Sukienka to tylko symbol. I początek pracy nad własnym życiem [WIDEO]
W ciągu 15 lat beneficjentkami Dress for Success zostało 700 tysięcy kobiet na całym świecie. W Polsce w ciągu pięciu lat istnienia organizacji z pomocy skorzystało 650 bezrobotnych pań
Ewa Warzecha ze stowarzyszeniem Dress for Success Poland związana jest już od ponad trzech lat. Pochodząca ze Świętochłowic młoda kobieta, mama dwóch chłopców, w pewnym momencie postanowiła wziąć życie w swoje ręce i założyć własny biznes.
– Na przestrzeni tego czasu wiele się wydarzyło i dzięki opiece prawdziwych Dam Biznesu największego formatu, pakietom szkoleń oraz niezliczonym spotkaniom przeszłam prawdziwą metamorfozę – mówi Ewa.
– Z młodej, zagubionej dziewczyny stałam się poważaną w biznesie kobietą z wieloma pomysłami na życie i pełną pasji pracą. Prowadząc butik w swoim rodzinnym mieście, jednocześnie zarządzam sklepem wielobranżowym w Niemczech – dodaje.
W zeszłym roku Ewa Warzecha została wyróżniona tytułem Beneficjentki Roku podczas IV Gali Dress for Success Poland, która odbyła się w Poznaniu.
Uruchom film i zobacz, czym jest organizacja Dress for Success
Interesy w dwóch krajach
Nie ukrywa jednak, że droga do własnego biznesu nie była usłana różami. Cztery razy starała się o dotację z urzędu pracy.
Kiedy dowiedziała się o Dress for Success Poland, była osobą bezrobotną. Wcześniej pracowała m.in. w biurze, sklepie... Na różnych stanowiskach, ale często bez legalnego zatrudnienia.
– W większości były to umowy na czarno, bez składek ZUS-owskich. To nie jest marzenie każdego człowieka – opowiada.
Postanowiła więc wziąć życie w swoje ręce i założyć własny biznes.
Udało jej się pozyskać fundusze z realizowanego przez Powiatowy Urząd Pracy w Świętochłowicach Europejskiego programu „Młody Sukces Zawodowy”.Program ten oferował nie tylko wsparcie finansowe, ale także pakiet szkoleń. Na jednym z nich Ewa Warzecha poznała Dorotę Stasikowską-Woźniak.
Uruchom film i zobacz rozmowę z Dorotą Stasikowską-Woźniak
– Po kilku budujących rozmowach zaproponowała mi udział w metamorfozie organizowanej przy współpracy z Warszawską Akademią Wizerunku.Miała zmienić nie tylko mój wygląd zewnętrzny, czyli fryzurę, makijaż, strój, ale również wewnętrznie mnie wzmocnić podczas warsztatów z autoprezentacji, wystąpień publicznych, umiejętności wyznaczania i realizacji celów.Propozycja tak mnie zachwyciła, że zgodziłam się bez zastanowienia – podkreśla.
Na początku rodzina nieufnie podchodziła do metamorfozy. – Mój mąż, jak usłyszał, że w pakiecie mam dostać m.in. darmową wizytę u fryzjera, powiedział tylko: „Kobieto, nie ma nic za darmo. Nie ma takiej opcji”. Ja jednak wierzyłam, że mogą mi pomóc. I rodzina, choć początkowo była nieco sceptycznie nastawiona, to teraz jest „za” – wyjaśnia Ewa.
Przyznaje, że udział w metamorfozie to nie tylko zmiana wyglądu, ale też nastawienia. Sama stała się odważniejsza.
– Teraz nie boję się zapukać do Urzędu Miasta czy Urzędu Pracy i powiedzieć, czego potrzebuję. Mam większą pewność siebie. A kiedyś wchodziłam zaledwie do przedpokoju, byłam taka cichutka. Kiedyś bałam się przeprowadzać rozmowy z kontrahentami, teraz już to nie ma miejsca. A teraz, jak nie mogę dostać się drzwiami, to wchodzę oknem.I to działa – śmieje się nasza bohaterka.
