo chce, to można. Za komuny strajk był traktowany jak zamach na władzę ludową, jak kontrrewolucja. Gdy jednak strajki wybuchały i blokada informacyjna okazywała się nieskuteczna, uruchamiano akcję propagandową potępiającą „przestoje w pracy”: wywiady z oburzonymi obywatelami i zapłakanymi obywatelkami.
Porównanie z tamtymi czasami nie zwalnia nas jednak od zmierzenia się z poważnym pytaniem: kto ma prawo do strajku? I tu nie chodzi tylko o służby mundurowe, ale i o lekarzy oraz nauczycieli. Nie jest moim zadaniem rozstrzyganie tak poważnego dylematu. Chciałbym jednak zauważyć, że jeżeli komuś odmawiamy prawa do strajku, to winniśmy mu „konstytucyjnie” zagwarantować np. rewaloryzację. Prawa takich pracowników powinny być „mocniej” gwarantowane niż innych.
Już widzę np. ewakuację szkoły z powodu niewyraźnej pieczątki na jednej z gaśnic lub przerwanie lekcji ze względu na zbyt wiele decybeli w klasie.
Owszem, można mnie wyśmiać, wskazując na nieliczenie się z Konstytucją tych, którzy dysponują owymi służbami. Przecież w praktyce widzimy, że bez strajku trudno cokolwiek wywalczyć. Co wtedy robić? Wtedy można być sumiennym. Swego czasu służby odpowiedzialne za kontrole graniczne po prostu zaczęły sumienniej wypełniać swoje obowiązki. I odebrano to jako strajk, zwany strajkiem włoskim.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień