Maciej Lepiato, reprezentant Startu Gorzów, wygrał konkurs skoku wzwyż podczas igrzysk paraolimpijskich w Rio de Janeiro
Gorzowianin zaliczył wysokość 219 cm. Dzięki temu ustanowił nowy rekord świata w kategorii T44. Srebrny medal wywalczył Jonatham Broom-Edwards (Wielka Brytania), który skoczył 210 cm, a brązowy Rafael Uribe (Wenezuela) - 201 cm.
Lepiato po ustanowieniu rekordu świata zawiesił poprzeczkę na wysokości 230 cm, ale nie zdołał jej już pokonać. To drugi złoty medal zawodnika Startu Gorzów na igrzyskach paraolimpijskich. Przypomnijmy, że cztery lata temu przywiózł on złoto z Londynu. Warto dodać, że reprezentacja Polski na igrzyskach w Rio de Janeiro ma już na koncie 12 medali (dwa złote, siedem srebrnych i trzy brązowe).
W gorzowskim klubie zapanowała wielka radość. Z racji tego, że do Brazylii pojechali też inni zawodnicy, trenerzy oraz prezes Startu sporo osób próbowało nawiązać kontakt z sekretariatem. - Był na przykład telefon od jednej z najbardziej znanych w kraju telewizji, która chce przygotować materiał o sukcesie Lepiato. Po tym jak srebro wywalczył Bartosz Tyszkowski nie było takiego „szału”. Z Maćkiem jest trochę inaczej, ale wiadomo, że chodzi tutaj o złoty medal - przekazała nam Joanna Sobania z biura Startu. - Na podsumowanie tego sukcesu przyjedzie jeszcze czas. Jak nasi ludzie wrócą z Rio to na pewno zorganizujemy jakieś spotkanie - przekonywała pracowniczka gorzowskiego klubu.
Skontaktowaliśmy się z byłym zawodnikiem Startu, którzy kiedyś trenował wspólnie z Lepiato. - Maciek jechał z tą myślą, że pobije tam rekord świata. To, że wygra było niemal pewne. Przed triumfem mogła go powstrzymać jedynie kontuzja. Zrobił to co do niego należało. Myślę, że będzie dalej windował ten wynik. Jeżeli pozwoli mu zdrowie to może jeszcze poprawi rezultat o jakieś 10 centymetrów - komentował Daniel Woźniak, którego zapytaliśmy także jak wiele w tej dyscyplinie stanowi uzyskane przez gorzowianina 219 cm. - W przypadku niepełnosprawnych to olbrzymia wysokość. Jeżeli chodzi o ludzi zdrowych to ten wynik klasyfikuje Maćka w pierwszej piątce - szacował.
Maciek jechał z tą myślą, że pobije tam rekord świata. To, że wygra było niemal pewne
Maciej Lepiato pochodzi ze Zwierzyna, koło Strzelec Krajeńskich. Swoją przygodę z lekkoatletyką rozpoczął gdy miał 17 lat. Wtedy był uczniem drugiej klasy liceum w Strzelcach Krajeńskich. Jego nauczyciel wychowania fizycznego dostrzegł jak młody Lepiato bez problemu wyskakuje z miejsca i dotyka ręką obręczy kosza. Nauczyciel uznał, że w chłopaku drzemią duże pokłady talentu. Dlatego wysłał go do Krzysztofa Borka, nauczyciela wychowania fizycznego w strzeleckim gimnazjum, który prowadził grupę młodych lekkoatletów.
- Maciek przyszedł na pierwszy trening lekko przestraszony, ale dobrze patrzył w oczy - wspomina Krzysztof Borek. Tak rozpoczęły się pierwsze zajęcia treningowe. - W szkolnej sali rozkładaliśmy materace i tak rozpoczęliśmy treningi.
Później przyszedł czas na zajęcia na zewnątrz. Niestety, nie było boiska lekkoatletycznego, na którym można by było profesjonalnie ćwiczyć. - Trening lekkoatletyczny robiliśmy na klepisku przed naszym gimnazjum - mówi Borek.
Początki jednak do łatwych nie należały. - Lepiato nie był przyzwyczajony do specjalistycznych ćwiczeń. Ale chciał skakać i koniec - mówi Borek.
Trening lekkoatletyczny robiliśmy na klepisku przed naszym gimnazjum
Ambitny licealista wcześniej już trochę skakał, ale tylko techniką nożycową. - I to jak skakał! Jakieś 1,7 metra - z dumą podkreślił Borek. To prognozowało dobre wyniki. Dlatego jego trener od razu „wybuchł” pełen entuzjazmu - „facet, ty będziesz skakał wzwyż“ - powiedział. Zachęta zadziałała błyskawicznie i Lepiato bakcyla połknął natychmiast.
Po pierwszym roku treningów Lepiato zadebiutował w Stargardzie na zawodach wojewódzkich. Rywalizował tam ze sportowcami pełnosprawnymi i okazał się najlepszy. Gdy Maciej Lepiato zakończył edukację w liceum dostał się do AWF w Gorzowie. Wtedy już Borek nie mógł go prowadzić, bo nie był w stanie codziennie dojeżdżać do Gorzowa na treningi. Dlatego młody skoczek przeszedł pod skrzydła Zbigniewa Lewkowicza. Z dobrym, jak widać, skutkiem.
Autor: Jakub Lesiński, Artur Szymczak