– Zmieniłam też swój styl na bardziej biznesowy i ludzie inaczej mnie postrzegają. Wizerunek też dużo robi – dodaje.
Dzięki wsparciu wolontariuszek stowarzyszenia Dress for Success stała się silną i pewną siebie kobietą, prowadzącą interesy na terenie dwóch krajów, Polski i Niemiec.
W Świętochłowicach prowadzi sklep z artykułami dekoracyjnymi. – Handel jest ciężką tematyką i trzeba szybko reagować, jeśli są jakieś spadki. Dlatego też zajmuję się rękodziełem. Importuję z Niemiec towary do rękodzieła. Takie, które nie są dostępne w Polsce. Bo rynek polski jest przesycony rzeczami z Chin – dodaje.
Z radością w głosie potwierdza, że jej życie zmieniło się o 180 stopni. – Jest tego trochę dużo, ale nie mogę się zajmować tylko jednym biznesem, bo mogłabym nie przetrwać. Wiadomo, jaki jest rynek, a poza tym trzeba sobie stawiać wyzwania – podkreśla. Ale to nie wszystko, bo stara się też pomagać innym osobom, m.in. sama organizuje warsztaty.
– Pragnę umacniać swoją markę na rynkach międzynarodowych, rozwijać nowe biznesy i odnosić sukcesy. Chciałabym również dzielić się swoją wiedzą z ambitnymi kobietami, które tak jak ja kiedyś, szukają swojego miejsca w biznesie. Chcę wspierać tak, jak mnie wspierano i doradzać, jak mi doradzano – podsumowuje Ewa Warzecha.
Trudny powrót z Anglii
Ze Świętochłowicami związana jest także Bogusława Kowalska. Z wykształcenia analityk medyczny.
Najpierw pracowała jako technik analityk w przychodni, potem była starszym instruktorem pracowni higieny pracy w Okręgowym Inspektoracie Sanitarnym PKP. Natomiast w jednej z restauracji w Świętochłowicach była pracownikiem administracyjno-biurowo-kadrowym.
W 2010 roku znajomy załatwił jej pracę w Londynie, gdzie sprzątała dwa lata. Praca trwała od godziny 7 do 21.
Do kraju wróciła po dwóch latach ze względów osobistych. Jej tata zaczął chorować, a poza tym była też tęsknota za synem i normalnym życiem. Myślała, że szybko znajdzie pracę, rozsyłała CV, ale okazało się, że nie ma dla niej ofert. – Jak wróciłam z Anglii, to przez półtora roku nie potrafiłam znaleźć pracy. Nie miałam żadnych znajomości, nie umiałam się odezwać. Udało mi się jedynie zaczepić w telemarketingu, ale po trzech dniach mnie wyrzucili, bo nie sprzedałam pięciu zestawów srebrnych monet – zdradza nasza bohaterka.
Do Dress for Success Poland trafiła jako osoba bezrobotna, w trakcie pozyskiwania dotacji na rozwój swojej działalności.
– Nie wiedziałam, czy dam radę. Nie miałam pewności siebie. A tymczasem tak mi tam namieszali, że nie tylko dałam radę, ale też bardzo wzmocniłam samoocenę – opowiada Bogusława.
– Wchodząc na te warsztaty, nie miało się takiego wrażenia, jak na niektórych szkoleniach, że ktoś chce je po prostu „odbębnić”. Nie. Tutaj było dużo rozmów, cennych rad – podkreśla.
– Bardzo miło wspominam też metamorfozy. To jest chyba najfajniejsza rzecz dla tych wszystkich kobiet. Kiedy obcięli mi włosy, przefarbowali, ubrali i pomalowali, to aż siebie nie poznałam. Do dzisiaj zresztą utrzymuję ten kolor włosów i strzyże mnie osoba, która robiła metamorfozy – śmieje się Bogusława.
Warsztaty pomogły jej się ukierunkować, sprawdzić, w czym będzie dobra, co może przydać się na rynku. – W Anglii zajmowałam się sprzątaniem, więc postanowiłam spróbować to przenieść na nasz rynek – tłumaczy.
Udało jej się zdobyć dotację. Od roku jest właścicielką firmy sprzątająco-usługowej.
– Obsługujemy w chwili obecnej kilka obiektów na usługę sprzątania, m.in. współpracujemy z Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach, kilkoma wspólnotami mieszkaniowymi oraz z klientami indywidualnymi – wylicza Bogusława.
Nie ogranicza zasięgu swojego działania.
– Przyjmujemy, że głównym terytorium jest teren województwa śląskiego, ale jeżeli ktoś zgłosi się spoza regionu, to też możemy przyjąć zlecenie. Przez ten ostatni rok udało mi się pozyskać już trochę swoich zleceniodawców, więc chciałabym wystartować w przetargach w innych częściach Polski – tłumaczy.
Rozwój firmy jest dla niej powodem do radości, choć nie ukrywa, że czasu dla siebie i dla najbliższych ma coraz mniej.
– Oprócz tego, że rozwożę ludzi, sprawdzam poszczególne obiekty, to jeszcze sama wykonuję usługi u kilku swoich stałych klientów. Stwierdziłam, że chcę u nich sama sprzątać. Dlatego, kiedy wyjdę z domu o godzinie 7.00 rano, to rzadko kiedy udaje mi się wrócić do domu na godzinę 18.00. Ale nie żałuję, że to tempo życia wzrosło. Dużo bardziej wolę się ruszać i mieć mało czasu dla siebie, niż siedzieć i patrzeć w ścianę – dorzuca.
– Cieszę się, że udało mi się założyć i rozwinąć swoją firmę, co pozwoliło mi wyjść z bezrobocia. Udało się dzięki dużej sile samozaparcia, pomocy kilku bardzo serdecznych osób, których spotkałam na swojej drodze, pozyskaniu dotacji unijnej na rozwój własnej działalności gospodarczej w programie Kapitał Ludzki oraz warsztatom i pomocy ze strony Dress for Success Poland – podkreśla.
Jej praca została też doceniona. Podczas nadchodzącej VGali Dress for Success Poland Bogusława Kowalska otrzyma tytuł Beneficjentki Roku.
Każda może zostać beneficjentką
Beneficjentkami Dress for Success w ciągu 15 lat na całym świecie zostało już 700 tysięcy kobiet, początkowo bez środków pozwalających zdobyć nową pracę, pochodzących z różnych środowisk społecznych. Są to m.in. samotne matki, długo-trwale bezrobotne, wykluczone społecznie, ofiary przemocy, młode i starsze kobiety wchodzące na rynek pracy, o różnych doświadczeniach zawodowych.
– W Polsce mamy 650 beneficjentek. To jest bardzo dużo – mówi Dorota Stasikowska-Woźniak. – Każda z tych pań dostaje od nas mnóstwo ekskluzywnej pomocy, bo jest od 3 do aż 30 dni warsztatów, bardzo profesjonalnych, prowadzonych przez wykwalifikowane trenerki. Do tego każda z pań może dostać tytułową sukienkę, może to być też garsonka. Generalnie strój odpowiedni na rozmowę kwalifikacyjną. Otrzymują też pełną usługę fryzjerską – strzyżenie, kolor, stylizacja. Jest też nauka makijażu. Panie dostają także komplet biznesowej bielizny, buty, kosmetyki... I bardzo dużo zajęć warsztatowych, czyli wsparcie psychologiczne, jak rozmawiać z pracodawcą, jak pokazać się przed kamerą. Te wszystkie zajęcia są po to, by dziewczyny uwierzyły, że mogą i dadzą radę. Czasem znowu, a czasem po raz pierwszy. W tej chwili niestety jest tak, że połowa pań, które do nas trafiają, to są osoby z wyższym wykształceniem. Mówię to z bólem serca, ale niestety tak jest w Polsce. Młode dziewczyny, które są po studiach, znają języki, ale nie mają gdzie pracować – dodaje.
Uruchom film i zobacz rozmowę z Dorotą Stasikowską-Woźniak
Beneficjentką Dress for Success Poland może zostać każda kobieta bezrobotna (zarejestrowana), która poszukuje pracy, ale z różnych powodów nie może jej znaleźć. Kobieta, która bez względu na wiek i doświadczenie zamierza założyć własną firmę. Kobieta, która nie wie, jak się przygotować do spotkania z pracodawcą, nie ma co na siebie włożyć na rozmowę rekrutacyjną. Kobieta zdeterminowana, gotowa na zmiany, ale potrzebująca wsparcia.
– Bardzo nam zależy, żeby to była pomoc celowa i osoby, które do nas trafiają, naprawdę potem poszły do pracy. Bo żadna z nas nie chce prowadzić zajęć, dawać prezentów komuś, kto tylko chce dostać sukienkę – podkreśla Dorota Stasikowska-Woźniak. A tych strojów jest naprawdę sporo. Dzień przed naszą rozmową (spotykamy się w katowickiej siedzibie Dress for Success przy u. 3 Maja 36) dostarczona została kolejna partia eleganckich ubrań, tym razem prosto ze Stanów Zjednoczonych.
Dress for Success Poland intensywnie współpracuje też z urzędami pracy.
– Prosimy osoby, które tam pracują, by wybrały i zarekomendowały kogoś, komu moglibyśmy pomóc. Siłą rzeczy nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim – wyjaśnia.
Historie 24 pań, których życie zmieniło się na lepsze, mogą stać się inspiracją dla kolejnych osób. Relacje z ich przemian stanowią sporą część wydanej w zeszłym roku książki „W sukience do sukcesu”, autorstwa Doroty Stasikowskiej-Woźniak i Wioletty Uzarowicz. Jedną z bohaterek jest Aleksandra Radecka, która dzisiaj pracuje w biurze stowarzyszenia.
– Pamiętam pierwsze spotkanie z Dorotą Stasikowską-Woźniak. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie: piękna, zdecydowana, z wielką pasją. Onieśmielała mnie siła jej charakteru. Pomyślałam wtedy, że taką właśnie kobietą chciałabym być, i że ja, zwykła szara mysz, nie mam najmniejszych szans na tę pracę. A jednak udało się – wspominała Aleksandra na łamach książki.
Wolontariuszki i mentorki
Dress for Success w Polsce nie mógłby istnieć, gdyby nie wsparcie wolontariuszek i mentorek. Cały zarząd i rada programowa DfS pracuje społecznie. Są to kobiety spełnione, doświadczone, otwarte, pomagają innym kobietom, znajdując w tym satysfakcję i radość. Wolontariuszką (wolontariuszem też) może zostać każdy, kto chce i potrafi pomagać. Obszar działalności jest ogromny – od prac biurowych, przez pozyskiwanie sponsorów, organizowanie warsztatów, po prasowanie i porządkowanie strojów.
Do bycia mentorkami zapraszane są natomiast osoby, które mogą pochwalić się sukcesami w pracy zawodowej, mają autorytet, potrafią skutecznie pomagać i radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Mentorki wspierają psychicznie bezrobotne kobiety w ubieganiu się o pracę, zakładaniu firmy i w jej utrzymaniu. Mają opiekować się nimi przez rok. A co się dzieje później?
– Po roku te kobiety już tak mocno stają na własnych nogach, że same mają swoje beneficjentki pod opieką, tak jak Ewa Warzecha czy Bogusia Kowalska. Jest sporo dziewczyn, które tak się rozwinęły, że teraz same przynoszą nam stroje w akcji „Send One Suit – Podaruj szczęśliwą sukienkę”. Mówią wtedy: Ja dostałam kiedyś swoją sukienkę i pamiętam, jak to na mnie wpłynęło – podsumowuje Stasikowska-Woźniak.
Ola Szatan